Do świata musi docierać to, co u nas się dzieje – podkreśla nigeryjski kard. John Onaiyekan w rozmowie w Radiem Watykańskim. Jak zaznacza, boli zobojętnienie na zło: „To bardzo smutne, gdy śmierć 50 osób nie stanowi już wiadomości”. Tymczasem z Nigerii z tygodnia na tydzień dochodzą kolejne wieści o porwaniach i napadach.
Szczególnie zaogniona sytuacja panuje w stanie Plateau, gdzie doszło do masakr w Boże Narodzenie. Tylko w ostatnim tygodniu w wyniku ataków zginęło tam nawet do 50 osób.
„Obecnie dochodzą do nas wieści, że w stanie Plateau wielu młodych ludzi jest gotowych bronić siebie i swoich wiosek za pomocą tego, co mają do dyspozycji - mówi kard. Onaiyekan. -Ludzie bowiem słyszą, że nadchodzą jakieś grupy i wysyłają wiadomość do policji, wojska, i nikt nie przychodzi. Przybywają bandyci, zabijają wiele osób, ludność ratuje się ucieczką. Następnie, godzinę później, przybywa wojsko, ale już nie po to, by ścigać bandytów, lecz by zabrać z domów to, co ludzie mieli do swej obrony". Jak wyjaśnia hierarcha, w Nigerii działają Boko Haram, Al-Kaida, Państwo Islamskie. „Moim zdaniem powinien istnieć sposób na to, aby takie państwo jak Nigeria powiedziało tym grupom: «dosyć». I nie możemy pozwolić, aby ktokolwiek zasłaniał się religią dla kontynuowania tych zbrodni" - zaznacza kard. Onaiyekan.
Purprurat dodaje, że Nigerię trapią nie tylko terroryści, ale także zwyczajne grupy bandyckie wykorzystujące brak działania ze strony policji. Kraj stał się niebezpieczny dla wszystkich, ataki dotykają zarówno chrześcijan jak i muzułman. „Grzechem pierworodnym są tutaj złe rządy - mówi kard. Onaiyekan. - Kiedy rząd nie zapewnia zwykłego bezpieczeństwa obywatelom, dokąd kraj zmierza? Brak działania rządu powoduje, że źli ludzie zajmują jego miejsce i robią, co chcą, a nikt ich nie powstrzymuje". Purpurat podkreśla, że jeszcze 20 lat temu można było się poruszać swobodnie po Nigerii. Panowały spokój i bezpieczeństwo. „Nagle źli ludzie zaczęli przejmować kontrolę nad wszystkimi, nieraz nawet nad określonym terytorium - mówi hierarcha. - Przychodzą więc terroryści, a wszystkie instytucje państwowe uciekają. Na miejscu nie znajdzie się już policji".
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.