In vitro bez kompromisu

O politycznych sympatiach, głosowaniu w sprawie in vitro i i beatyfikacji Jana Pawła II z kard. Stanisławem Dziwiszem rozmawia Bogumił Łoziński.

Reklama

Decyzja Księdza Kardynała o pochowaniu prezydenta Lecha Kaczyńskiego na Wawelu spotkała się w falą krytyki. Czy dziś byłaby taka sama?
– Ta decyzja była podjęta po poważnych konsultacjach. Inicjatywa nie wyszła ode mnie. Od razu, gdy się pojawiła, zastrzegłem, że musi być wokół niej konsensus, i tego się trzymałem. Ostatecznie otrzymałem odpowiedź od najwyższych władz, że uczynią wszystko, aby pogrzeb odbył się godnie, natomiast decyzję dotyczącą miejsca pochówku pozostawiono rodzinie. Taka decyzja została mi przez rodzinę przekazana dwukrotnie. Wawel to nie tylko muzeum i skansen przeszłości. Wawel żyje i jest stróżem pamięci zbiorowej Polaków. Na Wawelu jest czczona pamięć ofiar Katynia i innych miejsc męczeństwa Polaków. Co prawda, tragedia pod Smoleńskiem nie wpisuje się w męczeństwo, ale wpisuje się w pamięć Polaków kultywowaną na Wawelu. To, że tam jest pochowany prezydent Lech Kaczyński z małżonką, że są wypisane nazwiska wszystkich ofiar, służy zachowaniu narodowej pamięci, bo to była niewątpliwie nasza wspólna tragedia.

Gdy abp Henryk Hoser przypomniał, że osoby głosujące za in vitro same wykluczają się z Kościoła, politycy uznali, że to szantaż. Jak Ksiądz Kardynał ocenia takie reakcje?
– Kościół nikogo nie wyklucza, jest świadom, że jest wspólnotą świętych i grzeszników. Tych drugich wzywa do nawrócenia, daje szansę na poprawę. Biskupi przypomnieli obowiązujące zasady etyczne. Ale wydaje mi się, że z ust biskupa hasło o ekskomunice nie padło. To była już interpretacja medialna. Kościół ma poważny problem z ludźmi, którzy deklarują się jako katolicy, a jednocześnie publicznie opowiadają się za in vitro. Katolik pozostaje zawsze katolikiem. Niezależnie od tego, czy jest politykiem, posłem, ministrem, czy zwykłym człowiekiem, ma obowiązek zachowywać uniwersalne zasady, które obowiązują wszystkich bez wyjątku w jego wspólnocie. Jeśli w parlamencie większość polityków przyznaje się do Kościoła, to powinni oni ustanawiać prawo zbieżne z etyką chrześcijańską, a nie szukać nie zawsze potrzebnych kompromisów. W sprawie życia, a taką jest kwestia in vitro, nie ma kompromisów. W wielu krajach zachodnich chrześcijanie unikają prezentowania swoich przekonań. Natomiast ateiści i agnostycy promują je, gdzie się tylko da. Dlatego słusznie Benedykt XVI stwierdza, że „obserwujemy swoistą schizofrenię polityka katolika, który prywatnie chce być wiernym katolikiem, natomiast publicznie jest przekonany, że nie powinien przenosić swoich poglądów do sfery publicznej, tłumacząc się koniecznością przestrzegania pluralizmu”. A przecież pluralizm nie jest zasadą nadrzędną w stosunku do wartości życia ludzkiego. Ukrywanie w życiu publicznym swoich przekonań prowadzi do kryzysu kultury i destabilizuje europejski etos.

Kościół naucza, że każde życie powinno być chronione, tymczasem w Polsce obowiązuje ustawa, która w kilku przypadkach zezwala na aborcję. Czy obowiązkiem katolika jest dążenie do całkowitej ochrony życia, czy też wystarczy dążenie do zachowania istniejącego kompromisu politycznego?
– Rozwiązanie przyjęte w 1993 r. pozwalało na uratowanie wielu istnień ludzkich i było krokiem w dobrym kierunku, maksimum tego, co wówczas można było uzyskać. Jednak Kościół jasno naucza, że obowiązkiem katolika nie jest ochrona istniejącego kompromisu, lecz dążenie do całkowitej ochrony życia.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama