Idąc w nieznane można zarówno odkryć nowe i piękne szlaki jak i utknąć na bagnie.
W najbliższy weekend w Rzymie papież Franciszek zainicjuje proces synodalny XVI Zgromadzenia Zwyczajnego Synodu Biskupów. Tak, bezpieczniej powiedzieć, że proces, bo tym razem nie o jedno spotkanie chodzi, a o kilka etapów i różnych poziomów uzgodnień. Synod poświęcony ma być kościelnej synodalności właśnie czyli, upraszczając, sposobowi zarządzania i podejmowania decyzji w Kościele. „Dla Kościoła synodalnego: komunia, uczestnictwo i misja” – ujęto to podając jego temat.
Jak wspomniałem, tym razem w synod, choć to synod biskupów, zaangażować się będzie mógł każdy. Przynajmniej w teorii. Bo pierwsze dyskusje mają toczyć się w diecezjach. Mamy już dokument przygotowawczy synodu ( i vademecum, w którym wyjaśniono co i jak). Jutro i pojutrze rozpoczęcie w Rzymie, a 17 października w diecezjach. Tam, do kwietnia przyszłego roku, wypracowane mają zostać syntezy, które posłużą do opracowania „instrumentum laboris” (taki dokument roboczy) dla dalszej dyskusji. Ten powstać ma do września przyszłego roku. Przez następnych kilka miesięcy odbywać się będą spotkanie regionalne/kontynentalne. Na tych z kolei mają zostać uzgodnione dokumenty – do początku marca 2023 roku – zbierające w jakiś sposób przedstawione w diecezjach przemyślenia. W czerwcu ukazać się ma się wypracowane na ich podstawie kolejne „instrumentum laboris”. W końcu wszystko ma się zakończyć w Rzymie w październiku roku 2023.
Proces długi i dość skomplikowany. Wszyscy (przynajmniej ci, którzy chcą się w synod zaangażować) mamy słuchać nie własnych pomysłów, ale Ducha Świętego. Może małą mam wiarę, ale już się tego boję ;) (dlaczego – wyjaśniłem TUTAJ). I nie boję się tego głośno powiedzieć ;) Wszak do odważnego mówienia zachęcają wspomniane wcześniej dokumenty :) Sedno problemu?
We wszystkich tego rodzaju dyskusjach ważne jest nie tylko ile osób się wypowie, ale kto się wypowie i – najważniejsze – kto będzie słuchany. Obawiam się tego, co widać między innymi w niemieckiej „drodze synodalnej”: że na poważnie bierze się tylko głosy różnych rewolucjonistów – dobrze zorganizowanych – nie słyszy się tych, którzy opowiadają się za trwaniem przy tym, co Kościół wypracował już w ciągu dwóch tysięcy lat – bo ci, dopóki nie zauważą, że ktoś próbuje coś za mocno zmieniać, raczej zorganizowani nie są. Zjawisko to jest nawet socjologicznie i psychologicznie uzasadnione. Socjologicznie, bo nie od dziś wiadomo, że małe, ale dobrze zorganizowane grupy nacisku z jasno określonymi celami, mając za oponentów wielkie rzesze poszukujących każdy na własną rękę, bardzo łatwo przepychają w takich dyskusjach swoje. Psychologicznie, bo różne ekscentryczne pomysły to nowość, która wyrywając z nudy rutyny, łatwo jawić może się jako lekarstwo, którego warto spróbować. Tyle że z lekarstwami, zwłaszcza nowym i nieprzetestowanymi, trzeba ostrożnie. Bo może być dobrze, jeśli skończy się tylko biegunką czy wysypką.
Tymczasem słuchanie Ducha Świętego, o którym w tym kontekście tak wiele się mówi, nie może być tylko słuchaniem tego, co się ulęgnie w głowie, ale przede wszystkim odczytywaniem, co mówił Jezus Chrystus. Z poważnym uwzględnieniem tego, jak to, co mówił, odczytywali chrześcijanie minionych wieków. Wszak Duch Święty nie głosi niczego nowego, ale przypomina i pozwala głębiej wniknąć w naukę Jezusa. Tak przynajmniej przedstawił to Jan w swojej Ewangelii. Mam w tym kontekście nieodparte wrażenie, że fundamentem wszelkich reform dotyczących władzy w Kościele musi być jasna świadomość, że powinna być ona służbą. Autentyczną służbą, która nie szuka zaszczytów. Tymczasem i w Kościele w świecie i w Polsce widzę głównie tendencje domagania się wpływu. I naiwnych deklaracji, że gdybyśmy ten wpływ mieli, to...
Tak więc – jako rzekłem – boję się :). Nie tak bardzo jednak, by nie ufać, że Pan Bóg z każdym problemem może sobie poradzić :) I że ostatecznie przez jakie byśmy ciemne doliny nie przechodzili, wyprowadzi nas na skąpane w słońcu przełęcze. A po drugiej stronie tych grani....
***
PS. Słyszę na ten przykład głosy, że włączanie do gremiów decyzyjnych świeckich pomoże lepiej podejść do kwestii rozwiązywania problemów wykorzystywania seksualnego. Myślenie życzeniowe - moim zdaniem. Czy większa rola świeckich w Kościele w Niemczech przełożyła się na lepsze podejście do tych spraw w Kościele niemieckim?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.