Zamiast metodycznego opisu proponuję wędrówkę do miejsc, wspólnot, na wakacyjne rekolekcje, czyli do tych wszystkich rzeczywistości, gdzie duch i wizja Założyciela oazy formują kolejne pokolenia ludzi wiary konsekwentnej.
Zaproponowany tytuł szkicu nie jest mającym zwiększyć atrakcyjność tekstu dziennikarskim zabiegiem. Tak o Słudze Bożym Księdzu Franciszku Blachnickim napisał w pośmiertnym telegramie inny Sługa Boży – Jan Paweł II. Nazwał go również apostołem nawrócenia i wewnętrznej odnowy człowieka, wielkim duszpasterzem młodzieży, twórcą specyficznego kształtu życia oazowego na polskiej ziemi, osobowością obdarzoną szczególnym charyzmatem, licznymi talentami serca i umysłu, oddanymi sprawie budowy Królestwa Bożego. Bogactwo osobowości i wielkość dzieła są z jednej strony zachętą, by nad osobistym doświadczeniem i wizją Księdza Blachnickiego zatrzymać się i do jego inspiracji wracać. Z drugiej stanowią dla autora swoistą trudność. Bowiem próba jakiejkolwiek syntezy w jednym, w dodatku popularnym tekście, z góry musi być skazana na porażkę. Dlatego zamiast metodycznego opisu proponuję wędrówkę do miejsc, wspólnot, na wakacyjne rekolekcje, czyli do tych wszystkich rzeczywistości, gdzie duch i wizja Założyciela oazy formują kolejne pokolenia ludzi wiary konsekwentnej.
Dwa doświadczenia
Zaglądamy do parafii w średniej wielkości miasteczku powiatowym. Jest Wielki Post. Przy stole na plebanii toczy się burzliwa dyskusja o rekolekcjach dla młodzieży. Zaproszony zakonnik usiłuje przekonać miejscowych duszpasterzy do zmiany planu, przewidującego na czwartkowy wieczór nieszpory. Jest przekonany, że ta liturgia będzie jednym wielkim niewypałem. Po interwencji proboszcza wyraża zgodę, ale samym projektem nie jest zachwycony. Dopiero wyrecytowane z iście benedyktyńskim pietyzmem wersety psalmów sprawiają, że na twarzy rekolekcjonisty pojawia się najpierw niedowierzanie, potem zachwyt. Jak wy to zrobiliście? – zapyta późnym wieczorem. Ojcze – odpowiada jeden z wikariuszy – dla większości z nich to chleb powszedni. Nauczyli się tego na rekolekcjach oazowych i przekazali tę umiejętność swoim kolegom i koleżankom w parafii.
Zresztą nie tylko swoim rówieśnikom. Dwa tygodnie później, w Wielką Sobotę, ta sama grupa będzie odmawiać przy Bożym Grobie modlitwę w ciągu dnia. Zwykle święconce towarzyszy harmider, szum i brak skupienia. Tym razem wchodzący milkną, usłyszawszy kilka wersetów psalmu. Dla większości jest to pierwszy kontakt z Liturgią Godzin. Nikt nie pyta co się dzieje, a wielu przysiada się do młodych i prosi o teksty, spontanicznie włączając się do modlitwy. Ta Wielka Sobota – powie ktoś potem – do końca życia pozostanie w mojej pamięci. Jeszcze nigdy nie słyszałem, żeby ktoś tak pięknie się modlił.
Te dwie krótkie relacje nie są wyjątkiem. Bez większych trudności odnajdziemy wiele świadectw, ukazujących jak wyniesione z oazy doświadczenie Boga i Kościoła promieniuje na konkretne wspólnoty parafialne. Musimy zatem zapytać co składa się na owe doświadczenie Boga i wspólnoty, że ma aż tak wielką moc promieniowania? Odpowiedź jak zwykle jest złożona. Jedno nie ulega wątpliwości – na początku było…
…spotkanie
Jak to w sierpniowe przedpołudnie, w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych. W grupie młodych wspinałem się po kolejnych stopniach schodów, wiodących na Kopią Górkę. Czekający przed domem ksiądz nie wyglądał na charyzmatycznego przywódcę, aczkolwiek twarz zdradzała człowieka pokoju i dobroci. Mówił w sposób mało porywający. Ale to, co usłyszeliśmy nasze myślenie o wierze wywracało do góry nogami. Choć nie robiłem żadnych notatek, jestem po latach w stanie odtworzyć z pamięci niemal całą konferencję. Mówca skupił się na trzech punktach.
1. Religijność tradycyjna i wiara z wyboru. Jak to się dzieje – pytał Ksiądz Blachnicki, że ludzie deklarujący przywiązanie do Boga i Kościoła (dziadkowie wierzyli, rodzice wierzyli i ja wierzę), zmieniają miejsce zamieszkania, wyjeżdżają do dużego miasta i zrywają więź z Bogiem, i dokonują życiowych wyborów jakby byli zupełnie niewierzący? Bo dla większości z nas – kontynuował – religia nie jest osobistym wyborem Boga, ale sumą otrzymanych w darze od rodziców obrzędów, które wypada praktykować. W chwili, gdy ktoś zrywa więzy ze środowiskiem swojej młodości, pozbywa się tego wszystkiego co jego zdaniem może być kojarzone z prowincjonalizmem i zacofaniem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).