Bywa i tak, że walka ze światem czyni nas do świata podobnymi. Jak napisano: "twoja mowa cię zdradza". Jeszcze bardziej twoja modlitwa.
Przekazać coś ważnego wzbudzając równocześnie uśmiech na twarzy czytelnika jest sztuką. Coraz rzadszą, a jednak ciągle spotykaną. Doświadczyłem tego uczucia w sobotę oddając się lekturze felietonu Księdza Tomasza Horaka. Któryż to jego fragment miał taką moc? Proszę bardzo: „Podchodzi do mnie w zakrystii dziewczynka z księgą modlitwy powszechnej, pokazuje jedno z wezwań na dziś i pyta: ‘Czy Pan Bóg będzie wiedział, o co chodzi?’ Masz ołówek i popraw…”
Na moment, gdy trzeba było chwycić ołówek i poprawiać nie musiałem długo czekać. W propozycjach pewnego wydawnictwa wczoraj znalazłem wezwanie: „Aby politycy, patrząc na historię i przykład Francji, wystrzegali się represyjnego modelu rozdziału państwa i Kościoła”. W pierwszej chwili pomyślałem, że mam do czynienia ze starą wersją liturgii Wielkiego Piątku, wzywającą do modlitwy za niewiernych Żydów”. Albo gdzieś w okolicach. Później zestawiłem wezwanie z kolektą mszalną. „Wszechmogący i miłosierny Boże, Ty obdarzyłeś Świętego Jana Marię godną podziwu gorliwością apostolską, spraw, abyśmy za jego przykładem i wstawiennictwem, przez chrześcijańską miłość, zyskiwali dusze i braci dla Ciebie…” Hm… Powiedzcie, gdzie tu o oporze i męczeństwie, gdzie o stawianiu czoła represjom? I co wspólnego ma język, styl, cytowanego wezwania z językiem Ewangelii, z językiem liturgii?
Przy okazji tych pytań odżyły wspomnienia. W listopadzie 1989 roku ustawiłem się z grupą młodzieży w kolejce po bilety do Luwru. Pani w kasie, zerkając w moją stronę, zapytała: La professeur? – Qui. - Les accompagnateurs de jeunes ont un billet gratuit. Nauczyciel ? – Tak. Opiekun młodzieży ma bilet darmowy. Koloratka nie była przeszkodą. Czyli jednak nie taki diabeł straszny, jakim go malują.
Co nie znaczy, że Francja problemów z laickością nie ma. Podobnie jak wiele innych państw. W dyskusję włączył się nawet Franciszek, mówiąc w jednym z wywiadów o zdrowej, to znaczy szanującej i dającej równe prawa wszystkim laickości. Co oczywiście nie spotkało się w Polsce, w wielu środowiskach, ze zrozumieniem. Bo my ciągle żyjemy mitem kultury chrześcijańskiej. Chociaż nawet w Polsce występuje ona jedynie w formie śladowej. Mówił o tym w jednym z wywiadów relator generalny Synodu, kard. Jean-Claude Hollerich. „Wiara jest bardzo słabym punktem Europy. Byłem misjonarzem w Japonii ponad 20 lat i po powrocie zobaczyłem, jak Kościół został zepchnięty na margines […] Religie były wcześniej zamknięte w swojej sferze kulturowej, a kultura była związana z religią, czy to chrześcijańską, muzułmańską czy hinduską. Tak już nie jest. Wszystkie religie żyją razem, w tej samej sferze kulturowej”. Dziś, chcąc zmierzyć się z problemem laickości, musimy odpowiedzieć sobie na inne, ważne pytanie: co to znaczy żyć wespół z innymi „w tej samej strefie kulturowej”? Być może punktem wyjścia będzie uznanie prostego faktu. Życie „w tej samej sferze kulturowej” nie musi oznaczać osaczenia, represji, konieczności wycofywania się na spalone pozycje. Z punktu widzenia Kazania na Górze może być darem. Dobrą okazją, by do ziemi wrzucić szczyptę soli. To jest możliwe. Pod warunkiem, że sami zrezygnujemy z języka ideologii i zaczniemy mówić, tym bardziej modlić się, językiem Ewangelii. Jeśli ktoś nie wie jak to robić niech sięgnie do Liturgii Godzin, do wzorów modlitwy powszechnej z papieskich celebracji. Tam nie znajdziemy chrześcijaństwa przerobionego na język ideologii.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).