Widzicie, nawróciłem się!

"Prymas Tysiąclecia" Milena Kindziuk, wydawnictwo Ringier Axel Springer Polska

Zbliżamy się do 30. rocznicy śmierci kard. Stefana Wyszyńskiego, która przypada 28 maja. Wybrane fragmenty książki „Prymas Tysiąclecia” Mileny Kindziuk przybliżą tę wybitność postać. Dziś 1 odcinek z 12.

Rodzice dbali o edukację dzieci. Ojciec kładł nacisk na wychowanie całej czwórki, kształtowanie charakteru, sumienia, wpajał miłość do przyrody i historii ojczystej, uczył patriotyzmu. Zabierał nieraz Stefana w odległe lasy, by pod osłoną nocy potajemnie stawiać krzyże na grobach powstańców styczniowych. Chłopiec czuł, że to wydarzenie ma w sobie jakąś tajemnicę i wiedział, że nie wolno nikomu o tym mówić. Dorastał do polskości.

Ojciec zachęcał dzieci także do czytania. A było co czytać. W domowej bibliotece znajdowały się dzieła Mickiewicza, Kraszewskiego, żywoty świętych, i oczywiście Pismo Święte. Uwagę Stefana zwróciła historia Polski pt. „Dwadzieścia cztery obrazki”. Miał on świadomość, jak sam później mówił, „że była to książka zabroniona, nie wolno było przechowywać jej w domu, ale ojciec był człowiekiem tak oddanym sprawom Narodu, że narażając się na prześladowania nie lękał się uczyć swoich dzieci historii Polski, choćby potajemnie”. W takiej atmosferze, w kulcie dla narodowej kultury i tradycji wychowywał się przyszły prymas.

Tak mówił po latach o mieszkańcach Zuzeli: „Pamiętam do dziś ludzi prostych, których obserwowałem jako chłopiec. Zdumiewająca była ich spokojna, ufna wiara. Tego nie można nazwać żadną miarą niewiedzą religijną, bo z tym się łączy patrzenie w głąb, niemal jakieś mistyczne obcowanie. Ci ludzie widzą to, w co wierzą”.

„Inaczej się ubieraj”

Rok 1910 przyniósł rodzinie Wyszyńskich poważne zmiany. Ojciec otrzymał posadę organisty w parafii w Andrzejewie nad Małym Brokiem. A że wynagrodzenie miał otrzymać większe niż dotąd, także przestronniejsze mieszkanie, tam musiała przeprowadzić się cała rodzina. Dom w Zuzeli był za ciasny, tym bardziej, że wkrótce miało się urodzić kolejne dziecko. W Andrzejewie Stefan więc chodził teraz do szkoły – jak wszędzie w zaborze rosyjskim – z językiem wykładowym rosyjskim. Chłopcu, jak przystało na syna patrioty, to się nie podobało. I chociaż z natury był małomówny i cichy, jednak umiał być stanowczy i gdy trzeba było to się sprzeciwiał. Także w zwykłych prozaicznych sytuacjach. Miał charakter chłopak – mówiono.

Tak się stało, gdy zachorowała matka Stefana. Pewnego dnia czuła się tak źle, że ojciec posłał do szkoły jedną z córek, by natychmiast przyprowadziła do domu Stefana. Ale nauczyciel prowadzący lekcję nie zwolnił chłopca do domu. Młody Wyszyński samowolnie opuścił więc klasę. W drzwiach powiedział jeszcze, że więcej do tej szkoły nie wróci. I tak też uczynił!

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

Reklama

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama