– Największą pokusą św. Jana Marii Vianneya było to, żeby opuścić Ars – mówi ks. Wojciech Torchalski, kustosz sanktuarium w Mzykach.
Jakub Jałowiczor: Chłopak, któremu ledwie udało się skończyć seminarium, trafia do miejscowości, w której nie ma co myśleć o poważniejszej pracy duszpasterskiej. I staje się kaznodzieją, do którego zjeżdżają tłumy. Czy św. Jan Maria Vianney jest przykładem kariery od zera do bohatera?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
13 maja br. grupa osób skrzywdzonych w Kościele skierowała list do Rady Stałej Episkopatu Polski.