Na dłuższą chwilę zatrzymałem się przy płaszczu. W miejscu ostatniej warty znakomitego architekta i rzeźbiarza, o którym od stu lat nie bez powodu mawia się „wileński święty Marcin”.
Antoni Wiwulski tworzył rzeźby w Paryżu. W konspiracji. Wersja oficjalna? To postument zamówiony przez jedno ze szwajcarskich miast. Ponieważ prace nad posągiem Jagiełły przerwała nagła choroba artysty, a mijał ostateczny termin oddania modeli gipsowych do odlania w brązie w starej francuskiej firmie Malleset, artysta przygotował posąg króla jako spatynowany na brąz model gipsowy. Gipsowy Jagiełło królował z pomnika przez trzy lata. W czerwcu 1910 roku gigantyczne figury ruszyły do Galicji przez Szwajcarię w siedmiu specjalnie skonstruowanych wagonach. Nie obyło się bez gorących sporów. Ostro wadzono się o miejsce lokalizacji, o to, czy lepszy będzie Wawel, plac Świętego Ducha czy Matejki. Ostatecznie wygrała ostatnia opcja. Pomnik stanął przed Akademią Sztuk Pięknych. „Dzieło, na które patrzymy, nie powstało z nienawiści. Zrodziła je miłość głęboka ojczyzny, nie tylko w jej minionej wielkości i dzisiejszej niemocy, lecz i w jej jasnej, silnej przyszłości”– wołał Ignacy Jan Paderewski. Pomnik przyniósł Wiwulskiemu wielką sławę. Nic dziwnego.
W roku wybuchu II wojny hitlerowcy zmienili go w kupę gruzów, a zrekonstruowano go dopiero w 1976 roku wedle projektu Mariana Koniecznego.
Ze wzruszeniem
Ileż razy jako brzdąc patrzyłem na ten wiszący u babci obraz. Trzy potężne białe krzyże spoglądają na zalane słońcem miasto. „Wilno” – to słowo wypowiadało się z rozrzewnieniem. Tu sięgają korzenie rodziny. Nie miałem wówczas pojęcia, że stanęły one na Górze Trzykrzyskiej w 1916 roku, podczas okupacji niemieckiej. I że ich autorem był Wiwulski. Do dziś są najjaśniejszym punktem miasta. Strzegły przechodzącego z rąk do rąk Wilna do 1951 roku, gdy pod osłoną nocy komuniści wysadzili je w powietrze. Dopiero przed trzydziestu laty społeczeństwo wolnej Litwy wzniosło ponownie te gigantyczne krzyże.
Po zagranicznych wojażach Wiwulski osiadł nad Wilią. W setną rocznicę śmierci Tadeusza Kościuszki w ścianę kościoła św. Jana wmurowano pamiątkową tablicę jego projektu.
W 1913 roku rozpoczął budowę wielkiej modernistycznej bazyliki Najświętszego Serca Jezusowego. Gdy pod miasto podchodzili bolszewicy, wstąpił do Samoobrony Wileńskiej, która już w 1918 roku upomniała się o przynależność Wilna do odradzającego się państwa polskiego. Wszedł w jej szeregi, choć od samych mieszkańców słyszał, by nie porzucał pracy architekta. Odparł wówczas: „Jeśli Bóg uzna mnie za godnego, nie zginę, a jeśli się znajdzie godniejszy, to na cóż mam życie oszczędzać”.
Lód
Nocą 3 stycznia 1919 roku, gdy Niemcy w popłochu opuszczali Wilno, a na miasto nacierali Sowieci, architekt stał na warcie. Na Zarzeczu, sto metrów od krętej Wilejki. Wiał lodowaty wiatr. Widząc zziębniętego towarzysza, bez wahania oddał mu swój wojskowy płaszcz. Przeziębił się i zmarł po tygodniu na ostre zapalenie płuc. Po jego śmierci w mieście mówiono powszechnie: „odszedł święty”, a w pogrzebie wzięły udział nieprzebrane tłumy. 84-letni Władysław Mickiewicz położył na jego grobie na Rossie chryzantemy.
„Wiwulski był głęboko wierzącym człowiekiem. Wysoki, wychudzony, schorowany, ale zawsze starannie ubrany. Ciemne, falowane włosy. I te jasne, wesołe, sypiące iskrami oczy. Z całej jego postaci biła dobroć, jasność, wesołość” – wspomniał ks. Walerian Meysztowicz, autor monografii poświęconej rodzinnej Kowieńszczyźnie.
Wspinam się na położony na wzgórzu cmentarz. – A może pokazać panu groby Syrokomli i Wiwulskiego? – przy płycie „Matka i serce Syna” zaczepia mnie jakiś liczący na drobne na piwo Polak. – Nie. Dziękuję! Oba nagrobki znajduję przy tej samej alejce.
Po śmierci w kieszeniach architekta znaleziono kawał czarnego litewskiego chleba, 20 kopiejek, obrazek Najświętszego Serca Jezusowego, różaniec i własnoręcznie zapisaną karteczkę z sentencjami św. Teresy: „Nie smuć się niczem, nie drżyj przed złej doli biczem/ Wszystko to pył/ Bóg jest niezmienny, a cel twój promienny/ Zdążaj wytrwale co sił/ W kim Bóg siedlisko obrał na wszystko, ten będzie... żył”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Przed odmówieniem modlitwy Anioł Pański Papież nawiązał także do „brutalnych ataków” na Ukrainie.
Msza św. celebrowana na Placu św. Piotra stanowiła zwieńczenie Jubileuszu duchowości maryjnej.
„Bez faktów nie może istnieć prawda. Bez prawdy nie może istnieć zaufanie.