Charków jest obecnie najbardziej ostrzeliwanym przez Rosjan miastem na Ukrainie. Mimo to mieszka tam wciąż wiele rodzin z małymi dziećmi. Pomoc niosą im m.in. siostry ze Zgromadzenia Świętego Józefa, które mogą realizować swą misję dzięki wsparciu humanitarnemu otrzymywanemu systematycznie od papieża Franciszka.
„Kiedy rozległ się alarm przeciwlotniczy, bawiliśmy się z dziećmi na dziedzińcu parafialnym. Po kilku minutach usłyszeliśmy odgłos eksplozji w odległości około kilometra, natychmiast zabraliśmy dzieci do piwnicy kościoła, gdzie znajduje się również kaplica” – opowiada siostra Oleksia Pohrsnychna ze Zgromadzenia Świętego Józefa. Od 2018 roku posługuje ona w Charkowie, w greckokatolickiej katedrze św. Mikołaja. Wspominając krwawy atak z 15 września mówi o terrorze, w jakim codziennie żyją ukraińskie dzieci i o wyzwaniach związanych z pracą z najmłodszymi.
Pozostać w Charkowie
Charków, który w 2021 roku liczył prawie 1,5 mln mieszkańców, doświadcza ciągłych bombardowań od pierwszego dnia pełnoskalowej rosyjskiej inwazji. Na początku konfliktu wiele osób opuściło miasto, gdy jednak linia frontu się oddaliła wiele rodzin wróciło do swoich domów. Co więcej, to właśnie tam szukają schronienia rodziny uciekające z małych miasteczek i wiosek, które niedawno zostały zniszczone przez wojska rosyjskie. Właśnie dlatego tak wiele rodzin z dziećmi nadal pozostaje w Charkowie. Wybór ten podyktowany jest m.in. brakiem środków do życia, co wielu uniemożliwia wyjazd na bezpieczniejsze tereny, czy też faktem, że ktoś z rodziny walczy w pobliżu lub tym, że nie chce się porzucić niepełnosprawnych lub starszych krewnych. Charków jest obecnie najbardziej ostrzeliwanym miastem na Ukrainie.
Praca z dziećmi
W tym morzu ruin i cierpienia niezmordowanie posługują siostry Oleksia Pohrsnychna i Daria Panast ze Zgromadzenia Świętego Józefa. Druga z nich została ranna, gdy próbowała dostarczyć pomoc humanitarną do jednej z podcharkowskich wiosek. Jednym z największych wyzwań z jakimi codziennie mierzą się zakonnice jest praca z dziećmi i młodzieżą w greckokatolickiej parafii. „Dużym problemem jest to, że w obwodzie charkowskim prawie nie ma już otwartych szkół, przedszkoli i uniwersytetów, a nauczanie odbywa się wyłącznie online. Dzieciom i młodzieży brakuje przestrzeni do komunikacji i spotkań towarzyskich. Niektóre klasy zostały otwarte w metrze, ale bardzo niewiele dzieci ma możliwość uczęszczania tam na zajęcia, dlatego też staramy się angażować najmłodszych w różne działania przy naszej parafii. Rodzice, od samego początku wojny, wielokrotnie prosili nas o zorganizowanie zajęć i katechez dla ich dzieci. Nazywam tych rodziców «poszukiwaczami Boga», ponieważ są to ludzie, którzy być może rzadko chodzili do kościoła lub nigdy nie chodzili” – mówi siostra Oleksia.
Papieska pomoc
Swoją misję siostry w Charkowie mogą realizować m.in. dzięki pomocy otrzymywanej od papieża Franciszka za pośrednictwem Dykasterii ds. Posługi Miłosierdzia. W połowie sierpnia do miasta dotarły ciężarówki wypełnione żywnością, odzieżą, artykułami higienicznymi i lekarstwami. „Chciałabym wyrazić wdzięczność wszystkim ludziom, którzy nie zapominają o Ukrainie i nie zapominają o naszym Charkowie, który stawia opór – mówi wzruszona siostra Oleksia. – Szczególnie dziękuję Ojcu Świętemu i kard. Konradowi Krajewskiemu, który osobiście odwiedził nasze miasto dwa lata temu”.
Nadzieja nie gaśnie
Siostra Oleksia wyjaśnia, że otrzymana pomoc humanitarna jest przekazywana zarówno mieszkańcom miasta, jak i wielu przesiedleńcom, którzy musieli uciekać z miejsc silnie bombardowanych przez rosyjską armię w ostatnich miesiącach. Wsparcie jest dużo mniejsze niż na początku wojny, ale pomoc wciąż dociera. „Dzieci są bardzo szczęśliwe, gdy otrzymują słodycze i zabawki. Często pytają nas: «Czy dzisiaj dotrą jakieś prezenty?». To dla nich zawsze jest święto” – opowiada siostra Oleksia. Wyznaje, że dzieci, które ma pod opieką często przychodzą do parafii głodne i tam dopiero otrzymują potrzebną pomoc. „Chciałbym podziękować wszystkim za wsparcie materialne i duchowe. Wiem, że wielu modli się za nas, abyśmy mogli przetrwać, przezwyciężyć ten mroczny okres. Z nadzieją, którą w nas rozpalacie możemy dotrzeć do końca tej wojny” – zapewnia siostra Oleksia.
To jednak nie koniec. Środki wciąż napływają. Trwa też zbiórka rzeczowa.
Pod protestem przeciw jej zwolnieniu podpisało się 25 tys. osób