Rehabilitacja ducha

– W pokonywaniu choroby trzeba cierpliwości. Każdy przemierza swoją drogę indywidualnie. Jedni potrzebują mniej, a inni więcej czasu, by podnieść się i nie ulec zwątpieniu. Jest to trudne, ale możliwe – mówi wiceprezes ksiądz Waldemar Sądecki.

Tylko na zaproszenie

W miarę rozwoju ośrodka stopniowo poszerzała się też jego oferta. Powstawały różne formy terapii. Jedna z nich zaczyna się w Klubie Samopomocy, do którego należą zarówno ludzie dotknięci chorobą psychiczną przebywający w szpitalu, jak i chorzy z zewnątrz. – Na tym etapie staramy się, żeby chory spojrzał inaczej na swoje życie. Zobaczył, że jest w stanie budować na nowo kontakt ze społeczeństwem, wchodzić w relacje z innymi pomimo wcześniejszego odrzucenia przez kolegów, przyjaciół – podkreśla ks. Waldemar Sądecki. Rehabilitację społeczną można kontynuować w Środowiskowym Domu Samopomocy. Tam kładzie się nacisk na ponowne przystosowywanie się chorego do pełnionych wcześniej ról społecznych. – Na przykład żonę, męża, matkę, ojca uczymy odpowiedzialnego wchodzenia w swoje obowiązki. Staramy się, by następowała trwała remisja, a podopieczny nie musiał wracać do szpitala. Kontrolujemy przyjmowanie leków i monitorujemy  stan zdrowia – opowiada ks. Waldemar.

Chorzy korzystają też z pracowni, m.in. kulinarnej, dekoratorskiej, komputerowej, ceramicznej, plastycznej, muzycznej, teatralnej, stolarskiej, jak również z porad psychologa i kapelana. W sumie ok. 60 osób czuwa nad podopiecznymi w tym domu. – Każdy z nich ma indywidualny plan rozwoju. Bierzemy pod uwagę relacje w rodzinie, plany na przyszłość, relacje z innymi – dodaje wiceprezes. Kolejnym krokiem, jaki może zrobić chory, jest wzięcie udziału w Warsztatach Terapii Zajęciowej. W ŚDS podopieczni nie biorą na siebie obowiązków sprzątania, gotowania prania itp. – W ramach WTZ sami wykonują te czynności. Jeśli wypełniają to wszystko sumiennie, dostają drobną zapłatę w wysokości 50–60 złotych – mówi ks. Waldemar i dodaje, że jest to rodzaj zachęty do powrotu do pracy. Dla niektórych są to pierwsze zarobione pieniądze, bo choroba sprawiła, że nigdy nie pracowali. Usamodzielnienie się często wymaga odizolowania się pacjenta od rodziny, która cały czas traktuje go jak małe dziecko. Obecnie stowarzyszenie posiada dwa budynki zamieszkane przez 24 osoby. Do tych domów wchodzi się jedynie na zaproszenie mieszkańców.

Gotowanie i poezja

Ukoronowaniem tej drogi do samodzielności było stworzenie w 2009 roku Zakładu Aktywności Zawodowej. W ramach tej inicjatywy pracują 34 osoby z zaburzeniami psychicznymi. Zakład dziennie przygotowuje 200–300 posiłków, obsługując wszelkiego rodzaju spotkania okolicznościowe, konferencje. W zabytkowym dworku w dzielnicy Głusk można podjąć kilkadziesiąt osób. Pracownicy niepełnosprawni w stopniu znacznym dają sobie znakomicie radę jako kucharze, kelnerzy, pomocnicy przy cateringu. Cały czas programem stowarzyszenia objętych jest około 150 osób. Gdyby nie możliwości, jakie oferuje ośrodek, wielu chorych pozostawałoby w domu i oglądało telewizję. A jak mówi Andrzej, to najgorsze, co mógłby robić. Dzięki rehabilitacji zaczął pisać wiersze i przynosi mu to olbrzymią radość. Patrząc na tych, którzy pokonali ograniczenia wynikające z choroby  Andrzej ma wielką nadzieję, że i jemu się uda. – Jeden z naszych pacjentów obecnie pracuje jako informatyk w bardzo dobrej firmie. Pewien mężczyzna był kierowcą tira, ale choroba go wyeliminowała z zawodu. Po przejściu rehabilitacji w naszym stowarzyszeniu wrócił ponownie na rynek pracy – opowiada prezes.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11