Przypięli skrzydła

Jak tu ściągnąć kleryka z wyżyn i piedestałów do prozy swojego domu? Czy w ogóle tak wypada i czy się chłopak, znaczy kleryk, na to zgodzi? A i owszem. Czemu nie?

Reklama

Kto to jest kleryk? Właściwie to… ksiądz, tylko bardzo młody. To nic, że bez święceń, to nic, że niedokształcony, to nic, że bez kościelnego wyrobienia. Z tym nie ma problemu. Za to poważnym zgrzytem jest… brak sutanny. Więc tym, co jej nie mają, trzeba pomóc. Koniecznie! Żeby wreszcie był już kompletny.

Dla nas i całego świata, i dla mnie

Dobiegła końca pobożna modlitwa. W kościele św. Barbary w Walimiu kilka niezawodnych uczennic Pana właśnie rozważało Jego miłość i miłosierdzie. Wychodzą z kościoła z rozpromienionymi twarzami i może chciałyby podzielić się swoimi wrażeniami, ale zwycięża lęk. Pędzą więc do domów. Uciekają przed burzą.

Na posterunku przed Panem, w Jego domu, zostaje Danuta Marcińczyk. Czuje się tu jak u siebie. Dumna z wystroju kościoła, chwali proboszcza za gospodarność i pracowitość. Uwij a się przy ołtarzu. Bez skrępowania, ale z taktem, dygając przed Najświętszym za każdym razem, gdy trzeba przejść z jednej strony na drugą. Mszał, ampułki, kielich i nakrycie ołtarza. A potem poprawić kwiaty, przetrzeć płycizny ołtarza, skubnąć z dywanu kilka paprochów. – Kocham Kościół – szepcze nieśmiało i milczy. Wreszcie dodaje: – Kocham Kościół mojego Pana – i znowu w zakrystii zalega cisza. Co teraz? Jak to powiedzieć? Żeby nie dać się złapać w dwuznaczność. – Kocham kapłanów, którzy dla nas i całego świata są darem Pana – wyznaje z ulgą. Teraz będzie już łatwo, bo wszystko jest już jasne.

Byle co nie dla Boga

– Nie jest dzisiaj łatwo być normalnym młodym człowiekiem, a co dopiero młodym księdzem, znaczy się klerykiem – przekonuje kościelna z Walimia. – Świat jest bardzo atrakcyjny, to nie czarno-szary, zgrzebny socrealizm, ale feeria barw, pokus i możliwości. A oni rezygnują z tego i twierdzą, że jest w życiu coś ważniejszego. Głupie! Głupie w oczach świata! – zapewnia, składając puryfikaterz. – A przecież tak naprawdę będą kiedyś odprawiać Mszę św., będą rozgrzeszać w imię Boga, będą znakami nadziei, dla nas, którym potrzeba Boga dotknąć – ciągnie wątek. – Dlatego nie jest łatwo wpuścić takiego człowieka do domu – mówi i znowu milknie. – Proszę na nich popatrzeć: przystojni, uzdolnieni, atrakcyjni i… nie dla nas – uśmiecha się. – Wiem, wiem, „Pan Bóg byle czego nie potrzebuje”, ale tak po ludzku, to oni na zmarnowanie idą – nie rezygnuje z tematu, nie rezygnuje z uśmiechu. – Dopiero jak się na takiego młodzika popatrzy z poziomu ołtarza, to wszystko się w sercu układa na swoim miejscu – rozładowuje napięcie. – A co mi powiedzieli na pożegnanie? – dopowiada. – Proszę się za nas modlić, żebyśmy wytrwali w powołaniu. Co to znaczy? Że oni wiedzą, że są tylko ludźmi i że świat jest bardziej atrakcyjny niż ołtarz? Chyba nie o to im szło. Myślę sobie… – cisza. Czekanie. Napięcie rośnie. – Myślę sobie, że oni już wiedzą, jak łatwo jest zmarnować życie. Trochę emocji pomieszanych z egoizmem i pychą, to takie ludzkie, i tragiczna decyzja gotowa. A potem życie z piętnem niewierności. Nie zazdroszczę – kończy. Pęk kluczy w garści. Burza już przeszła. Trzeba zbierać się do domu.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama