W codziennym zabieganiu zapominamy o tym, co w życiu najważniejsze. Czas na nowo uświadomić sobie, że najcenniejsze wartości niesie ze sobą rodzina. To tu wszystko się zaczyna.
Anna Burda-Szostek: Jest Pani pomysłodawczynią Metropolitalnego Święta Rodziny. Jak zrodził się pomysł jego organizacji?
Małgorzata Mańka-Szulik: – Idea powstała podczas ubiegłorocznej pielgrzymki Metropolii Katowickiej do Rzymu z okazji 750. rocznicy śmierci św. Jacka. Podpatrywałam też Światowy Kongres Rodzin w Warszawie i pomyślałam, że na Śląsku, gdzie rodzina jest tak ważna, powinniśmy jeszcze mocniej zaakcentować jej wartość. Początkowo myślałam o zabrzańskim święcie rodziny, ale abp Damian Zimoń i pani senator Krystyna Bochenek zachęcili mnie do rozszerzenia formuły tego przedsięwzięcia. Pomysłem podzieliłam się z prezydentami innych miast, którzy bardzo chętnie do niego przystąpili. W święto zaangażowały się praktycznie wszystkie miasta i powiaty śląskiej metropolii.
Jakie widzi Pani zagrożenia dla współczesnej rodziny?
– To przede wszystkim brak czasu i zachwianie wartości. W codziennym zabieganiu zapominamy o tym, co w życiu najważniejsze. Czas na nowo uświadomić sobie, że najcenniejsze wartości niesie ze sobą rodzina. To tu wszystko się zaczyna. W rodzinie możemy wspólnie cieszyć się sukcesami, ale i szukać wsparcia, gdy coś w życiu się sypie. Rodzina to ogromny filar życia społecznego i samorządowego. Dlatego nie tylko mamy prawo, ale i obowiązek stawiać na rodzinę.
Jaka jest Pani rodzina?
Bez wsparcia mojej rodziny nic by mi się w życiu nie udało. Mam czwórkę wspaniałych dzieci, trzech synów i córkę. I oczywiście wspiera mnie zawsze cudowny i wyrozumiały mąż. Dla nas rodzinny stół to rzecz święta. Co niedzielę przychodzi też do nas na obiad moja mama. To rodzinne wsparcie jest dla nas ogromną siłą.
Tekst opublikowano w dodatku katowickim Gościa Niedzielnego 4 maja 2008 r. (18/847)
«« | « |
1
| » | »»