Konflikty w północnej Kenii, to wyrok na cały region, zapomniany przez decydentów rządowych i organizacje międzynarodowe. To brak dróg, chorzy umierający na banalne choroby czy dzieci żebrzące nie pieniądze, ale o wodę.
Radosław Malinowski Turkana Samo południe. Samolot linii Nairobi – Lodwar kołuje na małym pasie do lądowania. Delektując się dobrodziejstwem klimatyzacji czujemy co nas czeka na zewnątrz.
Powietrze drga, rozgrzane przez czarną masę wylanego asfaltu. Silniki maszyny unoszą tumany kurzu i piasku. Przez miasto przewalają się podmuchy wiatru – który niesie jeszcze większą spiekotę. Na oddech od żaru przyjdzie nam poczekać do zmroku.
Kraj słońca i tęsknoty
Jesteśmy w Lodwar, jednym z miast północy Kenii, zupełnie odmiennym od otoczonego górskim chłodem Nairobi, czy przepełnionej morską bryzą Mombasy. Lodwar, tak jak i cała północ Kenii jest inny. To kraj przetrwania, gdzie przyroda nie jest przyjazna zwierzętom, a tym bardziej ludziom.
To kraj półpustyń, wyschniętych rzek, kolczastych drzew, ale przede wszystkim kraj słońca, które reguluje rytm życia pojedynczego człowieka, jak i całych społeczności.
CFCRR Kenia Północ Kenii jest obszarem zamieszkałym przez wiele grup etnicznych, które potrafią przeżyć tam, gdzie trzeba im żyć. Turkana, Samburu, Pokoth, Dasenach, Marsabit. To dumni, wysocy ludzie, przyzwyczajeni do zmagań – z naturą i… między sobą.
I właśnie dlatego tu jestem i mój udział w kościelnym projekcie Shalom Centre For Conflict Resolution and Reconciliation (CFCRR), którego celem jest zakończenia konfliktów międzyplemiennych, konfliktów, które, bagatela, ciągną się od dziesiątek pokoleń. Wielu już próbowało. Rządy, organizacje pozarządowe, gwiazdy popkultury, czy różni prorocy...
Jedni wierzyli, że przyczyną jest woda, i zaczęli budować studnie. Dziś, tak jak strategiczne cele na wojnie, są one przedmiotem niezgody. Inni twierdzili, że wojnę powoduje ilość posiadanej broni. Fakt, prawie każdy dorosły mężczyzna nosi przy sobie kałasznikowa. Kolejne akcje powszechnego rozbrojenia udowodniły jednak, że tylko handlarze bronią są ich beneficjentami.
Jeszcze inni wierzą w siłę polityki, porozumień międzyresortowych, komisji granicznych. Organizują konferencje, spotkania, debaty, publikują raporty i wytyczne. A w międzyczasie ludzie tęsknią za pokojem.
Czuć tą tęsknotę, w opowieściach o ostatnich napadach, w żalu za zabitymi przyjaciółmi, w słowach przepełnionych nadzieją.
CFCRR, o. Patryk Devine Źródła konfliktu
W tą tęsknotę wpisuje się ten projekt Stowarzyszenia Misji Afrykańskich. Założony przez irlandzkiego misjonarza, o. Patryka Devine, chce dotrzeć do źródeł konfliktu, zbadać przyczyny, które pomogą zaleczyć skutki.
Grupa pracowników CFCRR, na którą składają się misjonarze, pracownicy naukowi, wolontariusze i przedstawiciele miejscowych plemion organizuje spotkania w poszczególnych parafiach.
Przez trzy dni omawiane są teorie konfliktu, jego przyczyny, schematy zachowań, wreszcie perspektywy pokoju i pojednania – pojednania mimo świeżych grobów, mimo ran i okaleczeń, mimo rodzin bez ojców, matek, sióstr czy braci – ofiar konfliktu. Ale pełne teorii spotkania to dopiero początek. Na każdym z nich formuje się specjalna grupa, która pomoże koordynować badania nad prawdziwymi przyczynami lokalnego konfliktu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.