Znaczenie tego, co dokonało się w Nazarecie i w Betlejem, czyli dziewiczego poczęcia i narodzin Jezusa, odsłoniło się w pełni dopiero wraz z nauczaniem, a przede wszystkim z męką, śmiercią i zmartwychwstaniem Jezusa Chrystusa - mówi ks. prof. Waldemar Chrostowski. W rozmowie z KAI słynny biblista opowiada o biblijnych przekazach dotyczących narodzenia Jezus i ich teologicznym znaczeniu.
e. Bóg nie wybrał Abrahama i jego potomków ze względu na nich samych, ale ze względu na duchowe dobro całej ludzkości.
Przyjście Jezusa Chrystusa na świat zostało w Ewangelii wg. św. Łukasza ukazane jako wydarzenie, które ma znaczenie dla całej historii powszechnej. To uzasadnia obecne w niej odniesienia do ówczesnych osobistości i najważniejszych wydarzeń, które wtedy miały miejsce.
Czy możemy powiedzieć coś o dacie narodzin Jezusa? Niektórzy wskazują na grudzień, tak jak to liturgicznie celebrujemy, inni przywołując biblijne konteksty mówią raczej o wiośnie…
Dokładnej daty narodzin Jezusa Chrystusa nie znamy. Kierując się różnymi przesłankami, rozmaicie próbowano ją ustalić, proponując marzec, kwiecień, maj czy listopad. Tak różnorodne propozycje świadczą, że dokładna data narodzin została przesłonięta niepamięcią.
Data 25 grudnia jest symboliczna. Została wyznaczona w pierwszej połowie IV wieku na przesilenie zimowe, co nawiązuje do faktu, że od tej pory noc jest coraz krótsza, a dzień coraz dłuższy. Symbol wskazuje na Jezusa przychodzącego jako Światłość świata, a więc również siły kosmiczne, siły natury, swoiście odzwierciedlają radość z Jego przyjścia.
W połowie VI wieku dokonano przeliczenia kalendarza, który wcześniej był w użyciu – od założenia Rzymu – na kalendarz od narodzin Jezusa Chrystusa. Dokonał tego mnich Dionizy Mały, który pomylił się w kwestii liczby lat, od 4 do 6 lat. Mamy więc paradoksalną sytuację, że gdy chcemy mówić o dokładnej chronologii narodzenia Jezusa Chrystusa, wygląda na to, iż narodził się On krótko przed początkiem ery chrześcijańskiej, wyznaczonym właśnie przez Jego narodziny. To paradoks, który towarzyszy nam od półtora tysiąca lat i co roku przy sposobności Świąt Bożego Narodzenia jest omawiany i prostowany.
W Betlejem, w miejscu uznanym za to, gdzie narodził się Pan Jezus, zbudowano bazylikę. Czy to miejsce jest rzeczywiście wiarygodne?
To pytanie pojawia się często podczas pielgrzymek do Ziemi Świętej. Odpowiedź jest jedna i całkiem prosta – to miejsce jest wiarygodne na tyle, na ile wiarygodna jest tradycja wczesnochrześcijańska. Innego nośnika pamięci nie mamy. Nie może jednak być przypadkiem, że na początku IV wieku, czyli wtedy, kiedy chrześcijaństwo stało się najpierw religią oficjalnie uznaną, a następnie główną religią Imperium Rzymskiego, około roku 320 – 330, właśnie w tym miejscu, a nie gdzie indziej, wzniesiono pierwszą świątynię upamiętniającą narodziny Jezusa Chrystusa. Dwa stulecia później, w VI wieku, ok. roku 540-550, na tym samym miejscu wzniesiono Bazylikę Narodzenia, która istnieje do dzisiaj. Nie ma w Betlejem żadnego innego miejsca, które byłoby pokazywane jako to, gdzie miał się urodzić Jezus. Musimy polegać na pamięci chrześcijan, która z pewnością jest bardzo dobrym zabezpieczeniem wiarygodności miejsca narodzin Zbawiciela.
Wspomniał Ksiądz Profesor o nadziejach mesjańskich, jakie były w Izraelu. Czy były jakieś konkretne znaki, po których ówcześni mieszkańcy Palestyny mogliby rozpoznać, że właśnie przychodzi na świat oczekiwany Mesjasz?
Ewangelie świadczą, że były osoby, które rozpoznały tożsamość Jezusa – i to jeszcze zanim przyszedł On na świat. Jako pierwsi zostali wprowadzeni w tę tajemnicę i ją przyjęli Maryja i Józef. O sytuacji Maryi opowiada Ewangelia wg. św. Łukasza, a Józefa – Ewangelia wg. św. Mateusza. To oni stali się zaczynem nowej rzeczywistości zbawczej, która zaistniała wraz z poczęciem Jezusa. Natomiast gdy Jezus przyszedł na świat, Ewangelie mówią, że towarzyszyły temu niezwykłe znaki. Przyjmujemy to świadectwo Ewangelii, bo nie mamy racjonalnych powodów, żeby je kwestionować. Chyba że ktoś w ogóle kwestionuje istnienie Boga i możliwość Jego nadzwyczajnego działania w świecie – takie osoby i środowiska się zdarzają i ta kontestacja nie jest niczym nowym.
Przyjmując historyczne świadectwo Ewangelii widzimy osoby w szczególny sposób przygotowane i podatne na niezwykłe działanie Boże. Ale nie byli to ci, którzy stanowili ówczesny personel kultowy, religijny, świątynny, a więc kapłani i arcykapłani, ani ówczesna elita intelektualno-duchowa, czyli faryzeusze i saduceusze. Większość z nich wybrała i ponawiała sprzeciw wobec Jezusa i Jego misji. Uznanie w Jezusie Mesjasza nastąpiło głównie wśród ludzi prostych. Zatem obok akceptacji Jezusa od samego początku – co widać np. w reakcjach Heroda i jego dworu – istniał silny sprzeciw wobec Niego, posunięty do wrogości, i to do tego stopnia, że musiał On uchodzić z Betlejem i w ogóle z Palestyny. Ta akceptacja i sprzeciw będą towarzyszyły Jezusowi przez całe Jego życie, a później przeobrażą się w uznanie Go – czego wyrazem jest chrześcijaństwo, oraz odrzucenie Go – czego wyrazem jest judaizm rabiniczny, też istniejący do dnia dzisiejszego. Obrazowo można powiedzieć tak – gdy w Betlejem Jezus przychodził na świat, ku radości Jego dziewiczej Matki i św. Józefa, ku radości ludzi prostych, to w Jerozolimie rosło już drzewo na Jego krzyż.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.