Liban nadal żyje, ponieważ ma wiarę. Zniszczyli nasze domy, zabrali nasz dobytek i naszą przyszłość, ale nie mogą zniszczyć naszej wiary – mówi o. Michel Abboud dyrektor tamtejszej Caritas.
Zapewnia, że Libańczycy są przerażeni możliwością rozszerzenia konfliktu między Palestyną a Izraelem na ich kraj. Tym bardziej, że decyzję w tej sprawie nie podejmą oni, lecz kontrolowany przez Iran Hezbollah.
Izrael ostrzega Libańczyków, że w przypadku wojny Bejrut i Liban podzielą los Strefy Gazy. Ludzie słysząc takie głosy, poważnie obawiają się o swoją przyszłość i myślą o emigracji. Wiedzą bowiem, że wojna byłaby dla Libanu śmiertelnym ciosem – mówi w wywiadzie dla agencji SIR dyrektor libańskiej Caritas.
Przypomina, że poważnym obciążeniem dla jego ojczyzny jest obecność 1,5 mln syryjskich uchodźców. Kiedy w 2011 r. w Syrii wybuchła wojna, Liban zrobił wszystko, co w jego mocy, by przyjąć Syryjczyków. Dziś korzystają oni z międzynarodowej pomocy i przy obecnym kryzysie gospodarczym znajdują się w lepszej sytuacji materialnej niż wielu Libańczyków. „Liban prosi Syryjczyków o dobrowolny, godny i bezpieczny powrót do ich kraju – mówi o. Abboud - ale nikt tam nie wróci, ponieważ społeczność międzynarodowa płaci im do 250 dolarów miesięcznie, sumę, której w tej chwili nie otrzymuje nawet wysoki rangą libański urzędnik. Mówimy społeczności międzynarodowej, aby pomogła im w Syrii, ale odpowiedź jest zawsze taka sama: nigdy, dopóki Baszar Assad pozostaje u władzy”.
Libański duchowny zaznacza, że jego rodacy walczą już tylko o przetrwanie. Jest to możliwe jedynie dzięki pomocy, którą nadsyłają im krewni żyjący zagranicą oraz działalności takich organizacji jak Caritas. Zauważa, że obecny kryzys gospodarczy stworzył tysiące nowych ubogich. Ci, którzy kiedyś przychodzi do nas z jałmużną, dzisiaj sami muszą prosić o pomoc – dodaje o. Abboud.
„Jesteśmy z was dumni, ponieważ pozostaliście tymi, kim jesteście: chrześcijanami z Jezusem” .
Ojciec Święty otworzy też Drzwi Święte w Bazylice Watykańskiej i rzymskim więzieniu Rebibbia.
To nie tylko tradycja, ale przede wszystkim znak Bożej nadziei.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).