Od soboty trwa dramat 20 tysięcy uchodźców z miasta Abyei w Sudanie. Cywilów wyrzuciły z domów wojska sudańskie, które w rejon ten sprowadziły kilka tysięcy żołnierzy. W wielu dzielnicach wojsko podłożyło ogień i zmusiło mieszkańców do ucieczki na południe.
Z apelem do wspólnoty międzynarodowej o natychmiastową pomoc humanitarną zwrócili się zwierzchnicy religijni miasta. Uchodźcom brakuje żywności, wody i lekarstw. Jedynym schronieniem dla uciekinierów są tereny zalesione. Wśród uchodźców są chorzy zakaźnie oraz kobiety z dziećmi – czytamy w apelu o pomoc.
Przypomnijmy: w sobotę (21 maja) czołgi Północy wjechały do Abyei, rozpraszając oddziały Południa i naruszając obowiązujące porozumienia pokojowe. Wzbudziło to obawy Południa, że Północ chce zająć teren przed planowaną na lipiec secesją.
Podczas gdy społeczność międzynarodowa apelowała do władz w Chartumie o wycofanie wojsk, prezydent Sudanu Omar el-Baszir ogłosił we wtorek wieczorem, że "Abyei to ziemia należąca do Północy", i dodał, że północne wojska nie wycofają się z regionu. W kwietniu Baszir zapowiedział, że nie uzna Sudanu Południowego jako niepodległego państwa, jeśli tamtejsze władze będą rościły sobie prawo do Abyei.
W piątek 27 maja media informowały, że z regionu Abyei w ciągu tygodnia uciekło około 80 tys. ludzi. "Sytuacja stale się pogarsza" - mówił wówczas Dominic Deng, komisarz okręgu Twic, graniczącego z regionem Abyei. Większość uchodźców udała się właśnie tam. "Ludzie śpią pod drzewami. Potrzebują jedzenia i wody, niektórzy umierają" - powiedział dziennikarzom.
Na mocy ustaleń pokojowych z 2005 roku regionowi Abyei zagwarantowano osobne referendum w sprawie przynależności; miało się ono odbyć w tym samym czasie, co referendum niepodległościowe Południa, a więc w styczniu 2011 roku. Jednak nie doszło ono do skutku, bo między Południem i Północą wybuchł spór o to, kto w Abyei jest uprawniony do głosowania.
W rezultacie referendum Sudan Południowy 9 lipca br. ogłosi niepodległość. Jednak oprócz konfliktu wokół Abyei przyszłe afrykańskie państwo boryka się z rebeliami i konfliktami międzyplemiennymi. Według ONZ, od początku 2011 roku w ich wyniku zginęło ponad 1400 osób, a co najmniej 117 tys. ludzi opuściło swoje domy.
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.