Franciszek przyjął dziś zwierzchnika ukraińskich grekokatolików.
Abp Światosław Szewczuk po raz pierwszy od lutego tego roku przyjechał do Rzymu. „Opowiedziałem Papieżowi o posłudze naszych biskupów, księży, zakonników i zakonnic na obecnie okupowanych terytoriach. Podkreśliłem, że wszyscy nasi pasterze pozostali z cierpiącym ludem. Wyjaśniłem, iż każda nasza katedra, kościół oraz klasztor stały się punktami schronienia, przyjęcia czy humanitarnej działalności” – wskazał hierarcha.
Abp Szewczuk wręczył Ojcu Świętemu symboliczny dar – fragment rosyjskiej miny, która zniszczyła fasadę greckokatolickiej świątyni w Irpieniu. Podziękował również Papieżowi za wszelkie starania w celu wcielenia w życie prawdziwego procesu pokojowego, za działania prowadzące do wyzwolenia jeńców, a także za wsparcie solidarnej pomocy dla Ukraińców. Franciszek ponownie wyraził swoją bliskość wobec „umęczonego narodu” oraz zachęcił hierarchę i podległy mu Kościół do ewangelicznego posługiwania cierpiącym z powodu wojennej przemocy.
Okrutne okoliczności wojny greckokatolicki ordynariusz Kijowa podkreślił również w swoim internetowym orędziu. „257 dni walki, krwi, łez, ale także zwycięstw, sukcesów, siły i mocy, wielkiego bohaterstwa – 257 dni wielkiej wojny. Znowu w ciągu ostatniej doby ukraińska ziemia drżała od uderzeń rosyjskich rakiet i bomb. Znów, jak usłyszeliśmy tego ranka, na całej linii frontu toczą się ciężkie boje. Wróg nie żałuje i niszczy nawet własnych żołnierzy (…). Ale również dziś możemy powiedzieć, że Ukraina stoi, walczy i modli się – mówił abp Szewczuk. – Nie wstydźmy się tych ran, które nosimy w sobie. Wielu dotkniętych przez wojnę potrzebuje psychologicznego i duchowego towarzyszenia, żeby poradzić sobie z wewnętrznymi problemami oraz powrócić z wojny do pokojowego życia. Zwłaszcza po naszym zwycięstwie. Dlatego tak bardzo trzeba sobie czasem uzmysławiać, że niemal my wszyscy w taki czy inny sposób zostaliśmy zranieni. Nawet, gdy ktoś choćby tylko jeden raz usłyszał wybuchy, dźwięki tej wojny, już potrzebuje pewnego wsparcia, aby pokonać swoje wewnętrzne lęki, strachy, niepokoje, a czasem nocne koszmary czy bezsenność. Nasza świadomość faktu, iż potrzebujemy pomocy, nie powinna nas zawstydzać. Wojna niestety zbiera swoje poboczne żniwa. Rodzi ów niewymowny ból z powodu strat, których doświadczamy, głęboki lęk o życie i o przyszłość. Ale ręka naszego Pana, Uzdrowiciela, dotyka nas oraz leczy, a sztuka zdolnego psychologa czy lekarza istnieje po to, aby nam pomóc.“
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.