Rakieta tenisowa i balistyczna to jednak nie to samo, prawda?
Krzywię się, gdy działania mające chronić przyrodę nazywa się działaniami ekologicznymi. Wszak ekologia to nie nauka o ochronie przyrody, ale o ekosystemach, prawda? No ale tak się przyjęło i nie bardzo wiadomo, jak to zmienić. Mówić o ochroniarstwie i ochroniarzach? Kojarzy się z czymś zupełnie innym. Trzeba się chyba poddać. Choć nieścisłość ta bywa powodem zamieszania i pomieszania. Kto zresztą wie, może właśnie o to chodzi?
Spokojnie, nie zamierzam pisać dziś o roli języka w kształtowaniu świadomości tudzież traktowania go jako narzędzia manipulacji. Choć, obiecuję sobie, kiedyś i ten temat poruszę. Dziś chciałbym raczej zauważyć inne nieporozumienie dotyczące ekologii/ochroniarstwa. Związane z jej/jego patronem, świętym Franciszkiem z Asyżu.
Że „wielkim świętym był” – wiadomo. Że kochał przyrodę – też. Wydaje mi się jednak, że promując działania proekologiczne/ochroniarskie zbyt łatwo stosujemy formułę, że „już święty Franciszek”. Nie jestem od tej postaci specjalistą. Jako człowiekowi, którego ten święty kiedyś zafascynował wydaje mi się jednak, że takie doń podejście to wręcz barbarzyńskie spłycenie tego, co sobą prezentował.
W czasach Franciszka problem konieczności ochrony przyrody jeśli w ogóle był dostrzegany, to raczej jako kwestia wyjałowienia gleby uprawami czy nadmiernej wycinki drzew, które to działania miewały i wtedy swoje negatywne skutki. Nikt jednak raczej nie biadolił nad zniszczeniami spowodowanymi górnictwem, nie płakał, że przepastne knieje zasiedlili osadnicy, a o CO2 nikt nawet nie słyszał, więc i kwestie zanieczyszczenia powietrza rozpalaniem ogniska czy napaleniem w piecu (nie węglem kamiennym oczywiście bo go nie wydobywano) nie stanowiły żadnego problemu. Skoro w czasach Franciszka problem ochrony przyrody (prawie) nie istniał, to trudno przypuszczać, że z tego wypływała jego doń (przyrody) miłość. To z czego? Ano z postawy uniżania się, z głębokiej pokory.
Franciszek całym swoim po przemianie życiem mówi „jestem mały”, „jestem nic nie znaczący”. To dlatego na oczach wszystkich zwrócił ojcu swoje szaty, to dlatego cierpliwie czekał, aż papież raczy go przyjąć, to dlatego bezbronny udał się do Saladyna, to dlatego pędził życie w biedzie, cierpliwie znosząc upokorzenia. Jeśli słońce nazywał bratem, siostrami gwiazdy, przemawiał do ptaków i rozmawiał z wilkiem to dlatego, że dawał w ten sposób wyraz swojemu uniżeniu: jestem lichy, niewiele jestem wart, dlatego nie możni są moją rodziną, ale ubodzy, nic w tym świecie nie znaczący; i dlatego moją rodziną są też jeszcze mniej w tym świecie znaczące rośliny czy zwierzęta.
Koniecznie trzeba to zauważyć: u źródeł miłości Franciszka do świata przyrody nie stoi twierdzenie, że człowiek powinien ograniczyć korzystanie ze świata przyrody, ale jego osobiste pragnienie uniżania się, wybór skrajnej pokory. To postawa diametralnie różna od dzisiejszych wielkopańskich prób narzucania uboższym ograniczeń w korzystaniu ze środowiska, przy jednoczesnym pełnym zabezpieczeniu własnych, rozbuchanych potrzeb.
Nie znajdziemy poparcia dla ochrony przyrody także w Biblii. Jest owa drobna wzmianka o człowieku w ogrodzie Eden, że ma go uprawiać i doglądać. Czyli być gospodarzem, ogrodnikiem, który rozsądnie korzysta z tego, co mu przyroda daje. Nigdzie nie zostało jednak powiedziane, że człowiek powinien się czuć śmierdzącym wrzodem na zdrowym ciele świata przyrody. Jeśli wierzący chcą sensownie włączyć się w działania mające służyć ochronie naszego środowiska, muszą te niuanse dostrzegać i nie popierać na ślepo wszelkich proekologicznych/proochroniarskich propozycji. I pamiętać, że chrześcijaństwo, ze świętym Franciszkiem na czele, uczy w pokorze kochać ludzi, a nie stawiać ponad ich rozsądnie rozumianym dobrem ideologicznie rozumiane dobro przyrody czy anonimowej ludzkości. Zwłaszcza gdy w tle widać cwaniactwo i czyjeś intratne interesy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.