... czyli o Kościele z perspektywy niedzielnej Mszy.
Niedziela, epidemii w Polsce dzień 124... Napisałem w ostatnim komentarzu o potrzebie nawrócenia Kościoła. Czyli jego członków. To wszystko oczywiście prawda, tak uważam. Ale czegoś chyba zabrakło. Nie, nie odczuwam potrzeby rozszerzenia owego katalogu niewierności ludzi wierzących. Raczej potrzebę innego spojrzenia na Kościół. Nie w kategoriach wspólnoty, która nie dorasta do ideałów, a raczej wspólnoty, która ciągle jest w drodze; w której człowiek upada, ale też podnosi się i idzie dalej.
Wydaje mi się, że dbam o swoją osobistą relację z Bogiem. Bez Kościoła czegoś by mi jednak brakowało. W pierwszym rzędzie Eucharystii. Teologowie mówią mądrze, że ona rodzi Kościół. No tak, bo to uobecniająca pamiątka zbawczej męki Chrystusa, która przyniosło nam zbawienie. Ale myślę, że ona też pozwala zrozumieć Kościół. A przez to zrozumieć, jakie jest w nim moje miejsce. I jakie jest moje miejsce przez Bogiem.
Bez teologicznych traktatów. Parę nieuczesanych myśli...
To prawda, że gromadzący się na Eucharystii Kościół to wspólnota złożona z ludzi, których ledwie znam albo nie znam wcale. Że mogą być w niej grzesznicy? No są. Łącznie ze mną. Ale właściwie nawet nie zastanawiam się, jacy są ci, z którymi jestem na Eucharystii. Bóg ich zaprosił, przyszli Go chwalić. Czy ja mam ich potępiać? A może obrazić się na Boga, że ich też zaprosił?
Każda Msza jest uobecnieniem ofiary Chrystusa. W każdej przez Niego, z Nim i w Nim oddajemy Ojcu wszelką część i chwałę. O to właśnie chodzi w życiu chrześcijanina, by oddawał Bogu cześć. Oczywiście nie tylko udziałem w Eucharystii. Także całym swoim życiem. Ale skoro oddajemy cześć tym, że odpowiadając na zaproszenie Jezusa przyszliśmy, tym, że się z innymi modlimy, to na pewno jest to już coś bardzo wartościowego. Coś co może pomóc nam wrastać.
Ciarki człowieka po plecach przechodzą, gdy docierają do niego słowa kończące prefację: „przeto z Aniołami, Archaniołami i wszystkimi chórami niebios śpiewamy hymn ku Twojej (ojca) chwale bez końca wołając święty, święty, święty, Pan Bóg zastępów”. Ja wśród Aniołów!....I z zupełnie innej niż czysto ludzka perspektywy patrzę na Kościół, gdy słyszę słowa „i dziękujemy, że nas wybrałeś, abyśmy stali przed Tobą i Tobie służyli”. Nie przykry obowiązek, ani nie osobista godność. Zaszczyt bycia Bożymi sługami, którego dostąpiliśmy przez Boży wybór! Ja grzesznik i inni grzesznicy. Przed świętym Bogiem nikt nie jest przecież zupełnie bez winy...
To moje myślenie o Kościele korygowane jest też przez to, co dzieje się przed Komunią. Gdy wszyscy z pokorą wyznajemy „Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod mój dach, ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja”. My – grzeszni. I Jezus wypowiada to słowo. Podnosi nas z klęczek i pozwala podejść do stołu, byśmy mogli otrzymać jako pokarm Jego Ciało....
Tak. Kościół to coś o wiele większego, niż zwykła wspólnota ludzi, którzy wierzą w Jezusa. W obliczu grzechu, zwłaszcza zgorszenia, może rodzić się pokusa, by odejść. Albo przynajmniej się zdystansować. Tymczasem Kościół to też wspólnota ludzi z Bogiem. Mam myśleć, że sam będę Bogu lepiej oddawał cześć? A niby jak, skoro Eucharystia jest ofiarą samego Chrystusa? Odwracając się od Kościoła siłą rzeczy odwróciłbym się od Jezusa. A On od grzeszników się nie odwraca.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.