Równowaga

Jedni mówili: tylko muzyka klasyczna, drudzy: tylko msza gregoriańska. Lud tymczasem po staremu śpiewał Serdeczna Matko i Kochajmy Pana.

Reklama

Piszę, ze zrozumiałych powodów, w środowy wieczór. W kościele trwają przygotowania. Parafianie sami zaprojektowali ołtarze. Jutro wyruszy procesja. Jedni padną na kolana, inni krytycznie napiszą o archaicznych pieśniach i religijności dziś już nie formującej chrześcijan. W tyle głowy mam dyskusję, jaka przetoczyła się niedawno w jednym z mediów społecznościowych. Jako lekarstwo na uzdrowienie liturgii wskazano pewien rodzaj muzyki.

Jak zwykle w takich sytuacjach zapaliła mi się czerwona lampka. Znam doskonale chorał, tradycyjną muzykę liturgiczną, tę skomponowaną już po Soborze, także współczesne trendy. Przez wiele lat, zanim mnie wyświęcono, posługiwałem jako organista. Pisząc pracę zagłębiałem się w dyskusję między zwolennikami ruchu cecyliańskiego i chorału z Solesmes. Fakt, przełom XIX i XX wieku. Jedni mówili: tylko muzyka klasyczna, drudzy: tylko msza gregoriańska. Lud tymczasem po staremu śpiewał Serdeczna Matko i Kochajmy Pana. Podobny scenariusz możliwy jest także dziś.

Ksiądz profesor Andrzej Draguła zauważył kiedyś, że w pierwszym tysiącleciu nie znano różańca, Bożego Ciała, Gorzkich Żali, a jednak Kościół rodził kolejnych świętych. Nawet męczenników. Duch Święty podpowiadał pomysły adekwatne do potrzeb danej epoki. To, co było dobre dwieście lat temu, niekoniecznie takim musi być dzisiaj.

Warto zatem zauważyć przy okazji dyskusji o sensie Bożego Ciała, ale i o muzyce liturgicznej nowe inicjatywy. Coraz częściej słyszymy o przygotowywanych na wieczór uroczystości Wieczorach chwały. Muzyka pełna uwielbienia, wręcz kontemplacyjna, połączona z adoracją Najświętszego Sakramentu. Być może tak za kilka/kilkanaście lat będą wyglądały obchody Bożego Ciała. Co trzeba przy okazji zauważyć – te wieczory przyciągają młodych. Ktoś powie: emocje. Owszem, ale Pan Bóg więzów ludzkich nie lekceważy. Posługuje się nimi.

Czasem słyszę: to wszystko na pokaz, jeden wielki rozgardiasz, chwały Bożej niewiele. Osądzania boję się jak diabeł wody święconej. Rozgardiasz zapewne towarzyszył także wędrówkom Jezusa po ziemi. A chwała Boża objawiła się nie tylko na Górze Tabor czy w poranek Zmartwychwstania. Także na Golgocie. Także na weselu w Kanie Galilejskiej. To od Boga, nie od stworzonych przez nas warunków/sytuacji/okoliczności zależy objawienie się Jego chwały.

Dochodzimy do sedna sprawy. Złota monstrancja, dzieci sypiące kwiaty, feretrony i chorągwie, asysta, straże i bractwa, ministranci z kadzielnicami i dzwonkami, pieśni niekoniecznie zrozumiałe – to wszystko od nas. Dla Boga. W ludzkiej ułomności dajemy tyle, ile potrafimy, na ile nas stać. Bóg daje maleńki kawałek Chleba. Ciało swego Syna. Niewielkich rozmiarów krucha Cząstka – „objawił swoją chwałę i uwierzyli weń Jego uczniowie”. Choć kolejne dni, miesiące i lata pokazały, że z tą ich wiarą różnie bywało. Podobnie jak z naszą.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7