Jest tak wiele wojen i nędzy, o których się nie mówi. Tak wiele miejsc, w których brakuje nawet nadziei.
Kto przypuszczał, że po czerwcowym buncie Jewgienij Prigożyn w spokoju dożyje końca swoich dni?
Cały świat jest pełen śladów Boga. Jak tego nie dostrzegać?
Myśli, chcąc nie chcąc, biegną do upału i do Wody Żywej. Do bezradności człowieka wobec sił przyrody i do poczucia zależności od Stwórcy. Do natłoku rzeczy (w wysokich temperaturach dziwnie wzrasta potrzeba przestrzeni i człowiek boleśniej odczuwa nadmiar: tych wszystkich sprzętów wokół, dywanów, ubrań, i obowiązków, spraw) i do wytchnienia, które daje modlitwa.
Teorie spiskowe na ten temat mają się dziś nadzwyczaj dobrze.
Czas wakacji może uświadamiać człowiekowi wiele rzeczy, w tym jego kondycję podróżnika, pielgrzyma.
Nie można spokojnie patrzyć na wojenną machinę. Ale też nie można nie walczyć. Defilada sprzed kilku dni… Przecież to służy do zabijania. Nie! Zakrzyknie ktoś. To dla obrony Niepodległej. Tak! Obie prawdy są dramatycznie prawdziwe. I dlatego łzy cisną się do oczu.
Zadziwiające jak bardzo uleganie powszechnym modom bywa uważane za bycie oryginalnym.
Niełatwo jest wlać nowego ducha w skostniałe watykańskie standardy i uczynić z muzeum, jakim jest Bazylika św. Piotra miejsce codziennej modlitwy.
Przyjmujący oazowiczów górale niekonieczni musieli znać program formacyjny Ruchu, ale swoją prostą wiarą i intuicją wyczuwali, że to, co robi ksiądz Blachnicki ma sens.