„Kiedy Jezus dał nam wszystko, co mógł nam dać, postanowił jeszcze uczynić nas spadkobiercami najcenniejszego skarbu, jaki posiadał: Najświętszej Dziewicy” - św. Jan Maria Vianney.
Obrała sobie górę za sanktuarium
Do dnia dzisiejszego tak naprawdę nie wiadomo, w jaki sposób cudowna figura znalazła się w Katalonii. Według jednej z legend miała ona być dziełem św. Łukasza Ewangelisty, podobnie jak ikona Czarnej Madonny z Jasnej Góry. Legenda mówi, że została przywieziona z Ziemi Świętej przez Józefa z Arymatei wraz z innymi cennymi pamiątkami ziemskiego życia Chrystusa. Wśród tych niezwykłych pamiątek miał również znajdować się kielich używany przez Chrystusa podczas Ostatniej Wieczerzy, co tłumaczyłoby, skąd pochodzą opowieści o „błędnych” rycerzach, którzy poszukiwali świętego Graala i o których urywa się ślad na górze Montserrat. Kontynuacją tej legendy jest jedna stara przypowieść (również o legendarnym zabarwieniu), która mówi, że pewnej pogodnej nocy pasterze pilnujący owiec w Pirenejach zobaczyli na horyzoncie dziwne światło. Wkrótce usłyszeli też cudowny śpiew dolatujący od strony światła. Zdziwieni, postanowili się poradzić proboszcza pobliskiej parafii.
Zerwany z łóżka w środku nocy duchowny był nie mniej zdumiony od pasterzy. Po krótkim namyśle, o niezwykłym wydarzeniu postanowiono donieść biskupowi z pobliskiego miasta Mansera, które istnieje naprawdę i przez które przejeżdża się jadąc na górę Montserrat. Na czele wciąż rosnącej gromady wiernych biskup udał się w góry, by odszukać miejsce, z którego rozchodziło się tajemnicze światło i śpiew. Długo trwała wspinaczka na strome szczyty. Kiedy już wreszcie dotarli na miejsce, zobaczyli przed sobą grotę, w której znajdowała się niezwykła figura siedzącej na tronie Matki Bożej z Dzieciątkiem Jezus na kolanach. Bił od niej taki majestat, że wszyscy upadli na kolana. Biskup postanowił wtedy sprowadzić cudowną figurę do miasta. Niestety, procesja nie uszła daleko, gdyż po przejściu zaledwie kilku metrów, niosący figurę mężczyźni nie byli w stanie się ruszyć z miejsca. Ten nowy cud objawił wszystkim wyraźnie wolę Matki Bożej, która pragnęła odbierać cześć na górze.
Duchowa przemiana
Moreneta jest urzekająco piękna. Swego czasu całkowicie podbiła niespokojne serce rycerza, który przeszedł później do historii jako założyciel Towarzystwa Jezusowego. Ignacy Loyola do trzydziestego roku życia gonił za marzeniami rycerza. Dnia 20 maja 1521 roku w Pampelunie został ciężko ranny w nogę. Długą rekonwalescencję wypełniała mu lektura dwóch książek: „Życie Jezusa” i „Żywoty Świętych”. Poruszony lekturą, doszedł do wniosku, że jego dotychczasowe życie było powierzchowne i postanowił je zmienić. Porzucił więc wszystko i wyruszył jako pielgrzym do Jerozolimy. Po drodze trafił na Montserrat i tam odbył generalną spowiedź z całego życia. Niektóre źródła podają nawet, że trwała ona trzy dni. Później samotnie czuwał całą noc przed cudownym wizerunkiem Czarnej Madonny, u stóp której złożył raz na zawsze swoją broń – miecz i sztylet. Z miłości do Niej, w wigilię Zwiastowania 1522 roku, wybrał się ukradkiem pod osłoną nocy na poszukiwanie żebraka, któremu oddał całe swoje kosztowne ubranie rycerza, a sam zaś przywdział odzienie pielgrzyma. Tej decyzji pozostał wierny do końca życia. Madonna z Montserrat zyskała w nim niestrudzonego obrońcę. Ten niezwykły czas wewnętrznej walki spędzonej na modlitwie stał się fundamentem słynnych „Ćwiczeń duchowych”, które legły u podstaw Towarzystwa Jezusowego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Emerytowany metropolita przemysko-warszawski Kościoła greckokatolickiego obchodzi 85. urodziny
Proponowane w Polsce elementy edukacji seksualnej nawiązują do standardów WHO, ale...
Postęp techniczny nie zwalnia z obowiązku przestrzegania zasad etycznych.
Ludność Kamerunu docenia świadectwo życia Papieża Polaka oraz jego zaangażowanie na rzecz Afryki.