Widzicie, nawróciłem się!

Brak komentarzy: 0
KAI

publikacja 17.05.2011 07:17

Zbliżamy się do 30. rocznicy śmierci kard. Stefana Wyszyńskiego, która przypada 28 maja. Wybrane fragmenty książki „Prymas Tysiąclecia” Mileny Kindziuk przybliżą tę wybitność postać. Dziś 1 odcinek z 12.

Rodzice dbali o edukację dzieci. Ojciec kładł nacisk na wychowanie całej czwórki, kształtowanie charakteru, sumienia, wpajał miłość do przyrody i historii ojczystej, uczył patriotyzmu. Zabierał nieraz Stefana w odległe lasy, by pod osłoną nocy potajemnie stawiać krzyże na grobach powstańców styczniowych. Chłopiec czuł, że to wydarzenie ma w sobie jakąś tajemnicę i wiedział, że nie wolno nikomu o tym mówić. Dorastał do polskości.

Ojciec zachęcał dzieci także do czytania. A było co czytać. W domowej bibliotece znajdowały się dzieła Mickiewicza, Kraszewskiego, żywoty świętych, i oczywiście Pismo Święte. Uwagę Stefana zwróciła historia Polski pt. „Dwadzieścia cztery obrazki”. Miał on świadomość, jak sam później mówił, „że była to książka zabroniona, nie wolno było przechowywać jej w domu, ale ojciec był człowiekiem tak oddanym sprawom Narodu, że narażając się na prześladowania nie lękał się uczyć swoich dzieci historii Polski, choćby potajemnie”. W takiej atmosferze, w kulcie dla narodowej kultury i tradycji wychowywał się przyszły prymas.

Tak mówił po latach o mieszkańcach Zuzeli: „Pamiętam do dziś ludzi prostych, których obserwowałem jako chłopiec. Zdumiewająca była ich spokojna, ufna wiara. Tego nie można nazwać żadną miarą niewiedzą religijną, bo z tym się łączy patrzenie w głąb, niemal jakieś mistyczne obcowanie. Ci ludzie widzą to, w co wierzą”.

„Inaczej się ubieraj”

Rok 1910 przyniósł rodzinie Wyszyńskich poważne zmiany. Ojciec otrzymał posadę organisty w parafii w Andrzejewie nad Małym Brokiem. A że wynagrodzenie miał otrzymać większe niż dotąd, także przestronniejsze mieszkanie, tam musiała przeprowadzić się cała rodzina. Dom w Zuzeli był za ciasny, tym bardziej, że wkrótce miało się urodzić kolejne dziecko. W Andrzejewie Stefan więc chodził teraz do szkoły – jak wszędzie w zaborze rosyjskim – z językiem wykładowym rosyjskim. Chłopcu, jak przystało na syna patrioty, to się nie podobało. I chociaż z natury był małomówny i cichy, jednak umiał być stanowczy i gdy trzeba było to się sprzeciwiał. Także w zwykłych prozaicznych sytuacjach. Miał charakter chłopak – mówiono.

Tak się stało, gdy zachorowała matka Stefana. Pewnego dnia czuła się tak źle, że ojciec posłał do szkoły jedną z córek, by natychmiast przyprowadziła do domu Stefana. Ale nauczyciel prowadzący lekcję nie zwolnił chłopca do domu. Młody Wyszyński samowolnie opuścił więc klasę. W drzwiach powiedział jeszcze, że więcej do tej szkoły nie wróci. I tak też uczynił!

oceń artykuł Pobieranie..