W Paryżu odbyła się w niedzielę demonstracja przeciwko przedłużeniu terminu legalnej aborcji z obowiązujących 12 do 14 tygodni. Projekt ustawy przedłużającej ten termin rozpatrywany jest obecnie przez francuski parlament, a drugie czytanie w Senacie zaplanowano na środę.
Manifestanci, wśród których było wiele osób z dziećmi oraz młodzieży, nieśli różowe i żółte transparenty z napisami: "Przestań +wkurzać+ embriony" oraz "Życie to prawo, a nie wybór". Według organizatorów w demonstracji wzięło udział około 20 tys. osób; policja szacuje, że było ich kilka tysięcy.
"Ustawa jest skandaliczna" - ocenił główny organizator odbywającego się co roku "Marszu dla życia" Nicolas Tardy-Joubert, cytowany przez AFP.
Wśród manifestantów był 65-letni emeryt z Bordeaux Jacques Dumoulin z żoną Anną, którzy podkreślali, że "życie od początku jest święte". "Dzisiaj traktujemy aborcję jak środek antykoncepcyjny" - powiedziała z kolei 17-letnia Marie, studentka agronomii z Aube.
"Drugim ważnym tematem" tej mobilizacji "są wybory prezydenckie" we Francji - oświadczył Tardy-Joubert, wzywając kandydatów w kwietniowych wyborach do zapewnienia, że "ochrona życia ludzkiego będzie wielką sprawą narodową".
"Nikogo nie popieramy" - zapewnił prezes "Marszu dla życia". "Przedstawiamy kandydatom dziesięć naszych propozycji", takich jak "przywrócenie minimalnego trzydniowego okresu refleksji przed aborcją" czy odrzucenie "wspomaganego samobójstwa i eutanazji" - powiedział Tardy-Joubert.
Zapewnił też o swojej bliskości mieszkańców Los Angeles, gdzie doszło do katastrofalnych pożarów.
Ponad 212 tys. podpisów pod projektem zostało złożonych w Sejmie 20 grudnia.
Odnotowano też wzrost dyskryminacji wyznawców Chrystusa w miejscach pracy.
Stowarzyszenie Katechetów Świeckich zwraca uwagę na faworyzowanie tzw edukacji zdrowotnej.