Teolog powinien rozumem wnikać w Boże objawienie. Nie tworzyć nowe.
Patrząc na to, co dzieje się w Kościele w Niemczech podzielam obawy kardynała Ruiniego. Niestety, nie zmierza to wszystko w dobrą stronę. Zniesienie celibatu? Czemu miałby o tym decydować lokalny Kościół? Interkomunia? Podobnie. Pomijając że samo słowo dość koszmarne: komunia, wspólnota, albo jest, albo jej nie ma. Jakaś międzywspólnota, wśródwspólnota czy współwspólnota, to właściwie nie wiadomo co. No i nie wiadomo po co owa interkomunia. Mamy mieć podwójną hierarchę kościelną, podwójną strukturę parafialną, a jedną Komunię? To zlikwidujmy ten dualizm i w innych sprawach.
Kapłaństwo kobiet to z kolei coś wbrew tradycji zarówno nowotestamentalnej, jak i dwóch tysięcy lat Kościoła, ignorujące zresztą także orzeczenia papieża Jana Pawła II (Jan Pawel II, Ordinatio sacerdotalis, użyta tam formuła nauczania ex cathedra). Najbardziej bulwersująca jest jednak w tym wszystkim akceptacja związków jednopłciowych. Zarówno w tradycji biblijnej jak i w tradycji Kościelnej praktyki takie zawsze uważane były za grzeszne. Ot, dziś czytałem w „Homilii Paschalnej” Melitona z Sardes.... Jeśli wyraźnie i wielokrotnie zostało powiedziane, że „czarne” to żadna egzegeza nie sprawi, że stanie się białe.
W całym tym sporze najbardziej irytuje mnie powoływanie się na nowoczesność – jak to zrobił w kontekście watykańskiego dokumentu zakazującego błogosławienia par homoseksualnych jeden z belgijskich biskupów. Uznał on ni mniej że więcej, że dokument ten jest słaby teologicznie, świadczy o „niezdolności do przyjęcia współczesnych osiągnięć w teologii biblijnej, sakramentalnej i moralnej” i jest „jakby został był napisany w czasach Piusa XII”. Super argumentacja. Czapki z głów.
Nie wiem jakie to wybitne kwalifikacje teologiczne ma ów człowiek, żeby takie sądy formułować. Pomijam, że jego pasterska władza wynika z nadania Kościoła, którego nauczanie tak wybiórczo traktuje; gdyby był uczciwy natychmiast podałby się do dymisji. Złość mnie jednak bierze, gdy słyszę powoływanie się na „zdobycze współczesnej teologii”. Bo zbyt dobrze widzę, jakie grzechy popełnia. Teologia znaczy się, nie ów belgijski biskup.
Mówi się, że teolog powinien uprawiać teologię na kolanach. Nie wiem czy do końca tak musi być, ale na pewno źródłem jego dociekań powinno być objawienie. I tak przez wieki wierni ortodoksji teologowie starali się robić. Ot, spory chrystologiczne. Przecież Tajemnica Trójcy czy wcielenia Jezusa Chrystusa to coś, przed czym racjonalny umysł próbuje się bronić rękami i nogami! Tak zresztą stawiali sprawę różnej maści heretycy: próbowali te tajemnice z tajemnicy odrzeć, próbowali je uczynić całkiem racjonalnymi upraszając tak, że wypaczali prawdę. Ortodoksja natomiast próbowała godzić ze sobą sprzeczne na pozór dane objawienia. I tak wypracowała całkiem sensowną chrystologię (jedna osoba o dwóch naturach – boskiej i ludzkiej) i jako tako sprawę tłumaczącą teologię trynitarną – Jedna natura, trzy Osoby (hipostazy).
Tymczasem wielu współczesnych teologów popełnia ten sam błąd, co dawni heretycy: nie budują gmachu teologii na danych objawienia; próbują prawdę objawienia wtłoczyć w swoje myślowe schematy. Wychodzą z tego różne... no może nie zaraz koszmarki, bo wygląda to dość elegancko, ale jest zazwyczaj straszliwie płytkie, pełne uproszczeń i naciągania; widać, że autor tam gdzie mu się nie mieściło, upychał kolanem.
Widziałem to, czytałem. Zamiast najpierw głęboka analiza, a po niej próba syntezy, najpierw – koncepcja, a potem wypełnienie jej ram danymi objawienia. A co nie pasuje – do kosza. Przepraszam, taka teologia może i jest nowoczesna, ale na pewno nie jest wiele warta. I nie zasługuje na miano teologii, bo jest raczej jakąś teozofią.
Więcej pokory wobec Tradycji – chciałoby się powiedzieć. Wielu to rozumie. Ot, choćby w swoich książkach papież Benedykt. Niestety, jednocześnie zbyt wielu dziś próbuje odwrócić role i zamiast uznać swoją zależność od Boga, próbują tworzyć Boga na swój wzór i swoje podobieństwo. Teraz ludzie, którzy owym teologom uwierzyli na znak protestu będą odchodzić z Kościoła? To dobrze, bo przynajmniej będą musieli zadać sobie pytanie o to, w jakiego Boga i na jakiej podstawie wierzą. Bo w Boga chrześcijan i podstawie chrześcijańskiego objawienia na pewno nie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Piotr Sikora o odzyskaniu tożsamości, którą Kościół przez wieki stracił.