Reagowanie, pomoc i prewencja – to trzy kluczowe wymiary działań Fundacji Świętego Józefa Konferencji Episkopatu Polski. W rozmowie z KAI członkowie zarządu Fundacji zwracają uwagę, że skrzywdzeni seksualnie przez duchownych stanowią tylko część wielkiego problemu społecznego dotyczącego wykorzystania seksualnego małoletnich.
24 lutego w Kościele w Polsce obchodzony jest Dzień Modlitwy i Pokuty za grzech wykorzystywania seksualnego. Publikujemy rozmowa z prezeską Fundacji Świętego Józefa Martą Titaniec i członkiem Zarządu ks. Grzegorzem Strzelczykiem.
Dawid Gospodarek, Tomasz Królak, (KAI): Jak Dzień Modlitwy i Pokuty będzie wyglądał w Polsce w tym roku?
Marta Titaniec: Co roku ze strony Biura Delegata KEP ds. Ochrony Dzieci i Młodzieży i Fundacji Świętego Józefa wychodzi mocny komunikat zachęcający do szczególnego przeżywania tego czasu, razem z materiałami duszpasterskimi, przygotowanymi również – co jest bardzo ważne – przez osoby skrzywdzone.
Bardzo ważne jest dla nas, że w promocję tego Dnia włączają się również media katolickie. Mamy np. porozumienie z Forum Niezależnych Rozgłośni Katolickich - to prawie 20 stacji radiowych, obejmujących swoim zasięgiem niemal całą Polskę – w których od 20 lutego emitowane są nasze spoty, materiały informacyjne, słowo księdza Prymasa abp. Wojciecha Polaka. Podobnie jest z mediami drukowanymi. Zależy nam na tym, żeby podkreślić, że oprócz modlitwy, która jest niezwykle ważna, mają miejsce konkretne działania. Tegoroczną kampanią towarzyszącą Dniu modlitwy – #RazemByPomagać – te działania staramy się pokazać.
Czy macie informacje zwrotne z parafii? Na poziomie parafialnym jakkolwiek akcentuje się obchody tego Dnia Modlitwy?
Ks. Grzegorz Strzelczyk: To jest trudne do określenia, bo byłyby potrzebne celowane badanie w diecezjach. Jednak sygnały, które dostajemy, są takie, że w miejscach, gdzie księża mają pewną wrażliwość w tym temacie, najczęściej korzysta się z materiałów do Drogi Krzyżowej. To sprawdza się w duszpasterstwie, bo początek Wielkiego Postu gromadzi ludzi na tym nabożeństwie. Ten moment jest też najbardziej przejmujący, kiedy staje się pod krzyżem Jezusa ze zranionymi.
MT: Wiemy też, że dla osób pokrzywdzonych jest to bardzo ważne. One same nam zgłaszają, że gdzieś np. była droga krzyżowa, że były czytane rozważania. Ale rzeczywiście, z monitoringu sprzed Dnia Modlitwy, gdy z wyprzedzeniem prosimy, by zamieszczać tę informację w kalendarzach diecezjalnych i parafialnych, odzew niestety jest słaby. Zachęcamy parafie, by chociażby poprzez Drogę Krzyżową zaakcentować ten dzień.
EpiskopatNews / CC 2.0 Ks. dr Grzegorz StrzelczykA jakie środki dotarcia do duszpasterzy, parafii, można wykorzystać?
GS: Odgórnie materiały duszpasterskie są rozsyłane z Biura Delegata do wszystkich diecezji i zakonów z prośbą o rozesłanie ich do parafii i domów zakonnych. Materiały są też udostępnione dla każdego na stronie wspólnotazezranionymi.pl. Oddolnie zawsze można np. zaproponować proboszczowi pomoc w poprowadzeniu takiego nabożeństwa. Prawdopodobnie ucieszy się, gdy zbierze się 14 osób, by poprowadzić stacje Drogi Krzyżowej. I przy okazji można zasugerować proboszczowi, by była to właśnie ta nasza Droga Krzyżowa.
Wróćmy jeszcze do tej drogi „odgórnej”. Gdy biskupi wysyłają list do czytania podczas Mszy, rzadko zdarza się, że nie jest to robione. W większości przypadków nawet wbrew duchowi liturgii zastępuje się nim homilię, zamiast odczytać w odpowiedniejszym miejscu. Dlaczego analogicznego przebicia w parafiach nie mają te treści na Dzień Modlitwy za zranionych?
Pytanie, dlaczego nie ma silniejszego słowa ze strony biskupów, powinno być raczej skierowane do Konferencji Episkopatu, nie do nas. Jeśli chodzi o opory w podejmowaniu tego tematu, są różne przyczyny. Czasem księża uważają, że jest przesyt takich treści. Zdarza się też, sam zresztą spotkałem się z taką sytuacją, że po odprawieniu takiej Drogi Krzyżowej do proboszcza zaczęły przychodzić osoby skrzywdzone już nie przez księży, z pytaniem – co mają z tą traumą robić, jak sobie z nią radzić. A przecież nie każdy duszpasterz ma kompetencje, by pomóc, więc wolą unikać prowokowania takich sytuacji. Część uważa, że mówienie o wykorzystaniu seksualnym przez księży jest nagonką na Kościół.. Tacy księża też niestety są - naukę Kościoła poznają bardziej na youtubie od ludzi niekompetentnych niż w oficjalnym nauczaniu Kościoła…
Czy moglibyście zarysować, jak funkcjonuje w Kościele w Polsce cały system pomocy i co jest jeszcze w tej materii do zrobienia?
Można go streścić w 3 słowach – reagowanie, pomoc i prewencja.
Za reagowanie odpowiedzialni są przede wszystkim delegaci i delegatki, których jest obecnie 179, w tym 53 kobiety. To oni odpowiedzialni są za przyjęcie zgłoszenia od osoby skrzywdzonej i uruchomienie procedury zgodnie z prawem kościelnym i państwowym. Pomoc to przede wszystkim finansowanie terapii, które stają się standardem, konsultacje prawne, a także towarzyszenie duchowe duszpasterzy oraz sióstr towarzyszących osobom zranionym. Prewencja to działania służące zwiększeniu wiedzy nt mechanizmów wykorzystania, czynników ryzyka oraz rozpoznawania syndromów krzywdy.
To już funkcjonuje wzorowo?
MT: Z Czasami niektórym brakuje empatii w kontakcie z osobą skrzywdzoną.
Jakie miejsce w tym systemie zajmuje Fundacja Świętego Józefa?
MT: Z jednej strony jesteśmy przede wszystkim by pomagać bezpośrednio osobom skrzywdzonym. Ten podstawowy wymiar naszej działalności wzrasta. Widać to też w statystykach – w stosunku do ubiegłego roku, bezpośrednia pomoc dla osób pokrzywdzonych wzrosła prawie dwukrotnie. W 2021 było to prawie 141 tys. zł, a dzisiaj mamy blisko 300 tys. zł. Z drugiej strony jesteśmy także po to, by wspierać ten cały budowany w Kościele w Polsce system ochrony małoletnich i bezbronnych. Jesteśmy więc po to by wspierać diecezje i jurysdykcje zakonne w działaniach pomocowych dla osób skrzywdzonych. Na wszystkie działania – bezpośrednie i pośrednie – Fundacja przeznaczyła w 2022 roku blisko 1,7 mln zł.
Wyjaśnijcie, czym konkretnie jest ta bezpośrednia pomoc.
MT: Chodzi o wszelkie pomocowe działania skierowane wobec osoby pokrzywdzonej, o które ona prosi. Najwięcej próśb dotyczy pomocy terapeutycznej, następnie medycznej, w tym zakup leków, pomocy prawnej i edukacyjnej. .
Taką pomoc każda osoba pokrzywdzona może uzyskać również w swojej diecezji?
GS: Tak, zazwyczaj ta pomoc najpierw otrzymywana jest z diecezji lub jurysdykcji zakonnej. Umowa między Fundacją a diecezjami przewiduje, że po półrocznym wspieraniu osoby poszkodowanej przez diecezję lub zakon, Fundacja może przejąć finansowanie tej pomocy. W miarę, jak pomoc jest wydłużana, najczęściej trafia do nas.
A jaki rodzaj pomocy skrzywdzonym najbardziej jest potrzebny?
MT: Po pierwsze wysłuchanie. Wysłuchanie, bo dziś jeszcze wciąż się zdarza, że osoby ujawniają pierwszy raz swoją krzywdę. Ważne że jest dedykowany numer telefonu i konkretna osoba, której można wypowiedzieć swój ból. Jeśli chodzi o pomoc bezpośrednią to jak wspomniałam wcześniej najczęściej przez nas udzielaną formą pomocy jest finansowanie terapii.
Ile czasu potrzeba, by osoba skrzywdzona stanęła na nogi?
GS: To jest bardzo trudne do oszacowania, bo zależy od bardzo wielu czynników. Przede wszystkim od tego, jaki i jak bardzo głęboki, długotrwały był to rodzaj krzywdy. I w jakim wieku. Jeśli taka osoba doznała głębokiej krzywdy, a potem była krzywdzona dalej przez niewysłuchanie i nieotrzymanie odpowiedniego wsparcia, czasem gdy dochodzi do tego, że w wieku np. czterdziestu paru lat otrzymuje tę pomoc, bardzo trudno doprowadzić ją do takiego pełnego, oczekiwanego dobrostanu. Jest to raczej ratowanie tego, co się da – brzmi to strasznie, ale tak bywa. Nie znaczy to, że nie da się pomóc, ale to dużo trudniejsze, i towarzyszą temu też często inne problemy, np. uzależnienia.
Natomiast w sytuacjach, kiedy te krzywdy są albo świeżo uświadomione, czyli nie były przepracowywane wcześniej, nie było wtórnego krzywdzenia, to można osiągnąć zadowalające efekty w ramach standardowej, 3- 4-letniej terapii.
MT: Drugim istotnym elementem jest pewna wewnętrzna odporność danej osoby. Poznałam osobę w małoletności wykorzystywaną brutalnie przez kilka lat przez księdza. Terapia trwa już trzy lata i przynosi fantastyczne efekty, dosłownie widzę, jak ta osoba w swojej sytuacji zyskuje nowe życie. Drugim czynnikiem są więc pewne indywidualne cechy odpornościowe u danej osoby.
A konkretnie – ile funduszy przewiduje się na pomoc jednej osobie?
MT: Jako Fundacja mamy ustaloną statutowo kwotę pomocy danej osobie. Jest to 50 tys. zł. na cały proces terapeutyczny. Z naszych 3-letnich doświadczeń, z rozmów z osobami pokrzywdzonymi, wydaje się to kwota wystarczająca.
Czy jeśli osoba pokrzywdzona po latach zgłosi swoją krzywdę w Kościele, ale wcześniej miała możliwość zadbać o siebie i np. podjąć terapię – czy może liczyć na refundację?
MT: Tak, jest taka możliwość.
Czy można ogólnie powiedzieć, że im wcześniej po doświadczeniu krzywdy dana osoba uzyska pomoc, tym lepiej?
GS: Zdecydowanie tak. W momencie, kiedy osoba skrzywdzona uświadamia sobie doznaną krzywdę, trzeba jej dostarczyć pomoc. Wtedy ta pomoc jest najbardziej skuteczna i przynosi najlepsze efekty. A im dłużej taka osoba jest odpychana, nie wierzy się jej, tym bardziej utrwalają się negatywne skutki.
Czym doświadczenie tego zła wykorzystywania seksualnego skutkuje w życiu danej osoby?
MT: Z moich kontaktów z osobami skrzywdzonymi widzę, że noszą w sobie poczucie winy za doznaną krzywdę. Pytają się, co zrobili nie tak, że sprawca „wybrał” właśnie ich. To obwinianie objawia się w braku pewności siebie czy w nietrafionych wyborach życiowych. Jeśli wykorzystanie było w okresie małoletności, widzę tęsknotę za zbrukaną niewinnością.
GS: Jedną z konsekwencji głębokich zranień mogą być objawy PTSD czyli stresu pourazowego, jak u żołnierzy frontowych po miesiącach w okopach. Zdarzają się osoby z zaburzeniami dysocjacyjnymi o różnej sile. W skali zaburzeń, które mogą nastąpić, jesteśmy w miejscu, w którym mogą wystąpić najgorsze konsekwencje.
Czy jesteśmy w stanie powiedzieć coś o skali, tzn. ile w ogóle jest w Polsce osób skrzywdzonych przez duchownych?
MT: Jeśli podsumujemy wszystkie dotychczas przeprowadzone przez Kościół w Polsce kwerendy to ze zgłoszeń dokonanych w diecezjach i jurysdykcjach zakonnych od 1990 r. do 2021 r. wiemy o ponad 1000 skrzywdzonych małoletnich. Oczywiście nie wszyscy byli skrzywdzeni w tym czasie. Lata krzywdy obejmują dużo wcześniejszy okres, bo najstarsze zdarzenie miało miejsce w latach 50.
W ostatnich latach mniej więcej od 2018 r. mamy do czynienia z falą ujawnień przestępstw dokonanych przez duchownych. Wiemy też jednak, że są ciągle osoby, które dotąd nie zdecydowały się na zgłoszenie swojej krzywdy z różnych powodów.
Dla całości obrazu trzeba dodać, że oczywiście skrzywdzeni przez duchownych stanowią tylko część wielkiego problemu społecznego dotyczącego wykorzystania seksualnego małoletnich. Także wśród tych, którzy się do nas zgłaszają, są osoby które zostały skrzywdzone przez członków swoich rodzin lub inne osoby. Mówią nam, że czują się pozostawieni sami sobie, bo Kościół się zatroszczył o swoich skrzywdzonych np. poprzez pokrywanie terapii, a państwo nie ma takiego wsparcia. A przecież koszty psychoterapii są niemałe, jedna sesja to średnio dzisiaj 200 zł. Jest to wyzwanie dla struktur państwowych jak tym ludziom pomóc.
GS: Badania, którymi dysponujemy, chyba najlepsze jeśli chodzi o metodologię przeprowadzone w Polsce, zrobiła Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę. Pokazują one dane absolutnie zastraszające, bo tam wychodzi, że w zasadzie w każdej 25-osobowej klasie co najmniej 2 dzieci przed 16. rokiem życia doświadczyła jakiegoś rodzaju naruszenia intymności seksualnej w różnych formach. Kwestie definiowalne jako przestępstwa to kilka procent. Gdyby to policzyć w społeczeństwie, to mamy milion osób, które doświadczyły poważnej krzywdy seksualnej.
Czy Wasze doświadczenia i wypracowane mechanizmy w Fundacji mogą stanowić pewną forpocztę, jeśli chodzi o stworzenie ogólnopolskiego systemu? Czy ktoś się do Was z tym zgłasza, czy sami macie taką ambicję, żeby być zaczynem czegoś więcej?
GS: Najpierw staramy się ogarnąć to, co do nas statutowo należy. A pracy naprawdę nie brakuje. Oczywiście, że przy okazji tego wypracowujemy pewne rozwiązania, z których mogą korzystać inne instytucje a nawet z czego mógłby czerpać ogólnopolski system. Zobaczmy, że Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę działa o wiele dłużej niż my, a też im nie udało się narzucić pewnych standardów. Państwowa Komisja ds. Pedofilii, z budżetem o wiele większym, też działa, a przełożenia na system brakuje. Priorytetem jest tu zmiana mentalności i myślenia. Dopóki to się nie zmieni, również przez medialne wymuszanie w innych środowiskach niż kościelne, to się to nie ruszy.
Pamiętajmy, że w Kościele też nie zabraliśmy się za te sprawy z ewangelicznej wrażliwości i troski o sprawiedliwość, tylko pod presją mediów. Zostaliśmy przyciśnięci przez opinię społeczną, bo ilość nieporządku była gorsząca.
MT: W ramach projektu wypracowanego przez ekspertów Centrum Ochrony Dziecka „Budowanie systemu prewencji wykorzystania seksualnego w szkołach katolickich” wysłaliśmy do wszystkich ok. 500 szkół katolickich instrukcje, jak przygotować wytyczne, ale nie ma przeszkód, by podobne działania przeprowadzić także w innych szkołach. Próbujemy działać przez takie właśnie formy pośrednie i w ten sposób wpływać na system całościowo.
Czy nie uważacie, że jednym z większych tabu zranionych w Kościele jest kwestia sióstr zakonnych zranionych przez księży?
Ks. GS: Największym tabu jest krzywdzenie sióstr przez siostry, nie przez księży.
MT: Z jednej strony siostry angażują się w tworzenie systemu prewencji i pomocy. 15 sióstr z 14 zgromadzeń jest do dyspozycji osób chcących porozmawiać o krzywdzie, gotowych im towarzyszyć i pomóc. Wiele też sióstr korzysta ze studiów podyplomowych prowadzonych przez COD. Z drugiej strony coraz wyraźniej widać krzywdę, która ma miejsce we wspólnotach zakonnych. Kontaktują się z nami siostry lub byłe siostry zakonne, które dzielą się swoimi historiami doświadczonej przemocy. Te historie krzywdy są różne. Czasem jest to krzywda doświadczona przed wstąpieniem do zgromadzenia, czasem sprawcą jest duchowny, a czasem inna współsiostra lub przełożona. Staramy się im pomóc poprzez konsultacje, kontaktujemy z kanonistami, towarzyszymy w złożeniu zawiadomienia. To dla nich także powstał telefon Siostry dla Sióstr, który działa w każdą środę od 19 do 21. W tych godzinach można zadzwonić pod numer 798 009 615, gdzie doświadczone i profesjonalnie przygotowane siostry są gotowe wysłuchać i pomóc.
Jak układa się współpraca Fundacji z diecezjalnymi i zakonnymi delegatami ds. ochrony dzieci i młodzieży? Czy ten system działa dziś dobrze czy też pojawiają się jakieś wertepy?
GS: Wertepami można nazwać zmienność. Pewną trudnością jest to, że biskupi czasami nie doceniają kwestii doświadczenia i - niekoniecznie z bardzo istotnych powodów - zmieniają delegata. To jest “wertep”, bo zanim ktoś nowy się wdroży, to znowu jest trochę pod górkę. Czasami występują trudności osobowościowe, to znaczy ktoś ma kompetencje na poziomie wiedzy, ale nie ma predyspozycji osobowościowych: ciepła, empatii itd. Wertepem jest niekiedy to, że delegat ma na głowie zbyt dużo funkcji i jest rozdarty między różnymi zobowiązaniami, których nie potrafi pogodzić. Kiedy indziej wertepem są przełożeni, bo zdarza się, że delegat zadziałał prawidłowo, ale jego praca “umiera” gdzieś na wyższych szczeblach, o ile delegat nie ma wystarczająco “gorącej linii” ze swoim biskupem czy przełożonym zakonnym. Trudnością bywa i to, że delegaci są zarzucenia sprawami i po prostu ledwo ogarniają, zwłaszcza w tych diecezjach, gdzie jest wielu księży.
Generalnie jednak, jeśli chodzi o działanie systemu jest coraz lepiej i poza naprawdę nielicznymi przypadkami można powiedzieć, że działa to na spokojne 4 na 5.
MT: Co do delegatów, to chyba wszyscy mamy narastające poczucie, że się wspieramy; jest coraz większe zrozumienie z obydwu stron, że wszyscy - i delegaci pracujący lokalnie i my, jako Fundacja - działamy jako Kościół. To się zmienia na plus, nie mam wątpliwości.
Czy sprawa składania się wszystkich duchownych na rzecz skrzywdzonych w Kościele przez promil księży, zyskała należyte zrozumienie w tym środowisku? Pytam, bo na początku słychać było głosy rezerwy czy wręcz krytyki.
MT: Chyba coś zmienia się w rozumieniu istoty tej składki. A więc, że to nie jest “płacenie za pedofilów” czy na odszkodowanie lecz na faktyczną pomoc skrzywdzonym. Sama mam doświadczenie księży, którzy pytają się o Fundację, o zasady naszego działania. Niektórzy biskupi zapraszają nas na spotkania dekanalne z księżmi, dni skupienia itd. Za każdym razem informujemy o kwotach, pokazujemy działania i oddźwięk jest bardzo pozytywny. Pokazujemy, że działania Kościoła mogą być inspiracją dla innych środowisk.
Czy składki za ubiegły rok zostały wpłacone przez wszystkie diecezje? A jak to wygląda z zakonami?
MT: Składek za ubiegły rok nie wpłaciła dotąd tylko jedna diecezja.
GS: Z zakonami sprawa jest nieco bardziej skomplikowana, dlatego, że porozumienie z zakonami męskimi jest intencjonalne, stąd jest nieco inna dynamika pozyskiwania składek. Niekoniecznie każdy zakon poczuł się jednoznacznie włączony w ten system. Oni płacą nam na koniec roku, zwykle z poślizgiem. Trudno nam powiedzieć jaki jest bilans ubiegłoroczny, bo niektóre zakony prawdopodobnie jeszcze to zrobią.
Powracając do idei Dnia Modlitwy i Pokuty za grzech wykorzystania seksualnego: kiedy uznalibyście, że ten dzień jest przeżyty właściwie, że przynosi spodziewane owoce.
MT: Gdy pokrzywdzeni nie będą do nas dzwonić z pytaniem: dlaczego na stronach internetowych diecezji nie ma materiałów duszpasterskich związanych z tym wydarzeniem.
GS: Kiedy okazałoby się, że nie trzeba go organizować…
***
Fundacja Świętego Józefa Konferencji Episkopatu Polski została powołana w 2019 roku. Jej misją jest ochrona dzieci i młodzieży we wspólnocie Kościoła Katolickiego oraz budowanie efektywnych struktur pomocy, wspierających uzdrowienie osób zranionych i zapobieganie kolejnym przestępstwom wykorzystania seksualnego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.