Zielona. Też

Przyznanie się przed Bogiem i przed samym sobą, że potrzebuję nauki, nie umiem, mało wiem – jest trudne.

Reklama

Być może szkołę mamy dawno za sobą i nie porusza nas wcale ten wrześniowy entuzjazm pomieszany z przestrachem, „urok” wrześniowych poranków, niezliczone początki zeszytów, logistyczny popłoch i w ogóle ta cała atmosfera nowego roku nauki. Niemniej w jakimś sensie uczymy się do końca życia, czasem z chęci własnej, zawsze z konieczności. Szansa? Próba panowania jednych nad drugimi, życia nad nami? A w wierze? Czy duchowe rejony nauki są przygotowane na przyjęcie takich jak my: niezdyscyplinowanych, których zawsze coś uwiera, nieśmiało podekscytowanych i entuzjastycznie chłodnych (jakbyśmy tylko mimochodem, łaskawie dawali się przekonać, że warto się uczyć)?

Przyznanie się przed Bogiem i przed samym sobą, że potrzebuję nauki, nie umiem, mało wiem – jest trudne. Nasze przesiadanie się z ławki do ławki (a to tradycja franciszkańska, a to Tereska z Lisieux, kolejne książki i podcasty, nowenny i Bóg wie co jeszcze) niekoniecznie płynie przecież z duchowego głodu i wchodzenia w głąb po stopniach wtajemniczenia, czasem może z może znaczyć tylko tyle, że nowy czysty zeszyt wydaje się nam lepszy niż ten częściowo zapisany zeszłoroczny, z pozaginanymi rogami, pełen skreśleń.

Potrzeba kontroli, pokazania się z najlepszej strony, a i rozczarowanie sobą (tym, że ciągle próbujemy mieć własną duchowość pod kontrolą i pokazywać się od najlepszej strony)… Martin Larid w tłumaczeniu Michała Nolywajki świetnie kwituje nasze strategie przetrwania (no, po prawdzie on to nazywa „marnowaniem czasu”): „«Przed modlitwą w ciszy wziąłem prysznic. Czułem się potem świeżo i pełen energii. Dlatego od dziś będę brał prysznic przed modlitwą». «Wypiłem filiżankę kawy i to mnie pobudziło. Będę zatem robić to regularnie zaraz po obudzeniu. A może to była czarna herbata? Albo zielona? Organiczna?”. Pewne rzeczy, sposoby, postawy pomagają nam w modlitwie. Kropka. Jednak „gdy używamy prostych rzeczy jako przynęty do uzyskania tego, co uznaliśmy za pożądaną formę i uczuciową i treść modlitwy doświadczanej w dowolnym momencie, sami chwytamy przynętę i jesteśmy uzależnieni od iluzji kontrolowania życia modlitewnego”. „Z powodu głęboko zakorzenionego oporu wobec poszukiwanego przez nas Boga jesteśmy bardziej zainteresowani próbami odtwarzania pozytywnych doświadczeń niż praktykowania bez względu na naszą wewnętrzną pogodę: strumienie nudy, burze piaskowe frustrującej oschłości, oczekiwane słońce, nieubłagany upał, nisko wiszące chmury niekończącego się złego nastroju” („Ocean światła. Kontemplacja, przemiana i wyzwolenie”, Kraków 2024).

Głęboko zakorzeniony opór. Jak to brzmi!

Atmosfera nowego roku szkolnego nie musi być dla nas wyrzutem sumienia. Umieć się cieszyć tym, że to ja się modlę – z moimi planami, zachłannością, tym co jest. Nawet z zieloną herbatą w ręku. A niech tam.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama