To tu na posadzce leżał nocami św.Dominik i płakał: Boże, co stanie się z grzesznikami? Tu oblókł w habit św. Jacka. Rzymska bazylika św. Sabiny kryje niejedną tajemnicę.
Nad Rzymem rozpętała się burza. Przyszła nieoczekiwanie. Wieczne Miasto stało się wietrznym miastem. Tonące w zieleni wzgórze Awentynu w ciągu chwili zostało zalane strumieniami deszczu. W kompletnie pustej bazylice św. Sabiny brat Jan szepcze modlitwy przed wystawionym Najświętszym Sakramentem.
Przejmującą ciszę kościoła zakłóca dolatujący z zewnątrz warkot skuterów. Włosi mkną na vespach i paggio, i przeklinają pod nosem deszcz. Tu na posadzce leżał nocami św. Dominik. Wedle tradycji, rozwścieczony diabeł miał cisnąć w niego czarną bryłą bazaltu. Chybił. Głaz roztrzaskał tablicę, na której leżał święty. Czarny kamień można do dziś oglądać przy wejściu do świątyni. Dominik przez cały dzień chodził po mieście i rozmawiał z ludźmi. Ale gdy zapadł zmrok, bracia widzieli, jak zamykał się w kościele, kładł krzyżem na posadzce i płakał: „Boże, co stanie się z grzesznikami?”. Dominikanie zrodzili się właśnie z tego krzyku.
Tomaszu, nie jedz tyle spaghetti!
Spacerujemy po krużgankach, po których krążył sam św. Dominik. Mieszkał tu prawdopodobnie przez 2 lata. Przez 3 lata pracował tu św. Tomasz z Akwinu. W zatopionym w zieleni klasztorze pisał rozdział o Eucharystii. Czy można się dziwić, że właśnie tu znajduje się dom generalny dominikanów? Bazylika stoi na miejscu domu Sabiny, rzymskiej patrycjuszki, która oddała za Jezusa życie. W 1219 r. świątynię przekazano Dominikowi i jego nowo powstałemu zakonowi.
Wchodzimy do zacisznego ogrodu. – Jesteśmy niemal w centrum Rzymu, a tu jest jak na wsi. Inna Roma! – uśmiecha się brat Jan Zając. Mieszka w tym klasztorze ponad 30 lat. Z błyskiem w oku opowiada o św. Dominiku. Pokazuje jego celę. Ubogi pokoik zamieniono na piękną kaplicę. Zakonnicy zatrudnili samego Berniniego. „Przybyszu bądź uważny, w tym miejscu świeci mężowie Dominik i Franciszek odbywali nocne czuwania” – czytam.
Patrzę na obraz w centrum celi i momentalnie przypomina mi się opowieść o. Joachima Badeniego. – Trzymamy się pewników: płaszcza Matki Bożej – opowiadał mi dominikanin - arystokrata. – My, dominikanie, mamy opowieść, że ktoś poszedł do nieba i nie znalazł tam ani jednego dominikanina. Okazało się, że wszyscy schowani są pod płaszczem Matki Bożej, nawet bardzo gruby św. Tomasz, do którego Matka Boża powiedziała: Tomaszu, mówiłam ci, nie jedz tyle spaghetti. Trzymać się płaszcza Matki to najpewniejsza droga do nieba.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.