Zalecenia KEP o przyjmowaniu Komunii świętej na rękę nie są dogmatem. Ale nie jest nim także przyjmowanie Komunii świętej do ust.
Nie wiemy na jakim etapie jest dyskusja o sposobie przyjmowania Komunii świętej. Początek, apogeum, czy jakiś pośredni. Pewną jest postępująca polaryzacja. Co ciekawe, gdy jedna strona uzbraja się w argumenty, druga coraz częściej sięga po inwektywy, próbując swoich przeciwników wykluczyć z Kościoła.
Tymczasem wszystkie dokumenty liturgiczne mówią, że szczytem zjednoczenia wiernych w Chrystusie jest przyjęcie Komunii świętej. Zarówno Ogólne Wprowadzenie do Mszału Rzymskiego, jak i Instrukcja Eucharisticum misterium zalecają, by ta wewnętrzna jedność uzewnętrzniła się przez te same gesty i postawy ciała. Co w praktyce powinno oznaczać, że wszyscy wierni przyjmują Komunię świętą w ten sam sposób. Oczywiście Kościół bierze pod uwagę warunki, w jakich Eucharystia jest sprawowana i okoliczności zewnętrze, dopuszczając konieczne różnice. Przykładem może być postawa siedząca podczas liturgii słowa, gdy nie dla każdego wystarcza miejsca w ławkach, czy postawa klęcząca podczas konsekracji, gdy nie zawsze jest możliwość klękania. W pierwszym przypadku część wiernych stoi, w drugim skłania głowę.
Są także okoliczności, w których owe dopuszczalne różnice uwzględniają indywidualną wrażliwość uczestników celebracji. Jedną z nich było zalecenie Konferencji Episkopatu w sprawie przyjmowania Komunii świętej podczas pandemii. Warto przy okazji zauważyć, że wydając je żadna, nie tylko polska Konferencja, nie nadużyła prawa, ale skorzystała z przysługujących jej uprawnień. Bowiem zarówno dokumenty soborowe, jak i całe prawodawstwo posoborowe, dają biskupom prawo dostosowania pewnych gestów do konkretnej kultury i warunków.
W tym kontekście absurdem są twierdzenia przeciwników Komunii świętej na rękę, że wskazania KEP nie są dogmatem. Owszem, nie są. Ale też nie jest dogmatem przyjmowanie Komunii świętej do ust. Jest jedną z wielu tradycji Kościoła. Dogmatem jest prawdziwa i rzeczywista obecność Chrystusa w postaciach Chleba i Wina.
Jeśli doszliśmy do teologii liturgii warto zwrócić również uwagę na inny aspekt celebracji. Wbrew przekonaniu wielu Msza święta nie jest adoracją Najświętszego Sakramentu. Jest uwielbieniem Ojca. Jezus jednoczy się ze swoim Ciałem, którym jest Kościół, by „złożyć Ojcu doskonałą ofiarę uwielbienia”.
Przy okazji warto zauważyć, że akcent na „communio” – wspólnotę, zjednoczenie, nie jest – jak chcą niektórzy – wymysłem posoborowych progresistów. Katechizm Soboru Trydenckiego, opisując Eucharystię, na pierwszym miejscu nie wymienia ofiary. Na pierwszym miejscu jest właśnie „communio”. Msza święta jest "zjednoczeniem wiernych z Bogiem i braćmi” i dlatego jest, jak podkreśla starożytna tradycja, wspólnotą świętych obcowania.
Skoro Msza święta nie jest adoracją Najświętszego Sakramentu warto zastanowić się skąd u wiernych to przekonanie. Otóż jego prapoczątków należy dopatrywać się w przemianach, jakie dokonały się w liturgii u schyłku średniowiecza, gdy zaczęto bardzo mocno akcentować ukazywanie wiernym postaci Chleba i Wina. Bywały takie miejsca, gdzie trwało ono nawet około godziny. W tym czasie mdlejące ręce celebransa podtrzymywały dwie osoby, a ich rolę uzasadniano biblijnym obrazem podtrzymywanych przez Aarona i Chura rąk Mojżesza. Paradoks polega na tym, że owe trwające długo „pokazywanie Jezusa”, będące między innymi odpowiedzią na twierdzenia, jakoby są to tylko symbole, złamało – co dziś podkreślają teologowie prawosławni – wznoszącą się do punktu szczytowego, czyli doksologii (Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie…) linię Modlitwy Eucharystycznej. W praktyce oznacza to, że większość wiernych, pytana o centralny, szczytowy punkt liturgii eucharystycznej, wskazuje na konsekrację i ukazanie postaci (czyli adorację), a nie na doksologię. Zmiana nie dokonała się na poziomie dogmatu. Ale praktyka zmieniła mentalność, skutkiem czego dziś toczy się batalia o adorację.
Jest w ten batalii wątek niepokojący. Przed kilkoma dniami księża broniący możliwości udzielania Komunii świętej także na rękę zostali nazwani protestanckimi śmieciami i w sposób delikatnie mówiąc niewybredny „zaproponowano” im odejście z Kościoła. Oczywiście zwracającymi się do nich w ten sposób byli posiadacze kont anonimowych, w dodatku mający w opisie: Per Mariam Soli Deo. Próbując ich bronić redaktor Agnieszka Huf pisała, że to nie wynika ze złej woli, ale z ich miłości do Kościoła. Być może. Trzeba jednak odróżnić miłość do Kościoła, z naszymi o miłości do Kościoła wyobrażeniami. Często stojącymi w sprzeczności z Jezusowym „po owocach ich poznacie”. Jednym z tych owoców jest mowa. Ona – jak powiedział sługa arcykapłana Piotrowi – nas zdradza. Złośliwości, inwektywy, obrażanie i wykluczanie nie są ani najlepszym argumentem za przyjmowaniem Komunii świętej do ust, ani - tym bardziej - jej owocem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.