Kiedyś wszystkiego się bał. Co takiego się stało, że dziś jest księdzem, lubi głosić kazania, rozmawiać z ludźmi i jest szczęśliwy?
Wojtek prawie fruwa, gdy przychodzi do niego Bonita. A malutki Mateusz piszczy, przytulając się do ciepłego, dobrego pyska.
– Pamiętam starszą panią, która widząc, jak dużo dostała, powtarzała, żebyśmy mieli pod ręką telefony, bo może będzie jej potrzebne pogotowie – wspomina Wojtek Baran.
Wojtek i Adam przekonali się, że kariera sportowa to nie wszystko. W życiu są ważniejsze rzeczy, dlatego żeby być szczęśliwym, trzeba znaleźć kogoś, kto poukłada je w odpowiedniej kolejności.
Ala ma… klocki, książeczkę, dwa misie, basenik i zapasy mleka. Tak wyposażona dojedzie do Fatimy i Santiago de Compostela. W przyczepce rowerowej. Pedałować będą tata Wojtek i mama Ula.
Zawodowo spełnia się jako inżynier elektrotechniki, po godzinach gra, śpiewa, komponuje. Pochodzący z Miastka Wojtek Mazurek, który właśnie wydał swoją debiutancką płytę „Kochać jak Ty”, mówi o muzyce i uwielbianiu Boga.
Przecież jeszcze nie umieram – mówią niektórzy. Dla innych, człowiek w sutannie na szpitalnym korytarzu zwiastuje coś dobrego. – Chemia mi nie da nadziei, a Bóg... jak najbardziej – mówi Wojtek, który walczy z rakiem.
- Wierzę, że nikt z nas nie jest tu przez przypadek. Nie wiem, czy skończę seminarium. Wiem natomiast jedno. Jeżeli nie poszedłbym za tym głosem, byłbym naprawdę nieszczęśliwy – mówi Wojtek, jeden z kleryków pierwszego roku.
Marta marzyła o zakonie. Rodzice wymusili, by została na gospodarstwie. Wojtek chciał się ożenić z Joanną, ale jego rodzina i przyjaciele nie akceptowali tego, że pochodziła z biednej rodziny. Dziś żadne z nich nie czuje się szczęśliwe.
Mówi się „tępy jak noga stołowa”. A ich było właśnie czterech – jak cztery nogi od stołu: „Phoenix”, czyli dawny „Słoniu”, „Cekaer”, „Kryzys” i Wojtek – bez ksywki. Każdy z osobna o tym myślał: „Fajnie by było”. Brakowało im tylko… blatu. I blat się znalazł.
Podczas kazań, głoszonych przez niego w całej Italii, zbierały się tłumy wiernych.