Bo skoro „Mój przyjaciel wiersz”…
Przed tygodniem było tu mocno prozatorsko, więc w dzisiejszym felietonie, tak dla równowagi, warto byłoby chyba zahaczyć o lirykę. A okazja jest ku temu wyjątkowa, bo oto nakładem Wydawnictwa Znak właśnie ukazała się książka „Mój przyjaciel wiersz” autorstwa Jerzego Ilga.
To antologia zbierająca wiersze kilkudziesięciu poetów, ale nie tylko, bo Jerzy Ilg (ów od niemal 40 już lat „jednoosobowy dział poetycki w Wydawnictwie Znak”), każdy z utworów opatrzył swoimi refleksjami, anegdotami, wspomnieniami ze spotkań z poszczególnymi twórcami, które do pewnego stopnia układają się także w biograficzną opowieść o samym Ilgu. Wyczyn to nie lada, choć oczywiście na pierwszym miejscu i planie jest tu sama poezja. Ta zaś, według niego, najlepiej gdy jest:
Uważnie obserwująca rzeczywistość, z czułością rejestrująca szczegóły, wrażliwa na przyrodę, zmysłowe piękno świata, często osadzona w historii – ale zarazem otwarta na wymiar metafizyczny, epifanie i poszukiwania duchowe (…) przemawia do czytelnika, jest odkrywcza, jednak nie koncentruje się na lingwistycznych eksperymentach, zabawach i rzeźbieniu w języku jako jedynym celu napisania wiersza.
Spotykamy więc wraz z Ilgiem Boba Dylana i Tomasa Venclovę, Adama Zagajewskiego i Czesława Miłosza. Jest Allen Ginsberg i Bronisław Maj, jest… No właśnie. – Kogo tu nie ma! – aż chciałoby się zakrzyknąć.
Jako zapálenej czechofil lekturę książki zacząłem gdzieś od środka, bo to tam znajduje się wiersz Vaclava Havla „W bezczynności”, choć, paradoksalnie, tytuł ilgowego omówienia tego utworu wydaje się być lepszy, trafniejszy. A brzmi on następująco: „Moc bezsilnego”.
Któż z nas nie czuł się ostatnio bezsilny? Wobec pandemii, ekonomii, kolejnych, często kompletnie niezrozumiałych decyzji polityków. A kto wie, czy lada chwila bezsilni nie będziemy wobec zmian klimatycznych.
Nasza cywilizacja pędzi na łeb na szyję (…) / przerażone oczy patrzą / na szalony pęd tego świata.
- ostrzegał Vaclav Havel, a jednocześnie, w następnym wersie, pisał już o czymś kompletnie z innej beczki. O tym, że książę Monako „Rainer III się żeni. / Inżynier z naszego laboratorium też / ma się żenić. Ludzie się żenią…”.
Humor (nie tylko czeski), ironia, absurdy, paradoksy… - to wszystko przecież także wyznaczniki, znamiona, sygnały świetnej poezji, co Jerzy Ilg, raz po raz, w swojej kapitalnej książce nam uświadamia. Publikację „Mój przyjaciel wiersz” gorąco więc Państwu polecam, a do posłuchania proponuję dziś oczywiście coś czeskiego.
Havlowego? Poniekąd tak, bo wokalista Xindl X wraca w swoim utworze do czasów słusznie minionego systemu i krytycznie spogląda na ludzi twierdzących, że za komuny było lepiej. Za komuny, a właściwie za Komanczów, bo tak Czesi, z przymrużeniem oka, nazywali czerwonych, komunistów, „kojarząc ich” z westernowymi czerwonoskórymi. Zapraszam więc do słuchania, ale i do oglądania, bo klip świetny, pomysłowy, „ostalgiczny” i zabawny. Nawet bez znajomości języka czeskiego można połapać się o co jde :)
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).