Stajemy się coraz bardziej zależni – i coraz bardziej bezradni. Świat, na który postawiliśmy się chwieje i nie wiemy jak go podeprzeć.
Wielkiej Brytanii nie opanuje "kultura strachu", „Zadłużeni drżą” – czytam. Wcześniej: czy grozi nam Norwegia, ptasia i świńska grypa, zamachy terrorystyczne na całym świecie, począwszy od World Trade Center (niedługo będzie dziesiąta rocznica).
Coraz wyraźniej widać, że żyjemy w kulturze strachu. Ten strach nie maleje wraz z rozwojem i postępem naukowym. Wręcz przeciwnie: wydaje się wzrastać. Nowe odkrycia, nowe technologie, wspaniałe pomysły na świat bez przemocy i nienawiści jeden po drugim ponoszą klęskę. My tymczasem stajemy się coraz bardziej zależni – i coraz bardziej bezradni. Świat, na który postawiliśmy się chwieje i nie wiemy jak go podeprzeć.
Ks. Lewandowski pisał niedawno „w ciągu jednego, może dwóch pokoleń, zatraciliśmy umiejętność radzenia sobie w sytuacjach trudnych. Czyli coś, co decydowało o tym, że z różnych nieprzewidzianych kataklizmów, nieszczęść i innych zawirowań, człowiek wychodził zwycięsko. To radzenie sobie z nieprzewidzianymi okolicznościami zakłada hart ducha i umiejętne korzystanie z dostępnych środków.” To prawda: jesteśmy rozpaczliwie zależni od technologii. Ale to nie jest jedyny problem.
Nie umiemy już żyć na niższym poziomie. Nie wyobrażamy sobie pracy bardziej intensywnej. Nie potrafimy w końcu korzystać z najważniejszego źródła siły, jakim jest drugi człowiek żyjący obok. Członek rodziny, sąsiad, znajomy, przechodzień na ulicy.
Tymczasem to właśnie drugi człowiek jest tym, który może podeprzeć mój chwiejący się świat. Człowiek, na którego będę mógł liczyć. Człowiek, od którego przyjmę pomoc bez poczucia upokorzenia, bez wiszącego nad głową jak miecz Damoklesa zobowiązania do rewanżu.
Nie umiemy być wdzięcznymi. Nie chcemy być wdzięcznymi. Wolimy poczucie samowystarczalności. A w najgorszym wypadku transakcje handlowe. W końcu za wsparcie też można zapłacić profesjonaliście… Póki oczywiście jest z czego płacić.
Pozostaje jeszcze jedno pytanie. O nadzieję, która płynie z wiary, że jest Ktoś, kto obiecał, że będzie obok. Zawsze. Ktoś, kto zapewne nie załatwi wygranej w Lotto, ale doda sił, by walczyć, postawi na drodze ludzi którzy pomogą, w końcu pokaże, że nie wszystko co uważałam za konieczne jest naprawdę do życia potrzebne. Ktoś, kto z każdego zła i każdej trudności potrafi wyprowadzić dobro.
Jan Paweł II swój pontyfikat zaczął od słów: nie lękajcie się. Człowiek, który wiele w życiu przeszedł i z niejednego pieca chleb jadł wiedział to, o czym zapomnieliśmy. Potrafił dawać i potrafił brać. I miał niezłomną nadzieję.
Warto na niego popatrzeć nie jak na niedościgły pomnik, ale wzór życia, które powinno być zwyczajne.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.