I nie bójmy się powiedzieć: w imię Boże!
Od czasu do czasu dostaję SMS od RCB. Wszystko jasne, prawda? RCB to Rządowe Centrum Bezpieczeństwa. Mieszkam nieopodal granicznego słupka, dlatego ani jedno z ostrzeżeń pogodowych nie miało odniesienia do naszej okolicy. To i dobrze. Ostatni alert był nie meteo, a wyborczy. Jako kobieta w ciąży to się nie łapię, ale jako 60+ owszem, nawet bardzo. Ale wyszło tak, jak przy meteo – nie było burzy, kolejki do urny też nie było. To znaczy burza przez Polskę przeszła. Przedwyborcza. Dwa ładunki, oczywiście różnoimienne (o prawach elektrofizyki mówię), generują napięcie. W maleńkiej baterii zegarkowej malutkie, a przecie napędzające wskazówki. W Polsce, gdzie po każdej stronie stanęło jakieś 10 milionów takich małych bateryjeczek, napięcie sięgnęło ogromnych wartości. A fizyka powiada, że jeśli rośnie napięcie, to i natężenie wyładowania osiąga wysoki poziom. Im też opór mniejszy, tym natężenie większe. Sprawdza się w elektryce i w polityce. Niektórzy oporów nie mieli. Dlatego jeszcze iskrzy.
Piorun, błyskawica, wyładowanie elektryczne w chmurach sięgające ziemi – energia ogromna. Ale w zasadzie bezużyteczna. Tak i ta burza w Polsce, w której bezpośredni udział wzięło ponad 20 milionów ludzi, to wyzwolenie energii... Jakiej? Bezużytecznej? Nie, tak tego nazwać nie można. To energia niewykorzystana, nie ujęta w jakieś ramy publicznego, społecznego, państwowego pożytku. Może nawet zmarnowana?
W jednej z moich niegdysiejszych parafii była rzeka, taka sobie. Na niej z przedwojennych czasów budowla mieszkalno-produkcyjna. Co produkowała? Jeszcze przed wojną światową produkowała energię elektryczną z dwóch turbin. Ale co się po wojnie dało zniszczyć bądź wyszabrować – tego dokonano. Dawna elektrownia, właściwie jej resztki, tkwiły w nurcie rzeki. Aż przyjechał z drugiego końca Polski niepozorny człowiek, zobaczył, za psie pieniądze kupił, z żoną i dziećmi w baraczku mieszkał. I zabrał się za reanimację elektrowni. Śmiali się z niego, w czoło się pukali. Ale za jakiś czas, gdy turbiny ruszyły, gdy zakład energetyczny umowę z nim podpisał, gdy on z żoną i dziećmi zamieszkał w pałacyku nad elektrownią, przestali się śmiać. „Aaa, jemu to się samo kręci..., on bogaaaty!” To nie całkiem tak, bo roboty przy elektrowni sporo – trzeba dbać o brzeg rzeki, trzeba oczyszczać kratę chroniącą turbiny – zimą z lodu, wiosną z gałęzi i konarów drzew, latem z siana i zielska... Ale kręcą się i turbiny, i liczniki energii.
I tego, obawiam się, znowu nam w Polsce braknie. Stać nas było na ogromną błyskawicę, na niewyobrażalną kumulację społecznej i politycznej energii. Dobrze, jeśli nie zostanie ona użyta do podpalenia naszego wspólnego domu. Dobrze, ale to strasznie minimalistyczne „dobrze”. Ta energia powinna zostać spożytkowana na wspólne budowanie tego, czego jeszcześmy w Polsce nie zbudowali. Owszem, już nie jesteśmy tymi kmiotkami, którzy przyjechawszy choćby do wschodniego Berlina, gęby z zachwytu rozdziawiali. Tamto dawno minęło. Ale jeszcze mamy co doganiać w wielu dziedzinach życia narodu i funkcjonowania państwa.
Posprzątać po wyborczej burzy – no, powiedzmy kilka miesięcy powinno wystarczyć. Im prędzej, tym lepiej. Razem, ramię w ramię, nie ma wrogich frakcji, jest jedna Polska, jest jeden wysiłek. Gdzie wielka budowla, tam inżynierów potrzeba nawet przy sprzątaniu. W dziedzinie inżynierii społecznej i politycznej także. Trochę się obawiam, że do sprzątania wziąć się mogą inżynierowie albo „po zawodówce”, albo bez praktyki. Gorzej jeśli bez sumienia. Bo i tak może się zdarzyć. Ale, Panie i Panowie, nas, zainteresowanych sprawą jest okrągło licząc 20 milionów. Prezydent – ważny, ale jeden na wszystkich. Sejm z senatem to ponad 5 setek. To też mało. Do wielkiego sprzątania i budowania więcej nas potrzeba. Nas. Razem. Patrząc, co nas łączy, nie rozdmuchując tego co dzieli. Bo mimo wszystko tego co łączy, jest więcej i sięga głębiej.
I nie bójmy się powiedzieć: w imię Boże!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.