O rozdrapywaniu ran i nadziei silniejszej niż syndrom z ks. Eugeniuszem Zarzecznym MIC rozmawia Marcin Jakimowicz.
À propos węża… Egzorcyści, z którymi rozmawiałem, mówili wprost: aborcja to furtka, przez którą do rodzin wdziera się śmierć. Jej skutki boleśnie dotykają wszystkich członków rodziny. To nie były pobożne gadki…
– Bo to prawda. Nawet dzieci, które nie mają pojęcia, że rodzice dokonali aborcji, noszą w sobie zranienie śmierci. Dlaczego? Bo przeszły przez miejsce, które powinno być najbezpieczniejszym miejscem na świecie – świątynią życia, a zostało brutalnie naznaczone przez śmierć. Cierpią często na syndrom ocalonego: mają poczucie winy, nieufność, żyją w nieustannym samooskarżeniu. Współczesny świat pisze o tych zachowaniach, ale nie nazywa ich po imieniu. Często nasza pełna zawirowań historia życia może być konsekwencją aborcji u kogoś z najbliższych. To nie teoria. Wielokrotnie słyszałem podobne opowieści na naszych rekolekcjach. Nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo ten oddech śmierci nas rani i rozprzestrzenia się na całą rodzinę. Niektórzy pytają: „Czy mam powiedzieć dzieciom o aborcji?”. Czasem tak, czasem nie. Tu nie ma gotowych reguł. Każda historia jest inna. Bardzo ostrożnie podchodzę do tych, które mają skłonność do ekshibicjonizmu i w ramach swoistego oczyszczenia na lewo i prawo opowiadają o tym, co zrobiły. To nie rozwiązuje problemu i jest często formą samousprawiedliwienia.
Co słyszą o swych dzieciach kobiety przyjeżdżające do Was na rekolekcje?
– Często mówi się o zabitym dziecku: „powiększył grono aniołków”. Nie. To nie jest żaden aniołek. To człowiek z krwi i kości. Osoba, która jest w niebie. Gdy zaczynałem przed laty prowadzenie rekolekcji, stąpałem po niepewnym gruncie. Nie było jednoznacznego orzeczenia Watykanu, a teologowie przerzucali się cytatami ze świętego Tomasza i Augustyna. Dzieci błąkały się w limbusie, w jakimś nieokreślonym miejscu. Ni to piekło, ni niebo – „miejsce”, powiedzmy sobie szczerze, mało atrakcyjne. Pamiętam, że stanąłem przed tymi ludźmi i powiedziałem: „Uważam, że wasze dzieci są zbawione. Są w niebie. Więcej, one modlą się za was w tej chwili”. Zaledwie kilkanaście dni po tych rekolekcjach Stolica Apostolska wydała oświadczenie: Kościół uznaje, że te dzieci są zbawione.
Jak reagują rodzice, słysząc, że ich dzieci są w niebie?
– Spada im kamień z serca. To dla nich ogromna ulga. Dotąd katowali się, i dla nich to naprawdę dobra nowina. Szok. Kobiety pytają: „Dziecko mi przebaczyło? Jak to?”. Tak jak Szczepan przebaczył Szawłowi – odpowiadam. – W niebie nie ma nieprzebaczonych historii. Tam jest jedno wielkie błogosławieństwo. Osoby, które trafiały na nasze rekolekcje, musiały przezwyciężyć lęk przed osądem. Ktoś kiedyś pytał nawet, czy na pewno nie będzie kogoś z okolicy… Ludzie boją się, jak zostaną potraktowani. Jedna z uczestniczek przyznała: „Bałam się, że to będzie pogadanka, połajanka i pouczanka”.
Rodzaj religijnej chłosty?
– Tak. Ludzie boją się mądrych życiowych rad i publicznego łomotu. Gdy zaczynam od słów: „współczujemy wam”, przeżywają szok. – Współczujemy wam – mówię – straty, która się dokonała. Nie jesteśmy tu po to, by osądzać, ale też nie będziemy klepać was po ramieniu i pocieszać: nic się nie stało, jakoś to będzie. Między osądem a usprawiedliwieniem jest wąska granica. Nie jestem od osądzania. Mam otworzyć te osoby na Boże miłosierdzie i proces uzdrowienia.
Samo rozgrzeszenie nie wystarczy?
– Nie. Znam wiele osób, które (mimo rozgrzeszenia) nie potrafią przyjąć tego, że Bóg im przebaczył. Mają tendencję do tego, by przez lata przy każdej spowiedzi wyznawać grzech aborcji. Wracają do tego nieustannie, rozdrapują rany.
Nie przeżywa Ksiądz syndromu „kropli w morzu”? Kilkadziesiąt milionów Polaków dotkniętych zranieniem aborcji i jedne malutkie rekolekcje…
– Od czegoś trzeba zacząć… Wierzę w postęp geometryczny. Jeśli jedna osoba doświadczy Bożego miłosierdzia, może o tym opowiedzieć następnym. Krąg się rozszerza. Zresztą, Boże święty, wystarczy, że jedna osoba się uratuje! Naprawdę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Eucharystie sprawowane będą w całej Polsce, a jedna Msza św. odbędzie się nawet w Boliwii.
Ojciec Święty w przesłaniu do Zgromadzenia Plenarnego Konferencji Episkopatu Francji.