Niech płonie i z Bogiem?
Kościół płonie. Mamy kryzys nad kryzysami – diagnozuje obecną sytuacje Andrea Riccardi (założyciel Wspólnoty Sant’Egidio) i poważnie zastanawia się nad tym, czy chrześcijaństwo w ogóle ma jeszcze przyszłość.
Lektura jego książki, zatytułowanej właśnie „Kościół płonie” (wyd. ZNAK), dla jednych może być wstrząsem, dla innych tylko potwierdzeniem tego, co widzimy na co dzień. Że:
kryzys wiary w naszym życiu i w naszych społeczeństwach ma związek z zanikiem pragnienia Boga, z uśpieniem ducha, z przywyknięciem do zadowalania się życiem z dnia na dzień, bez zadawania sobie pytania, czego Bóg od nas chce. Zapomnieliśmy o wznoszeniu spojrzenia ku Niebu...
– jak to w krótkiej, twitterowej formie, stwierdził niedawno papież Franciszek.
„Parafia na cenzurowanym”, „Iluzja Wojtyły”, kryzys męskości, covid, migracje ludów… - kolejne rozdziały, kolejne tematy, kolejne kraje (problemy Kościoła we Francji, Niemczech, Italii). Riccardi przygląda się im się uważnie, a czytelnik dokłada w głowie swoje. Bo przecież coś podobnego zdarzyło się już i u nas. O! A o tym słyszałem. A tak było w sąsiedniej diecezji. A o tym wczoraj KAI informował…
Cóż. Każdy z nas może do tego ognia, pożaru, dołożyć swoje. Więc niech płonie i z Bogiem? A może jednak jest inaczej. Może tak, jak pisał u nas jakiś czas temu ks. Włodzimierz Lewandowski:
Patrząc na dzisiejsze duszpasterstwo w skali całego kraju trudno mówić o pustce. Ruchy, grupy modlitewne, stowarzyszenia, bractwa. Gdyby policzyć, wyjdzie nam około trzech i pół miliona zaangażowanych świeckich. To nam daje niemalże dziesięć procent aktywnych członków laikatu. Będących solą i zaczynem, medialnie niewidocznych. Bo przecież rzadko się zdarza, by nawet kościelne media rozpisywały się o drobnych parafialnych inicjatywach. Dziennikarze najczęściej pojawiają się w miejscach konfliktów, rozdmuchując je nieproporcjonalnie do ich skali. Lubią pisać w skali makro zapominając, że składają się nań tysiące elementów mikro.
Więc jak to właściwie jest? Zwłaszcza, że i u Riccardiego znajdziemy sporo zaskakujących „plusów”. Np. gdy pisze o Kościele i migracji, zauważa, że we Włoszech, którym rzekomo grozić miała islamizacja (skąd my to znamy?), nagle, za sprawą m.in. imigrantów z Rumunii, zaczęło masowo przybywać prawosławnych chrześcijan.
Migranci odmieniają chrześcijańskie wspólnoty. We Włoszech w ciągu kilkudziesięciu lat doszła do głosu wyraźna obecność chrześcijańskiego prawosławia, nieznana w poprzednich wiekach. Gdy kraj straszono islamizacją, umocniła się obecność imigrantów chrześcijańskich, wśród których dominują Rumuni (w większości prawosławni) z 261 parafiami obsługującymi 1,2 miliona wiernych. Nigdy w historii Kościół wschodni nie wchodził na półwysep w tak masowy sposób…
Jak będzie u nas? A może już jest? Bo przecież Ukraińców i Białorusinów przybywa z każdym rokiem. Języki wschodnie (rosyjski, ukraiński, białoruski) od jakiegoś czasu mam już nie tylko w kablówce, ale i na ulicy. Każdego dnia. W każdym sklepie, autobusie, tramwaju. Zresztą w Instytucie Gość Media też mamy przecież od kilku lat nie tylko cytowanego powyżej ks. Włodzimierza Lewandowskiego, ale i greckokatolickiego, ukraińskiego kapłana, ks. Wolodymyra Lytvyniva.
Wywiad z tym ostatnim zobaczyć można tutaj, a do posłuchania proponuję dziś na koniec taką oto, prawosławną, pieśń:
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek spotkał się z wiernymi na modlitwie Anioł Pański.
Symbole ŚDM – krzyż i ikona Matki Bożej Salus Populi Romani – zostały przekazane młodzieży z Korei.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.