Wszedł do tynieckiego kościoła i wtedy coś w nim pękło, albo lepiej: coś się w nim otworzyło. Zabłysło światło – jego źródło znalazł w Wielkopolsce.
Niech boją się Boga,
Gdy wrócił do domu, rodzice właściwie się ucieszyli. Kiedy szedł do pallotynów, zastanawiali się, ile w tym dziecinady, i uznali, że całkiem sporo, dlatego nie dawali synowi zbyt wielkich szans na pozostanie w zgromadzeniu. Miał wrócić po kilku miesiącach, może po roku. Tymczasem lata płynęły, a oni coraz bardziej przywykali do myśli, że Robert będzie pallotyńskim księdzem. Gdy wrócił – zaskoczenia nie ukrywali, podobnie jak i szczerej radości. Synek znowu w domu. Wrócił dojrzalszy, czego najlepszym dowodem było to, że poszedł do pracy. Ciężkiej, bo zazwyczaj po więcej niż osiem godzin dziennie – jako stolarz.
– Budowałem domki letniskowe – to była specjalność zakładu, w którym znalazłem zatrudnienie – mówi. – Po roku mogłem dokończyć studia. W Świdnicy pod kierunkiem ks. Dominika Ostrowskiego pisałem pracę magisterską z liturgiki. Kontynuowałem swoje zainteresowania z czasów pallotyńskich. Pisałem o „paschalnym wymiarze chrztu w świetle katechez przedchrzcielnych i mistagogicznych Cyryla Jerozolimskiego” – recytuje tytuł. Jednocześnie pielęgnował swoje duchowe poruszenia. Przewodnikiem w Mieroszowie był jego nowy proboszcz, ks. Krzysztof Cebula. Równocześnie zaczął bywać w benedyktyńskim klasztorze w Lubiniu.
– Zachwyciłem się atmosferą Tyńca, ale w internecie znalazłem coś bliżej, dlatego zacząłem odwiedzać braci w Lubiniu – wyjaśnia. – Najpierw były to gościnne wizyty – mówi. – Siłą rzeczy poznawałem fragmenty prawdy o mieszkańcach Lubinia. Mnie to nie wystarczało – tłumaczy.
Czysta miłość braterska
Bo co widzisz, gdy tu przyjeżdżasz gościnnie? Uśmiechniętą twarz brata, tzw. prefekta domu gości (wtedy brata Serafina). Serdeczny i pomocny mnich ma za zadanie wprowadzić cię w plan dnia, pokazać, co, gdzie i jak. Włączasz się także w rytm modlitw liturgią godzin. Wtedy jednak stajesz w kaplicy (zimą) albo w kościele z monolitem mnichów recytujących lub śpiewających psalmy. Twarze mają różne, ale zachowują się tak samo: czynią znak krzyża, klękają, kłaniają się, siadają – wszyscy jednocześnie. Podobnie w refektarzu… Nawet serwety na habity zakładają jak na komendę. Widzisz ludzi reguły, zwyczaju, tradycji. Porządku, który trzyma ich w ramach benedyktyńskiego świata. Jednak poza liturgią, poza posiłkiem, poza tym, co wspólnotowe, stają się kimś więcej. Odkrywają swoją historię, swoje charaktery, swój temperament, swoje życiowe doświadczanie. Indywidualności.
– Pamiętam też, że ujęło mnie zaufanie, którym od razu mnie obdarzyli. Wręczyli mi klucz, który otwierał właściwie wszystkie drzwi, i pozostawili nadzorowi własnego rozumu i sumienia – wspomina. – Pamiętam też koty – kilka naraz, siedzące na parapecie i pod oknem. Nigdy wcześniej nie rzuciła mi się w oczy taka kocia gromada. I jeszcze siła, z jaką poruszyła mnie modlitwa po łacinie (nieszpory są zawsze w tym języku) – to pamiętam z tamtego czasu – wylicza. Niby już skończył, gdy dodaje: – Jeszcze cisza. Ona może po prostu aż zaboleć. Cisza, która pozwala ci siedzieć wewnątrz. Siebie. Cisza, która staje się murem, a ten chroni cię przed rozbieganiem, ale też ucieczką. Cisza, która gwarantuje spokój, a ten jest wstępem do pokoju. Ducha. Cisza wreszcie, która pozwala usłyszeć serce. To fizyczne, gdy bije, i to duchowe, w którym mieszka Bóg. Objawienie – idzie coraz głębiej.
I może właśnie wtedy uświadomił sobie, że ta cisza daje mu jeszcze coś, dla niego bardzo naturalnego. Właściwie ona mu to oddaje. Zwraca mu siebie – chłopca, którym był, a którego przez lata traktował po macoszemu. Tego, który lubił samotność, trochę wycofanego, ale czujnego i szczerego. Oszczędnego w ekspresji, ale tylko dlatego, żeby słowom i znakom, gestom i spojrzeniu nadawać, możliwie zawsze, sens. Przejrzystość.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Przed odmówieniem modlitwy Anioł Pański Papież nawiązał także do „brutalnych ataków” na Ukrainie.
Msza św. celebrowana na Placu św. Piotra stanowiła zwieńczenie Jubileuszu duchowości maryjnej.
„Bez faktów nie może istnieć prawda. Bez prawdy nie może istnieć zaufanie.