Abp Józef Guzdek o Kościele w Polsce dziś.
Archidiecezja białostocka od lat stara się rozwijać dialog ekumeniczny i międzyreligijny, stając się dla wielu wzorem współpracy i wzajemnego szacunku. Tu nie ma innej drogi jak współpraca, choćby z tego powodu, że w tym rejonie Polski zawieranych jest wiele małżeństw mieszanych, szczególnie katolicko-prawosławnych.
Kiedy w wielu rejonach naszej Ojczyzny, raz w roku, w ramach Tygodnia Ekumenicznego organizowane są spotkania i wspólna modlitwa z prawosławnymi, na Podlasiu spotkania takie są bardzo częste, niemal codzienne. Bardzo dobrze układają się nam relacje z abp. Jakubem, prawosławnym metropolitą białostocko-gdańskim. Podobnie, bardzo poprawne są relacje między proboszczami różnych wyznań na poziomie parafii naszej archidiecezji. Od dwóch lat w Wielkim Poście organizowane są nabożeństwa i rekolekcje dla małżeństw mieszanych.
Nowy fenomen archidiecezji to Sokółka. W sposób absolutnie nieplanowany – w ciągu ostatnich 15 lat – wyrosło tam sanktuarium kultu eucharystycznego. Jaki jest oficjalny status tego miejsca i wydarzeń z 2008 roku?
- W ostatnim roku Sokółkę odwiedziło ok. 60 tys. pielgrzymów w zorganizowanych i zgłoszonych grupach. Szacuje się, że drugie tyle osób nawiedziło sanktuarium sokólskie w grupach niezgłoszonych, które docelowo udawały się do Wilna czy sanktuarium MB Różanostockiej, a nawet przy okazji nawiedzenia sanktuarium Miłosierdzia Bożego z relikwiami bł. ks. M. Sopoćki i sanktuarium bł. Bolesławy Lament w Białymstoku.
Do Sokółki przybywają też liczni indywidualni pielgrzymi, w liczbie kilkunastu tysięcy rocznie, szczególnie w miesiącach letnich – od maja do września. Zatrzymując się na indywidualnej modlitwie w kaplicy adoracji, która jest otwarta przez cały dzień, chcą umocnić swoją wiarę w realną obecność Jezusa w Najświętszym Sakramencie, a także odnaleźć nadzieję i ratunek w trudnych sytuacjach życiowych. Wielu z tych pielgrzymów korzysta z sakramentu pokuty i karmi się Ciałem Chrystusa.
Jeśli chodzi o status prawny nic się nie zmieniło. Potwierdzeniem niezwykłości tego miejsca są budujące świadectwa nawróceń i otrzymanych łask, o które proszą pielgrzymi, a zwłaszcza liczne grupy wiernych, którzy uczestniczą we Mszy św., trwają na modlitwie i adoracji, co przecież jest istotą kultu eucharystycznego.
Na wschodzie archidiecezja białostocka ma długą granicę z Białorusią. Jak wiemy, dzieją się tam dramatyczne sceny, zdarza się, że ludzie giną. Na ile jest to wyzwaniem dla Kościoła? W jaki sposób Kościół włącza się w pomoc tym nieszczęsnym uchodźcom, którzy jej tam wymagają, ofiarom oszustwa i manipulacji ze strony Białorusi, ale jednak ludziom? Jak układa się współpraca z władzami i wojskiem na tych terenach?
- Przykazanie miłości Boga i bliźniego jest podstawowym przesłaniem głoszonym w naszych świątyniach. Kryzys migracyjny na granicy polsko-białoruskiej był i jest sprawdzianem autentyczności naszej wiary. Jeszcze jako biskup polowy, a później już jako metropolita białostocki, wielokrotnie byłem na granicy wspierając duchowo żołnierzy i funkcjonariuszy Straży Granicznej, strzegących naszego domu ojczystego. Osobiście mogłem się też przekonać, że w siedmiu naszych przygranicznych parafiach mieszkają katolicy, którzy są nie tylko wierzący, ale wiarygodni, tzn. potwierdzają swoją wiarę konkretnymi czynami. Wielu księży, a także osoby świeckie udzielały pierwszej pomocy tym, którzy jej potrzebowali po przejściu granicy. Równocześnie jako obywatele państwa polskiego, przestrzegali i nadal przestrzegają polskiego prawa, tj. nie angażują się w działania nielegalne, niezgodne z prawem. Ogromną pomoc migrantom świadczy Caritas Archidiecezji Białostockiej we współpracy z funkcjonariuszami Straży Granicznej, przekazując za ich pośrednictwem żywność, odzież i środki czystości. Niemal natychmiast po wybuchu wojny między Rosją i Ukrainą w Białymstoku zostało otwarte Centrum Pomocy Migrantom i Uchodźcom, które obecnie obejmuje wsparciem ponad 1200 osób. Udzielana jest w nim pomoc psychologiczna, prawna, prowadzone jest doradztwo zawodowe oraz nauka języka polskiego dla dorosłych i dzieci, przekazywana jest także żywność i odzież.
Pragnę również podkreślić, że będąc żywo zainteresowany tym, co dzieje się na granicy polsko-białoruskiej, oraz słysząc, jak niektóre osoby poniżały żołnierzy nazywając ich „śmieciem”, zaś funkcjonariuszy policji i Straży Granicznej „mordercami”, wielokrotnie apelowałem w kazaniach i mediach o powstrzymanie emocji. Cytowałem słowa Jezusa: „A to rozumiejcie: Gdyby gospodarz wiedział, o której porze nocy złodziej ma przyjść, na pewno by czuwał i nie pozwoliłby włamać się do swego domu” i prosiłem, aby nie emocje, chęć przypodobania się komuś, a nawet walki partyjne były powodem zainteresowania losem uchodźców, ale potrzeba rozumnego podejścia do wielkiego dramatu, który dotyczy wielu, szczególnie mężczyzn zwabionych obietnicą łatwego pokonania granicy i udania się do jednego z krajów Europy Zachodniej. Pomagać trzeba, ale jest coś takiego jak ordo caritatis. Nawet w świadczeniu miłosierdzia nie może zabraknąć mądrości, odpowiedzialności i wzajemnego szacunku. Nie mówiąc już o tym, że nie można tolerować głosu tych, którzy namawiali żołnierzy i funkcjonariuszy różnych formacji do złamania przysięgi lub ślubowania, zobowiązujących ich do strzeżenia granic nawet za cenę własnego życia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Symbioza między ludnością i przywódcą Kościoła katolickiego była natychmiastowa".
Wojna radykalnie zwiększyła potrzeby i po pomoc ustawia się teraz 1500 osób.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).
To nie wojna. T korzystanie z praw zagwarantowanych w konstytucji.