Świętych obcowanie - termin tyle powszechny, co i tajemniczy. Święci mogą być otoczeni kultem i czcią. Można się do nich modlić i wzywać ich pomocy. Ale można też się z nimi zaprzyjaźnić i pisać o nich książki.
Siostra Benedykta Baumann znana jest z tego, że wszędzie, gdzie się pojawi, zaczyna swoją pracę od założenia grupy teatralnej. Ale teatr nie jest jej jedyną pasją. Jest nią również literatura. Druga w dorobku dominikanki książka „Niebo w kolorze popiołu” jest powieściową wersją biografii jej współsiostry – Julii Rodzińskiej, nauczycielki, wychowawczyni sierot, uwięzionej za prowadzenie tajnych kompletów i działalność konspiracyjną, a wreszcie wywiezionej do obozu koncentracyjnego Stutthof. Tam właśnie zmarła 20 lutego 1945 r., ponieważ dobrowolnie poszła opiekować się chorymi na tyfus podczas epidemii i zaraziła się tą chorobą. Została wyniesiona do chwały ołtarzy w 1999 roku przez papieża Jana Pawła II w grupie 108 błogosławionych męczenników.
– Siostra Julia nie prowadziła dzienniczka duchowego, a jeżeli tak, to pewnie gdzieś zaginął. Nie zostawiła po sobie żadnej korespondencji oprócz kartki okolicznościowej z wakacji i bardzo zwięzłej pocztówki z obozu. Znamy tylko podstawowe fakty z jej życia – gdzie była na placówkach, w jakich latach tam pracowała. Wiemy, że została aresztowana przez Gestapo i jak brzmiał akt oskarżenia. Miałam dostęp do świadectw jej współwięźniarek i to one są najcenniejszym źródłem informacji i inspiracją do powieści – opowiada s. Benedykta.
Pisanie powieści o bł. Julii było dla niej prawdziwym wyzwaniem. W przeciwieństwie do swojej pierwszej książki „Na końcu schodów”, opowiadającej o losach założycielki zgromadzenia, sługi Bożej Matki Kolumby Białeckiej, tutaj nie mogła liczyć na zbyt bogate źródła. Z pomocą przyszła wyobraźnia i odwołanie się do własnych doświadczeń.
– Było to trudne zadanie, musiałam wiele rzeczy wypełnić fikcją. Fikcyjne są na przykład takie postacie jak Zosia i jej narzeczony Boguś czy Basia, która się angażuje w konspirację. Mnie też jest dużo w tej książce. Kiedy opisywałam Julię, która jako młoda zakonnica zaczęła pracę z osieroconymi dziećmi, były to także moje doświadczenia z czasów, kiedy pracowałam w specjalnym ośrodku wychowawczym w Kielcach. Na początku było mi bardzo trudno zrozumieć te dzieci. Pomogło mi to, że założyłam tam teatr, czyli to, co zawsze mi pomaga w kontaktach z ludźmi, gdziekolwiek jestem. Włożyłam tutaj dużo siebie i swoich doświadczeń. Siostra Julia też zajmowała się z dziećmi teatrem, co jest potwierdzone w źródłach. Chciałam pokazać żywą kobietę, która też ma swoje rozterki, wątpliwości i załamania. Każdy z nas ma takie chwile, ja też, więc w tej postaci jest wiele moich dylematów i sporów z Bogiem. Starałam się nie pokazywać świętej „papierowej”, wyciętej z obrazka, która nie ma żadnych wątpliwości i nie ma w sobie nic z żywego człowieka – mówi dominikanka.
S. Benedykta ma żywą relację ze swoją błogosławioną współsiostrą. Wielokrotnie przekonała się, że w różnych momentach życia mogła liczyć na jej wsparcie i opiekę. Wie też, że Pan Bóg czuwał nad tym, aby książka, która miała pierwotnie ukazać się pod koniec marca, trafiła do sprzedaży miesiąc wcześniej, tuż przed wybuchem epidemii. Wszyscy razem z autorką i wydawnictwem byli tym zaskoczeni. – Codziennie od sześciu lat modlę się litanią do bł. Julii i naprawdę czuję jej pomoc zarówno w pracy wychowawczej, jak i w kwestiach artystycznych. Powierzam jej opiece swoje życie i widzę, że ona nad wszystkim czuwa – mówi dominikanka.
Autorka powieści jest pewna, że bł. Julia może być wzorem zarówno dla wierzących jak i niewierzących. – Może być patronką tych, którzy mieli trudne dzieciństwo. Sama była sierotą, rozumiała więc dzieci, które są głodne miłości. Może być patronką nauczycieli, wychowawców i pedagogów, bo była takim Korczakiem w habicie. Może być w końcu patronką wolontariuszy, bo czyniła dobro wszędzie tam, gdzie konkretnie była postawiona – mówi s. Benedykta. Pisząc książkę, która jest przefiltrowaną przez fikcję literacką opowieścią o życiu błogosławionej, ma nadzieję, że w ten sposób przybliży jej postać ludziom wątpiącym, załamanym, wszystkim tym, którzy odeszli od Boga, ale w głębi serca ciągle za Nim tęsknią.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Leon XIV do abp Wachowskiego: będą cię poznawać nie po słowach, ale po miłości
"Gdy przepisywałam Pismo Święte, trafiałam na słowa, które odniosłam do siebie, do swojego życia".
Nikt nie jest powołany do rozkazywania, wszyscy są powołani do służenia.