To paradoksalne, że właśnie liturgia, podstawowe miejsce harmonii i spotkania, pojmowana jest czasem jako swego rodzaju pole bitwy pomiędzy tymi, którzy chcieliby zrewidować sposób wykorzystywania muzyki i śpiewu podczas celebracji – zwraca uwagę krytyk muzyczny Marcello Filotei.
Tak krytyk muzyczny „L'Osservatore Romano” komentuje w piątkowym wydaniu watykańskiego dziennika dyskusję na temat, której rzymska „La Repubblica” poświęciła aż trzy strony czwartkowego numeru.
„Nie ulega wątpliwości – pisze dalej Filotei – że w wielu przypadkach poziom 'artystyczny' utworów muzycznych wykonywanych w kościele jest dyskusyjny, uproszczeniem zdaje się jednak – jeśli nie instrumentalizacją – przeciwstawianie tej produkcji korpusowi gregoriańskiemu. Jeżeli już, to pytanie brzmi, jak zapewnić, by dzisiejsze śpiewy były na poziomie godnym roli, jaką odgrywają w liturgii, roli, która nie jest tylko dekoracyjna”.
Krytyk muzyczny zgadza się z opinią, że poziom muzyki wykonywanej w kościołach nie różni się od poziomu muzyki nadawanej w radiu czy telewizji. „Jakość pieśni, które słyszymy w kościele jest na ogół odbiciem o wiele szerszej sytuacji kulturalnego upadku. Argumentu tego nie należy jednak wykorzystywać dla twierdzenia, że wszystko to, co przyszło po Soborze Watykańskim II jest do wyrzucenia en bloc” – uważa Marcello Filotei.
Apeluje on na koniec, aby w toczącej się dyskusji – w której każdy odwołuje się do swoich słusznych racji – nie posuwano się do „instrumentalizacji tych, którzy, tak po jednej, jak i po drugiej stronie, wymachują swoimi poglądami na muzykę jak maczugą”. – „Może nie wiemy jeszcze, jak dojść do komponowania współczesnych hymnów, które respektowałyby tradycję i wysoki poziom artystyczny i mogły współegzystować z chorałem gregoriańskim. Można jednak uniknąć odmawiania godności artystycznej tym, którzy wysuwają tezy odmienne od naszych. Przynajmniej przez szacunek dla liturgii” – pisze krytyk muzyczny watykańskiego dziennika.
Odnotowano ofiary śmiertelne, ale konkretne liczby nie są jeszcze znane.
Biskup zachęca proboszczów do proponowania osobom świeckim tego rodzaju posługi.
Nauka patrzy na poczęte dziecko inaczej niż na zlepek komórek.