W sprawach wiary najwięcej jeszcze mają do powiedzenia rodzice, ale zaraz po nich rówieśnicy. Ksiądz jest na szarym końcu…
Boże zapalniki
Karolina z Chorzelowa wspominała na łamach „Gościa Tarnowskiego”, że nie była osobą głęboko zakorzenioną w Bogu. Trafiła jednak do Ruchu Światło – Życie dzięki koleżance Marysi. – Byłam wtedy w III klasie gimnazjum. Marysia zaproponowała mi wyjazd na oazę. Z początku nie chciałam jechać, nie byłam jakoś głęboko zakorzeniona w Kościele. Nie mogłam sobie wyobrazić atmosfery, o której mówiła Marysia. W końcu dałam się skusić – opowiada Karolina. Na oazie słowa zamieniły się w prawdę, Karolina poznała wielu wspaniałych ludzi, zanurzyła się w atmosferze Ruchu, choć Jezusa wybrała na swego Pana nie czwartego dnia, jak przewidywał program, lecz ostatniego. – Wcześniej nie zawsze się modliłam czy interesowałam Kościołem. Oaza to zmieniła, a zwłaszcza wybór Jezusa. Niesamowite przeżycie! – dodaje. Karolina z Jadownik trafiła do KSM, ponieważ poznała młodych, którzy z fascynacją opowiadali o wierze. – Zobaczyłam, że ci ludzie są w Kościele, że wierzą, że bije od nich entuzjazm tej wiary – podkreśla dodając, że jej samej udało się przyprowadzić na spotkanie grupy swojego przyjaciela, który ma „luźny” związek z Kościołem. – To jest taki wiek, że jak w młodym człowieku coś się nie zapali, to nie przyjdzie na spotkanie jakiejś grupy. Zapalnikiem nadal jest ksiądz, który ma kontakt z młodymi na katechezie, ale jest nim coraz bardziej rówieśnik nastolatków, który sam płonie wiarą – mówi Aleksandra Małochleb z Wydziału Duszpasterstwa Młodzieży Kurii Diecezjalnej w Tarnowie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
13 maja br. grupa osób skrzywdzonych w Kościele skierowała list do Rady Stałej Episkopatu Polski.