Po okresie lockdownu ulice znowu wypełniły się ludźmi, otwarto kościoły i meczety, sklepy i inne miejsca użyteczności publicznej.
„Strefa Gazy to wielkie więzienie pod gołym niebem, gdzie przemieszczanie się jest praktycznie niemożliwe. Jednak z powodu koronawirusa cały świat w pewnym sensie stał się więzieniem. Nasi mieszkańcy więc znoszą to zamknięcie dużo lepiej, gdyż są już do niego przyzwyczajeni. Może więc dlatego potrafimy się tu jeszcze uśmiechać”. W ten sposób o sytuacji w tym trudnym regionie świata mówi proboszcz jedynej, tamtejszej parafii katolickiej.
Ks. Gabriel Romanelli zaznaczył, że Strefa Gazy w cudowny sposób nie została mocno dotknięta przez pandemię. Jedyne zanotowane przypadki zarażenia to osoby, które przyszły z zewnątrz, zostały więc poddane kwarantannie. Po okresie lockdownu ulice znowu wypełniły się ludźmi, otwarto kościoły i meczety, sklepy i inne miejsca użyteczności publicznej.
Nie oznacza to jednak – zaznaczył ks. Romanelli – że koronawirus nie spowodował negatywnych skutków. Pogorszyła się bowiem, i tak już bardzo trudna, sytuacja ekonomiczna i sanitarna. Nadal utrzymuje się napięcie. Jest jeszcze więcej bezrobotnych, a pomocy z zewnątrz jest coraz mniej.
Proboszcz parafii Świętej Rodziny w Strefie Gazy wskazał także na wakacyjne inicjatywy podjęte przez tamtejszą wspólnotę. Dzięki zaangażowaniu wielu osób plac przykościelny zamienił się w plac zabaw dla dzieci i młodzieży, a w dostępnych pomieszczeniach głoszono katechezy, odbywały się spotkania modlitewne. „Nowością była szkoła dla ministrantów – powiedział ks. Romanelli. – Mamy grupę 20 chłopców w różnym wieku, którym chcieliśmy przybliżyć podstawy liturgii i katechezy konieczne do rozumienia tego, co dzieje się w czasie celebracji eucharystycznej”. „Dla chrześcijan ze Strefy Gazy ten czas był jak głębokie zaczerpnięcie tlenu po trudnych miesiącach lockdownu. Najpiękniejszą rzeczą była możliwość zobaczenia radosnych twarzy młodych ludzi, rodzin. To uśmiechy, które skrywają pewność, że nie jesteśmy sami” – dodał tamtejszy kapłan.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.
To doroczna tradycja rzymskich oratoriów, zapoczątkowana przez św. Pawła VI w 1969 r.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).