Wszedł do tynieckiego kościoła i wtedy coś w nim pękło, albo lepiej: coś się w nim otworzyło. Zabłysło światło – jego źródło znalazł w Wielkopolsce.
Kochać swojego opata
Kiedy po półrocznym postulacie wreszcie wkładał czarny habit, był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Wtedy też usłyszał swoje nowe imię: Daniel. – Przeor, brat Izaak, nadał mi je pewnie z powodu moich zainteresowań prawosławiem, a szczególnie św. Danielem i św. Szymonem. Obaj należą do bardzo oryginalnych pustelników zwanych stylitami, czyli słupnikami – wyjaśnia. Dwa lata nowicjatu to czas, gdy poznaje mężczyzn, którzy tworzą lubińską rodzinę św. Benedykta. – Bo nie ma czegoś takiego jak powołanie benedyktyńskie – brat Daniel powtarza za swoim mistrzem nowicjatu, o. Maksymilianem. – Jest za to powołanie do życia w konkretniej wspólnocie: lubińskiej, tynieckiej czy z Biskupowa – tłumaczy. Mówi też o budowaniu tożsamości mnicha. Nowicjat to czas, gdy kładzie się fundament pod resztę życia. Poznaje się regułę, historię monastycyzmu, łacinę i śpiew gregoriański. Studiuje się Ewangelie synoptyczne. Dzień wygląda podobnie jak potem, przez resztę mniszego życia. Pobudka o 5.30, jutrznia, modlitwy indywidualne i Msza św., śniadanie, a po nim praca, modlitwa w środku dnia, obiad, godzinna sjesta. Od 14.00 znowu praca, do nieszporów o 17.00. Na ostatniej prostej dnia: kolacja o 18.00, studium i o 20.00 kompleta z godziną czytań. O 21.00 można powoli szykować się na spoczynek.
Ale dopiero od 16 maja 2013 roku brat Daniel może sprawdzać, czy fundament jest wytrzymały. Od trzech lat jest już „na ślubach”, wprawdzie czasowych, ale znaczy to już, że ponosi pełną odpowiedzialność za urzędy i funkcje, jakie mu zostają powierzone. A nie jest tego mało: ogrodnik (sad i warzywnik), zelator nowicjatu (organizuje nowicjuszom pracę), opiekun ministrantów (benedyktyni w Lubiniu prowadzą też parafię), przewodnik wycieczek, strażnik kalendarza liturgicznego. – Zajęć jest sporo, dlatego trzeba trochę powalczyć, żeby zachować rytm modlitwy, szczególnie tej osobistej – przyznaje. – Czasami wydaje się, że życie mnicha jest takie poukładane. Owszem, ramy są, ale samemu trzeba je wypełniać – dodaje.
Mimo obowiązków jest też czas na zainteresowania. Niektórzy uprawiają sport, inni oddają się pracy naukowej (o. Maksymilian czy o. Karol), brat Robert fotografuje, a ojciec Patryk zajmuje się ziołolecznictwem (on czuwa nad procesem powstawania sławnej lubińskiej „Benedyktynki”, leczniczego likieru sporządzanego według XV-wiecznej receptury). – A w tym wszystkim ma być uwielbiony Bóg – tego wymaga reguła – mówi brat Daniel, który „po godzinach” oddaje się dialogowi ekumenicznemu.
Nic nad Chrystusa
Podczas obłóczyn przeor pyta: „O co prosisz?”. A kandydat na mnicha odpowiada: „O zmiłowanie Boże i o współbraterstwo z wami”. – Potrzebuję tego, żeby szukać odpowiedzi na Chrystusowe pytanie: „Przyjacielu, po coś przyszedł?” – zapewnia, milknie i potem ściszonym głosem ciągnie dalej. – Ono zostało zadane w bardzo dramatycznych okolicznościach: Ogród Oliwny, Judasz, godzina zdrady, początek męki, krzyż jest bardzo blisko. To godzina próby i tak rozumiem swoje powołanie. Chcę swoim życiem, pracą i otwartością na Boga odpowiadać inaczej niż Judasz, za chwilę Piotr i reszta apostolskich tchórzy. Chcę odpowiadać jak Maryja pod krzyżem i jak Jan, albo przynajmniej jak Józef z Arymatei; może jak Magdalena przy pustym grobie lub jak uczniowie z Emaus; jak Tomasz w Wieczerniku albo jak Piotr nad jeziorem. Sporo zależy od czasu, okoliczności i miejsca… Choć co do tego ostatniego można być pewnym: zawsze będzie to Lubiń – świat, gdzie znalazłem braterstwo i gdzie pozwalam się znajdować Panu – kończy.
Już pora na modlitwę w środku dnia.
Śródtytuły to fragmenty z Reguły św. Benedykta z 72 rozdziału „O dobrej gorliwości, którą mnisi mają okazywać”
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.