24 godziny przy telefonie. Dzwonek w środku nocy to sygnał, że ktoś potrzebuje pomocy. Być może po raz pierwszy i zarazem ostatni w życiu.
Kapelan jak proboszcz
Dzień powszedni, a wcale niemała szpitalna kaplica pełna. Jedni przyszli o własnych siłach, inni za pomocą kul lub balkoników, niektórzy przyjechali na wózkach. I tak dzień w dzień – nie tylko przy niedzieli – wypełnia się kaplica w Górnośląskim Centrum Rehabilitacji w Reptach Śląskich. Duszpasterstwo prowadzi tam mieszkający na terenie szpitala ks. Jacek Ligarski. Wielu pacjentów mówi do niego „proboszczu”. Trudno się dziwić, bo w pewnym sensie to szpitalna parafia. – Ma to swoje plusy, ale też jeden wielki minus. Parafianie się zmieniają. Jest tylko garstka takich ludzi, którzy pojawiają się niemal cały czas. Są najczęściej pracownikami szpitala – mówi ks. Ligarski. – Ludzie, którzy się zmieniają, przyjeżdżają z całej Polski, z różnych diecezji, z różnymi zwyczajami, także w liturgii. Niektóre rzeczy trzeba delikatnie prostować – dodaje.
Z różnych zakątków Polski pochodzą też pacjenci Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Zazwyczaj leczą się w szpitalu przez dłuższy czas, co sprzyja tworzeniu się wspólnoty. – W którymś momencie ci ludzie się otwierają. Wytwarza się jakaś przyjaźń pomiędzy pacjentem, mną a personelem. Wówczas żyjemy jak w rodzinie – przekonuje o. Mond. Podobny klimat tworzy się też na gliwickiej onkologii. – Ludzie są tam długi czas, potem często wracają. Dzięki temu powstaje wspólnota. Taka jakby parafia – mówi o. Noga.
Duszpasterska terapia
Wspólna modlitwa, rozmowy czy codzienna Eucharystia to dla pacjentów bardzo często również element terapii. Chętnie korzystają z niej leczący się w Szpitalu Psychiatrycznym w Toszku. – Tych ludzi zawsze staram się słuchać z ogromną uwagą. To bardzo ważne, bo jeśli wyjdą ode mnie zadowoleni, to przyjdą ponownie. A taka rozmowa jest też dla nich formą terapii – nie ma wątpliwości kapelan toszeckiego szpitala ks. Marian Wróblewski.
O terapeutycznych właściwościach szpitalnego duszpasterstwa przekonuje też ks. Jacek Ligarski. – Codzienna Msza w kaplicy szpitala w Reptach to w mojej opinii element rehabilitacji, którą przechodzą tu pacjenci. Z drugiej strony to też odskocznia od codziennych ciężkich zabiegów.
Nie tylko dla chorych
Rola kapelana nie ogranicza się wyłącznie do pacjentów. Są także duszpasterzami pracowników szpitali i w trudnych momentach wspierają rodziny ciężko chorych czy wręcz umierających osób. – Trzeba zawsze z szacunkiem podchodzić do ludzi, także tych, którzy pracują w szpitalach. Oni również mają różne kłopoty. Jak tylko mogę, to im pomagam. Zdarza się, że błogosławię ich małżeństwa, czy chrzczę dzieci. Oni są w pewien sposób przywiązani do kapelana – mówi o. Jan Noga.
Często rodziny pacjentów, choć mają tylko pojedyncze kontakty z kapelanami, chętnie proszą o pomoc. – Dla wielu rodzin jest ważne, aby ich krewny skorzystał z sakramentu namaszczenia chorych, spowiedzi czy Komunii św. Także im daje to pewien spokój – twierdzi ks. Ligarski.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.