Oskarżonym mógł być każdy, kto znalazł się w pobliżu katedry lub publicznie przyznawał do wiary w cud. Śpiewanie pieśni religijnych kwalifikowało się od razu do postawienia przed sądem. Tak było w Lublinie w lipcu 1949 roku.
– Czuję się pewnie, bo niedaleko mieszkam. Przekonuję milicjanta, by mnie puścił, bo mieszkam na Rybnej i idę do domu, a nie pod katedrę, ale ten zaczął mnie szarpać i wyzywać. Szarpnął mnie za rękę, a ja wtedy miałam pod pachą czyraka. Tak mnie to zabolało, że ugryzłam go w rękę. Nie wiem, czy mocno, ale on wtedy syknął i wyzywając: „sobaka”, wrzucił mnie na samochód. Pani Halina była jedną z nielicznych aresztowanych, którzy stanęli przed sądem. Ów milicjant zjawił się na przesłuchaniu z ręką w gipsie na temblaku, twierdząc, że został tak pogryziony przez oskarżoną. Halina Sołtys została skazana na karę więzienia za próbę obalenia ustroju.
Młodzi obrońcy wiary
Rok 1949 był czasem, kiedy trzeba było wykazać się wielką odwagą, by zabierać głos w obronie Kościoła. Część ludzi przyznających się do wiary nie zdawała sobie sprawy z zagrożenia, inni świadomie opowiadali się za Panem Bogiem. Do tych ostatnich należeli przede wszystkim studenci KUL i młodzież pochodząca z rodzin o tradycji akowskiej. Wśród nich był Wiktor Żyszkiewicz, uczeń drugiej klasy Liceum Biskupiego w Lublinie, pochodzący z Chodla. To w jego rodzinnej miejscowości zorganizowano wiec, na którym przedstawiciele władzy z Lublina przekonywali miejscowych, że cudu w katedrze nie było. Młodzi chłopcy, m.in. Wiktor, wdali się w polemikę z prelegentami. W rezultacie na sali zawrzało. Gdy tego samego dnia grupa przywiezionych aktywistów wykrzykiwała przed kościołem hasła antyklerykalne, młodzież wychodząca z kościoła wygwizdała ich. Szybko jednak pojawiła się milicja, by aresztować młodych. Wiktor uciekł i dla swojego bezpieczeństwa pojechał do Lublina do szkolnego internatu. Po dwóch tygodniach zdecydował się jednak wrócić do domu na wakacje. 28 lipca wieczorem, gdy szykował się do wyjścia do znajomych, usłyszał, jak ktoś na podwórku pyta o niego.
– Mój brat Marian powiedział, że mnie nie ma. Potwierdziła to mama, jednak nie uwierzono im. Wiedziałem już, co się święci i chciałem uciekać. Otworzyłem okno, poodsuwałem doniczki, wtedy jednak rozległ się huk otwieranych drzwi i zobaczyłem milicjanta z pistoletem gotowym do strzału – opowiada. W domu odbyła się rewizja. Chłopcu nie pozwolono niczego zabrać ani z nikim się pożegnać. Trafił do więzienia. Nie wiadomo, ile dokładnie osób zostało aresztowanych za wiarę w cud. Prawdopodobnie w samym Lublinie zatrzymano ponad tysiąc osób. Większość z nich nie doczekała się procesów sądowych, siedząc bez wyroku nawet dwa lata w więzieniu. 3 lipca co roku odbywają się katedrze uroczystości upamiętniające tamte wydarzenia. Uroczysta Eucharystia rozpocznie się o 19.00.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.