"Badania wskazują, że dziś najszybszy proces sekularyzacji ma miejsce w Polsce" – podkreślił ks. prof. Tomasz Halik wskazując, że przyczyn tak szybkiej zapaści wcześniej mocnego i tradycyjnego Kościoła dopatruje się w „nieszczęsnym sojuszu nacjonalistycznych polityków z hierarchami kościelnymi”. Czeski teolog, socjolog i filozof wziął udział w ekumenicznej konferencji „Pandemia jako doświadczenie ekumeniczne. Kościele, co dalej?”, zorganizowanej przez wspólnotę Chemin-Neuf.
Wskazał, że wezwanie do nowej ewangelizacji, jakie ze strony papieży padło przed progiem nowego tysiąclecia, nawet w Kościele nie spotkało się z wystarczającą odpowiedzią – nie było odpowiedzi nowej i odpowiednio radykalnej. „Starania niektórych nowych ruchów religijnych w Kościele, aby całą energię skierować na emocjonalną stronę religii, na naśladowanie grup ewangelikalnych, nie było tym, co było w stanie obudzić Kościół z popołudniowej sjesty” – ocenił ks. Halik.
Prelegent zauważył, że do ducha reformacyjnego II Soboru Watykańskiego po ponad pięćdziesięciu latach wraca papież Franciszek, jednak jego próby reformy struktur i rozbudzenia Kościoła trafiły na opór.
Czeski teolog stwierdził, że ubywa zarówno aktywnych członków Kościoła, jak i osób, które chcą czerpać z jego „zewnętrznej oferty”, w rytuałach i tradycjach. Rośnie natomiast liczna osób, które pytane o przynależność religijną odpowiadają: „brak”. „Socjologowie nazywają tę szybko rosnącą grupę ludzi NONS. Ta grupa to dziś trzecia największa grupa, po chrześcijanach i muzułmanach” – wskazał. Charakteryzując przedstawicieli NONS stwierdził, że to nie ateiści, a osoby ponad podziałami światopoglądowymi połączone obojętnością, zniechęceniem i brakiem zaufania a czasem też wrogością do zorganizowanej religii.
– Kościoły dziś nie tylko przez niewierzących, ale i przez niemałą cześć swoich członków uważane są za niezdolne do tego, by odpowiadać na ważne dla ludzi pytania i by mogły tworzyć przestrzeń, gdzie ludzie czuliby się bezpiecznie i jak w domu – wskazał. – Kiedy słyszę niektóre kazania, czytam listy pasterskie biskupów i pewien typ pobożnych gazet, przychodzi mi do głowy myśl, że oprócz badania tego, czemu ludzie odchodzą, warto zbadać, skąd biorą siłę, by jeszcze w ogóle z nami zostać – dodał.
Ks. Halik stwierdził, że kryzys to zawsze szansa, a kairos to wyzwanie. Współczesny kryzys uważa za rodzaj skrzyżowania, na którym otwiera się możliwość przejścia do nowej epoki chrześcijaństwa, „za rodzaj bólów porodowych do nowej, dojrzalszej formy chrześcijaństwa”. – Jestem przekonany, że to wstrząśnięte chrześcijaństwo, też dzięki bolesnym doświadczeniom, może działać jak zraniony lekarz dla uzdrawiania świata, którego jest częścią – powiedział, dodając: „jestem przekonany, że jeżeli Kościoły oprą się pokusie koncentracji na sobie, mogą wesprzeć nową, szerszą i głębszą ekumenę”.
Według ks. Halika, niedokończonym celem reformy II Soboru Watykańskiego jest ekumenizm w sensie samotranscendencji chrześcijaństwa. Wskazał, że pojęcie ekumenizmu można rozumieć szerzej niż tylko zbliżanie się Kościołów i wspólnot chrześcijańskich: „Sobór przyniósł impulsy do kolejnego ekumenizmu, do dialogu międzyreligijnego i ekumenizmu trzeciego – więzi porozumienia z niewierzącymi”.
– Jestem przekonany, że wiara, która wyjdzie ze swojej postaci przednowoczesnej, czyli wiary jako spoiwa społeczeństwa, wyjdzie z roli współczesnej – wiary jako światopoglądu – może być zaczątkiem nowej ekumeny – powiedział ks. Halik. Dodał, że współczesny kryzys globalizacji stawia świat przed wyborem między dwoma – wojną cywilizacji i ekumeną.
Badacz wskazał, że jeżeli Kościół zastąpi swoje wąskie, prawne samorozumienie, zachwytem nad wspaniałomyślnością Bożej wolności, będzie to impuls rozwoju każdego wymiaru ekumeny. „Jeśli chrześcijaństwo przyjmie i wykorzysta swoją barwność i różnorodność jako zaletę, może pomóc rodzinie ludzkiej nie podążać do wojny cywilizacji, ale do civitas ecumenica” – powiedział podkreślając, że nowy ekumenizm może być krokiem do braterstwa powszechnego, które jest ważnym tematem nauczania papieża Franciszka. Stwierdził jednak, że mowa tu o długiej drodze do celu, który w pełni może być spełniony w eschatologicznym szczycie historii.
– Nowy ekumenizm, do którego Kościół jest zobowiązany przez swoją powszechność, ma cel przemieniania procesu komunikacji, czynienia całej ziemi przestrzenią wzajemnego zrozumienia, wspólnym otwartym domem. To zadanie, jakie Duch Boży daje nam i wzywa do szukania również poza widzialnymi granicami Kościoła sojuszników w tym dziele – wskazał ks. Halik.
Zauważył, że szeroko pojęty ekumenizm rozpoczął się spontanicznie w więzieniach i obozach założonych przez nazistów i komunistów. „Doświadczenie z reżimami totalitarnymi, kiedy chrześcijanie przeciwko reżimowi współpracowali z liberałami i innymi, pozwoliło zrozumieć, że nie musimy prowadzić kulturowej wojny, ale możemy wzajemnie się wspierać, że dialog i współpraca wszystkich ludzi dobrej woli jest możliwa” – powiedział.
Zaznaczył, że dzisiejszego kryzysu nie da się rozwiązać wyłącznie unowocześnieniem struktur Kościoła. „Demokratyzacja Kościoła, likwidacja obowiązkowego celibatu i święcenie kobiet to tematy, których nie można dalej tabuizować” – zaznaczył dodając, że żadne zmiany struktur, prawa, przepisów, nie są w stanie bez pogłębienia teologii duchowości spełnić nadziei na przebudzenie zachodniego chrześcijaństwa, a reforma Kościoła musi wychodzić z głębszych źródeł.
"Miłość to jedyna siła, która jednoczy nie niszcząc" – przywołując tę myśl Pierre Teilharda de Chardin, ks. Halik wskazał, że jezuita w aktualnej fazie ewolucji widział szczególne zadanie dla chrześcijańskiego rozumienia miłości. „Jestem przekonany, że postawą miłości na nasz czas jest ekumenizm, wysiłek do zamiany świata w ekumenę, we wspólny dom" – zakończył konferencję ks. Halik.
W krótkiej dyskusji po prelekcji wskazał na konieczność dostosowania języka mówienia o Chrystusie do percepcji współczesnego świata. Powiedział, że podczas pandemii ku jego zaskoczeniu, kazań online wygłaszanych przez niego słuchało dziesiątki tysięcy osób, które raczej nie przychodziłyby normalnie do kościoła. Zauważył, że mówiąc o Jezusie, trzeba wskazywać na Jego uniwersalność i głębię Jego miłości. W głoszeniu nie można skupiać się na referowaniu dogmatów chrystologicznych, co warto zastąpić omawianiem biblijnych obrazów, wciąż aktualnych i poruszających serca. Wskazał, że sam np. dogmat o bóstwie Chrystusa omawia za pomocą sceny, w której św. Tomasz dotyka ran Chrystusa, rozpoznając w swoim Mistrzu Boga.
Odpowiadając na pytanie o rolę kobiet i problem dopuszczenia ich do kapłaństwa stwierdził, że przyszedł czas, by kobiety mogły głosić kazania, zwłaszcza że jest już w Kościele wiele świetnie wykształconych teolożek i nie można zmarnować ich charyzmatu. Dodał również, że uważa, iż nadszedł czas na diakonat kobiet.
– Jeżeli chodzi o święcenie kobiet, myślę, że obecnie mogłoby to spowodować ogromny rozłam, schizmę. Dlatego rozumiem ostrożność papieża Franciszka i Watykanu. Ale nie znam żadnego poważnego teologicznego argumentu przeciwko święceniu kobiet – powiedział ks. Halik. – Jeżeli ktoś powie, że Jezus wybrał sobie tylko mężczyzn jako apostołów, można powiedzieć, że wybrał sobie religijnych, obrzezanych Żydów. Dlaczego więc święcimy dziś Polaków, Japończyków czy Czechów? – dodał czeski teolog.
Ks. Halik zdradził również, że kończy pracę nad nową książką „Popołudnie chrześcijaństwa”. Omawia w niej między innymi możliwe modele istnienia Kościoła. „Jedną z inspiracji jest idea, na której powstały średniowieczne uniwersytety – wspólnoty uczniów i profesorów, nauki i modlitwy, wspólnego życia. Parafie mogłyby być takimi szkołami chrześcijańskiej mądrości, miejscami, gdzie ludzie wspólnie będą szukać prawdy w modlitwie i wspólnych debatach” – powiedział duchowny.
dg (KAI) / Warszawa
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.