Rosjanie zabili prawosławnego księdza Stepana Podolczaka, pracującego w miejscowości Kałanczak w okupowanej przez wojsko rosyjskie części obwodu chersońskiego – poinformowała agencja RISU. Duchowny odprawiał liturgię po ukraińsku i odmawiał przejścia wraz ze swą parafią z Prawosławnego Kościoła Ukrainy pod zwierzchnictwo Patriarchatu Moskiewskiego.
Ksiądz Podolczak został wywleczony ze swego domu 13 lutego boso i z workiem na głowie. Dwa dni później jego żona otrzymała telefoniczne wezwanie do kostnicy, aby rozpoznać zwłoki męża.
Szefowa lokalnych władz w Kałanczaku Swietłana Fomina oświadczyła, że Rosjanie torturami doprowadzili kapłana do śmierci. „Był najczystszą osobą, jaką kiedykolwiek miałam szczęście spotkać. Był jak anioł, który zstąpił na ziemię: wierny Bogu, czystego ducha, uczciwy i sprawiedliwy. Stepan Podolczak przybył do Kałanczaka z obwodu lwowskiego i przez ponad 10 lat wraz ze swoją wspólnotą parafialną budował tu cerkiew. Zawsze był proukraiński, odprawiał wszystkie nabożeństwa w języku ukraińskim i modlił się za Ukrainę, nawet pod okupacją. Być może dlatego Rosjanie zabrali mu najcenniejszą rzecz, jaką człowiek posiada – jego życie”, oświadczyła Fomina.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.
To doroczna tradycja rzymskich oratoriów, zapoczątkowana przez św. Pawła VI w 1969 r.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).