Zamiast metodycznego opisu proponuję wędrówkę do miejsc, wspólnot, na wakacyjne rekolekcje, czyli do tych wszystkich rzeczywistości, gdzie duch i wizja Założyciela oazy formują kolejne pokolenia ludzi wiary konsekwentnej.
Mała grupa
1. Wizja założyciela. „Mała wspólnota umożliwia wzrost Nowego Człowieka również w warunkach codziennego życia. Rytm tygodniowy przy tym umożliwia kumulowanie się bodźców wychowawczych, zapewnia ciągłość procesu wychowawczego. Małe grupy staną się środowiskiem formacyjnym Nowego Człowieka, jednakże tylko pod tym warunkiem, że nie będą grupami zamkniętymi, ale służebnie otwartymi i zaangażowanymi w stosunku do nadrzędnej społeczności parafialnej czy innej, w ramach której one działają” (Referat przesłany na VII Krajową Kongregację Odpowiedzialnych).
2. Świadectwo uczestnika. Udział w rekolekcjach w dużej grupie parafialne dawał mi pewien komfort psychiczny i złudne poczucie bezpieczeństwa. Mogłem schować się za plecami innych, nie podejmować żadnych decyzji, zaangażowanie i odpowiedzialność zostawiając bardziej gorliwym. Dzięki temu mogłem pielęgnować swój ideał porządnego chrześcijanina, chodzącego regularnie na niedzielną Mszę św. i żyjącego przez cały tydzień własnym życiem, mającym niewiele wspólnego z życiem ucznia Jezusa. Rekolekcje w małej grupie zmusiły mnie do wyjścia zza pleców, z miejsca mojego ukrycia. Po raz pierwszy usłyszałem pytanie skierowane tylko do mnie. Sławek, a ty? Miałem do wyboru kłamstwo i męską decyzję. Ale wtedy już wiedziałem, że jeśli moja modlitwa sprzed kilku dni, moje wyznanie „Jezu, jesteś moim Panem” ma mieć znamiona autentyczności, muszę podjąć męską decyzję. Zrobiłem to. Wyszedłem z kokonu (Sławek, lat 19).
Podsumowując tę część refleksji. Jeden z moich kolegów zauważył, że mała wspólnota jest darem i krzyżem. Darem, bo dzięki niej mogę coraz bardziej wrastać w Kościół, rozwijać się, realizować swoje życie rozumiane jako dar z siebie. Krzyżem, bo bliska obecność braci i sióstr w wierze odsłania ukryte słabości, kruszy pancerz egoizmu odsłaniając tkankę delikatną, bardziej podatną na zranienia. Stąd decyzja o wejściu w małą wspólnotę fascynuje, ale i napawa lękiem. To trudny, ale i ważny moment.
Diakonia czyli życie na maksa
1. Ideał wychowawczy. „Agape, czyli piękna miłość, którą Duch Święty rozlewa w sercach naszych, dzięki której osoba może odnaleźć się w pełni przez bezinteresowny dar z siebie (KDK 24) dla Boga i bliźnich, jest najwyższą formą świadectwa i urzeczywistniania się osoby; dlatego poprzez stałą metanoię, przekreślanie swego egoizmu, naśladowanie Chrystusowego Krzyża, chcę wdrażać się w postawę bezinteresownej służby – diakonii, służąc na wzór Syna Człowieczego wspólnocie Kościoła oraz wszystkim braciom, zwłaszcza najmniejszym i uciśnionym” (Drogowskazy Nowego Człowieka, 10).
2. Babcia. Po pierwszych rekolekcjach i spotkaniach z Księdzem Blachnickim spotykaliśmy się co tydzień w mieszkaniu Babci. Charyzmatyczna postać, członkini Prymasowskiego Instytutu Maryjnego, wychowawczyni wielu pokoleń młodych. Mirosława Hankiewicz, bo to o niej mowa. Jednego wieczoru Babcia długo wsłuchiwała się w naszą rozmowę, zwaną ewangeliczną rewizję życia, tajemniczo milcząc. Odezwała się dopiero na koniec. Słowa – cytuję z pamięci – wypowiada się łatwo. Ale miłość ma imię, nazwisko i adres. W tym momencie zaczęła rozdzielać pierwsze zadania. Ze zdumieniem odkryłem, że na moje podwórko wychodzą okna kobiety od kilkunastu lat nie wychodzącej z domu. Trzeba ją systematycznie odwiedzać, zrobić jakieś zakupy i posprzątać mieszkanie. I wtedy dopiero wszystko tak naprawdę się zaczęło. Babcia i mała wspólnota dawały wsparcie. Zwłaszcza w chwilach, gdy pokusa wycofania się i rezygnacji była wielka. Parę lat później to ona wsadziła mi do kieszeni wydaną w Londynie broszurę, podpowiadając niejako gdzie jest moje miejsce w Kościele.
3. Tylmanowa. Po kilkunastu latach wszedłem w rolę Babci. KODA czyli kurs oazowy dla animatorów był pierwszym tak poważnym wezwaniem. Przyjechała młodzież z całej Polski. Entuzjastycznie nastawieni byli pewni, że dostaną do ręki narzędzia, czyniące z nich pełnowartościowych animatorów małych grup. Po kilku dniach większość z nich już wiedziała, że do prowadzenia małej grupy zupełnie się nie nadaje. Co wcale nie oznaczało końca przygody z oazą. Nazwa rekolekcji już niejednego i niejedną zmyliła. Animacja i diakonia nie zawsze muszą być związane z prowadzeniem małej grupy. Wspólnota parafialna i Ruch Światło-Życie dają wiele możliwości zaangażowania, podjęcia posługi, wspomnianej w pierwszym punkcie diakonii. Gdy na zakończenie rekolekcji uczestnicy składali na ołtarzu swoje deklaracje tylko trzy mówiły o prowadzeniu małej grupy. Na pozostałych można było przeczytać o pragnieniu posługi w diakonii ewangelizacji, modlitwy, liturgii, miłosierdzia, życia i wielu, wielu innych.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.