Na dłuższą chwilę zatrzymałem się przy płaszczu. W miejscu ostatniej warty znakomitego architekta i rzeźbiarza, o którym od stu lat nie bez powodu mawia się „wileński święty Marcin”.
Miasto smacznie spało. Miałem szczęście adorować bladym świtem Najświętszy Sakrament w maleńkim wileńskim sanktuarium Bożego Miłosierdzia. Dochodziła piąta, a ja byłem w kaplicy sam. Jezus Eucharystyczny stał przed Jezusem z obrazu Kazimirowskiego. Z ogromną siłą docierały do mnie słowa: „Zanim wypowiem słowo »sprawiedliwość«, przychodzę z miłosierdziem”.
Po adoracji ruszyłem za rzekę, na prawy brzeg Wilejki. Maszerowałem samotnie przez Zarzecze – dzielnicę artystów przypominającą paryski Montmartre. Republika Užupio doczekała się nawet własnej konstytucji, w której najbardziej rozbrajały mnie postanowienia: „Człowiek ma prawo umrzeć, lecz nie jest to jego obowiązkiem”; „Człowiek ma prawo się nie lękać”; „Człowiek ma prawo kochać” i „Człowiek ma prawo być niekochanym, aczkolwiek niekoniecznie”.
Jak wiele się tu zmieniło! Straszące przez dziesięciolecia pustymi oczodołami okiennic i zdewastowanymi cuchnącymi bramami zaniedbane Zarzecze od dwudziestu lat uchodzi za jedną z najbardziej urokliwych części miasta i ukochane miejsce artystycznej bohemy. Tu przez prawie trzy lata mieszkali Gałczyńscy, a na pobliskich podwórkach swe dzieciństwo spędził operowy śpiewak Bernard Ładysz.
Szedłem zamyślony. Zatrzymałem się nagle, przy domu na ulicy Užupio 5. Na ścianie wisiał przytwierdzony do muru wykonany z brązu płaszcz. Szynel wojskowy naturalnej wielkości. Zawisł w tym roku w miejscu ostatniej warty niezwykłego człowieka. Dochodziła ósma. Promienie sierpniowego słońca tańczyły w okiennicach. Wróciłem do śpiącej rodziny, na ulicę Wiwulskiego do hotelu o tej samej nazwie.
Geniusz
To kowieński biskup Algirdas Jurevičius po raz pierwszy przyrównał go do św. Marcina. Potem porównanie to słyszałem wielokrotnie. Rozmawialiśmy w czerwcu pod białą wieżą kaplicy Objawień w sanktuarium w Szydłowie (lit. Šiluva). – Antoni Wiwulski był pierwszym architektem i rzeźbiarzem pochodzącym z Litwy, który ukończył Wiedeńską Akademię Architektury i Państwową Wyższą Szkołę Sztuk Pięknych w Paryżu – słyszałem pod zaprojektowaną przez niego neogotycką 44-metrową przypominającą rakietę wieżą. – Jego historia przypomina opowieść o św. Marcinie, który podarował biedakowi połowę płaszcza. Gdy architekt brał udział w obronie Wilna przed wojskami sowieckimi, oddał swój płaszcz zmarzniętemu na kość towarzyszowi. Sam nabawił się ciężkiego zapalenia płuc i po kilku dniach zmarł.
Urodził się 20 lutego 1877 roku. Wiedeńską Akademię Architektury ukończył z wyróżnieniem. „Otrzymałem dyplom, zwyciężyłem we wszystkich niemal konkursach organizowanych przez Wydział Architektury. Uczyłem się też rzeźby samodzielnie. Teraz wstępuję do Akademii Sztuk Pięknych w Paryżu. Kocham rzeźbę, lubuję się w tych kamiennych, a przecież jakże żywych kształtach!” – pisał młodziutki artysta.
Nad Sekwaną, w domu syna Adama Mickiewicza – Władysława, wokół którego skupiała się Polonia, poznał Ignacego Jana Paderewskiego. Ponieważ w czasie sześcioletnich studiów w École des Beaux-Arts Wiwulski chorował na gruźlicę i często klepał biedę, pianista zaprosił go na kurację do swej szwajcarskiej rezydencji w Mores. Do tego stopnia zachwycił się pracami przybyłego ze wschodu architekta, że powierzył mu wykonanie niezwykłego pomnika.
Świętujemy!
Co tam się działo! Odsłonięcie monumentu w samo południe 15 lipca 1910 roku, dokładnie w 500. rocznicę bitwy pod Grunwaldem, zamieniło się w gigantyczną uroczystość patriotyczną. Było to możliwe jedynie w Krakowie, w zaborze austriackim. Autonomia galicyjska pozostawiała Polakom sporą swobodę. Od 41 lat językiem urzędowym w administracji i sądownictwie był polski.
Zwycięstwo Jagiełły nad zakonem krzyżackim urosło wprawdzie do miary mitu i w czasie zaborów stało się symbolem walki z niemieckim żywiołem (od dekady czytano z wypiekami na twarzach Sienkiewiczowskich „Krzyżaków”), nie sądzono jednak, że na odsłonięcie wysokiego na 24 metry pomnika, którego fundatorem był Paderewski, zjedzie do Krakowa ponad 150-tysięczny tłum. „Praojcom na chwałę – braciom na otuchę” – czytali ci, którzy mieli szczęście przecisnąć się najbliżej postumentu. Kraków eksplodował. Konnica, procesje, „krakowiacy i górale” w strojach regionalnych, kwiaty, śpiewy. Co ciekawe, świętowanie nagrano i można je dziś obejrzeć na YouTubie. Pochodzący z Litwy król spoglądał ze szczytu granitowego cokołu na słynne dwa miecze i figurę swego brata, z którym przez długie lata ostro wojował. U stóp wielkiego księcia litewskiego Witolda leżał śmiertelnie raniony Ulrich von Jungingen.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Przed odmówieniem modlitwy Anioł Pański Papież nawiązał także do „brutalnych ataków” na Ukrainie.
Msza św. celebrowana na Placu św. Piotra stanowiła zwieńczenie Jubileuszu duchowości maryjnej.
„Bez faktów nie może istnieć prawda. Bez prawdy nie może istnieć zaufanie.