O życiu tych, którzy w poszukiwaniu ratunku przed wojną, głodem i prześladowaniem trafili na greckie wyspy na Morzu Egejskim i o swojej wizycie w obozach na Samos i Lesbos opowiadał bp Krzysztof Zadarko. Spotkanie odbyło się w ramach Tygodnia Modlitw za Uchodźców.
Przewodniczący Rady KEP ds. migracji, turystyki i pielgrzymek podzielił się swoimi doświadczeniami z marcowej wizyty w obozach uchodźców, rozlokowanych na pięciu greckich wyspach.
- W sumie jest tam 40 tys. ludzi, którzy dotarli do brzegów tych wysp i chcą się dostać dalej na kontynent. Utknęli na wyspach między Turcją i Grecją, ze świadomością, że nikt nie chce ich przyjąć, a oni nie mają dokąd wracać. Tkwią tam nawet od dwóch lat – mówi bp Zadarko pokazując zdjęcia dokumentujące warunki, w których żyją uchodźcy.
W największym z nich, na wyspie Lesbos, wokół legalnego obozu przygotowanego dla 6 tys., wyrosły dzikie slumsy, w których koczowało 14 tys. w wykopanych w ziemi norach, postawionych z desek prowizorycznych szopach, czy po prostu pod prowizorycznym dachem z folii. Koczowało, bo na początku września obóz spłonął.
- Pojawił się apel, by przyjąć do Polski przynajmniej najmłodszych. W obozach przebywa 1,5 tys. dzieci i nastolatków, którzy stracili rodziców, pozbawionych opieki. Odbieram telefony od wielu włodarzy miast, że są gotowi na ich przyjęcie, ale brakuje umożliwiających to rozwiązań prawnych – mówi bp Zadarko, zaznaczając, że wobec ludzi pukających do bram Europy musi nas być stać przynajmniej na tak symboliczną odpowiedź, jak korytarze humanitarne. Zainicjowane przez Wspólnotę Sant’Egidio korytarze mają służyć osobom szczególnie narażonym, starszym, czy wymagającym specjalistycznego leczenia, którym nie można pomóc na miejscu.
- Nie jest to program masowy. Wspólnota przywozi do Włoch nieliczne grupy, do stu osób rocznie. Zarówno dlatego, żeby mieć możliwość szczegółowej weryfikacji, jak i stworzyć dla nich najlepsze warunki aklimatyzacyjne. Czekają na nich rodziny gotowe ich przyjąć, pomóc znaleźć pracę, nauczyć języka, odnaleźć się w społeczności. Ku mojemu zdumieniu korytarze humanitarne organizują takie państwa jak Włochy, Francja, Niemcy, Belgia, Holandia, które mają uchodźców i migrantów aż w nadmiarze – dodaje biskup.
Przewodniczący Rady KEP ds. migracji, turystyki i pielgrzymek podkreśla, że przekaz dotyczący uchodźców musi zostać odkłamany.
- Kilka dni po pożarze widziałem przekaz w „Wiadomościach”: po obrazkach zgliszcz, natychmiast obrazki z ulic zachodniej Europy. Na nich migranci, niekoniecznie teraz przybywający na kontynent. Ale obrazki jednoznacznie pokazują: to są ci ludzie, którzy żyją na socjale, nie chcą się integrować, są problemem, a w dodatku są muzułmanami, a więc – w podtekście – będą chcieli zislamizować Europę i zniszczyć naszą tożsamość chrześcijańską. Typowy przykład manipulacji, która nie polega na przekazywaniu rzeczywistego obrazu sytuacji z kim mamy do czynienia, tylko z interpretacją zjawiska i to z jednego, uproszczonego punktu widzenia – zauważa biskup, podkreślając, że jedynie poznając konkretne życiorysy jesteśmy w stanie zrozumieć i odpowiedzieć na dramat uchodźców.
- Dopóki nie pozna się tych ludzi, ich życiorysów, przeżyć, można posługiwać się pełnymi negatywnych emocji stereotypami i obrazami. Papież Franciszek mówi o tym głośno, ale obawiam się, że to głos wołającego na puszczy. Jedynie nieliczni przyłączają się do niego. Reszta najczęściej milczy – zauważa hierarcha.
Wcześniej w intencji tych, którzy zginęli w drodze do Europy hierarcha przewodniczył Mszy św. w koszalińskiej katedrze.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.