Odpowiedzialność

Jeden śmieć na trawniku- drobiazg. Dużo śmieci - śmietnik.

Reklama

Epidemii w Polsce dzień 110. Czy kiedyś nadejdzie jej koniec?

Swego czasu kolega, trudniący się sprzedażą samochodów wyjaśniać mi, na czym polega związek między plagą kradzieży samochodów konkretnych marek, a prawem pozwalającym łatwo sprowadzić używane samochody z zagranicy. „To kradzieże na zamówienie – tłumaczył. I nie chodzi nawet o to, by taki samochód sprzedać, ale żeby mieć części na naprawę tych sprowadzanych gratów”. No tak. Okazja czyni złodzieja – mawiano niegdyś. Gdyby nie było tych, co chcą kupić dobry samochód „okazyjnie” nie wnikając, czemu tak tanio, problemu by nie było. I nie byłoby go też, gdyby tego procederu nie ułatwiało wadliwe prawo. Popyt plus złe prawo. Przepis na łatwą demoralizację.

Podaż istnieje tylko wtedy, gdy istnieje popyt. To prawda stara jak świat. Nie byłoby prostytucji i często związanego z nią handlu żywym towarem, gdyby nie było tych, którzy z takich usług chcą korzystać. Nie byłoby pornografii, także tej hołdującej najgorszym dewiacjom seksualnym,  gdyby nikt nie chciał jej oglądać. Daleki jestem od łatwego oskarżania w stylu:

„Bosi na ulicach świata,
Nadzy na ulicach świata
Głodni na ulicach świata
Moja wina
Moja wina
Moja bardzo wielka wina!”
(z wiersza Edwarda Stachury)

Często zresztą takie bicie się w piersi za zło, na które realnego wpływu nie mamy, to próba rozmywania odpowiedzialności za to zło, które już jednak od nas zależy. „Wszyscy jesteśmy grzesznikami” nie znaczy przecież, że wszyscy to samo i w takim samym stopniu mamy coś na sumieniu. To nie jest tak, że wrzucając do ogniska plastikowe śmieci, które zostały po imprezie na działce, ponoszę odpowiedzialność za smog w Katowicach na równi z kimś, kto regularnie pali nimi w piecu, bo oszczędza na węglu albo i na wywozie śmieci. Ale trzeba jasno powiedzieć: choć mój wkład w to zło jest praktycznie bez znaczenia, to przecież nie jest tak, że jestem całkiem bez winy i mogę z czystym sumieniem wskazywać palcem na innych.

Czy jestem odpowiedzialny za to, że politycy się kłócą? Albo że kłamią? Nie. Ale jeśli moje wpisy na portalach społecznościowych podgrzewają atmosferę, jeśli uczestniczę w pyskówkach, powielaniu kłamstw, niesprawiedliwych ocen, szydzę, obrażam i parę innych, to przecież jednak przyczyniam się do tych polsko-polskich wojenek, prawda? Przecież nikt chyba nie jest tak głupi by myśleć, że jak się komuś wygarnie, dając ujście nagromadzonej na wątrobie żółci, to druga strona nie odpowie w podobny sposób. A pokazywanie palcem w takiej sytuacji, że to druga strona winna, że hejtuje, wprowadza atmosferę nienawiści, że jest odpowiedzialna za wszystko zło, a my się tak tylko bronimy, to już kompletna dziecinada, na którą jakoś nie nabieramy się, gdy kłócą się maluchy w piaskownicy, prawda?

Podam przykład. Ktoś niedawno opublikował klepsydrę prezydenta Andrzeja Dudy. Mowa w niej wprawdzie o jego pożegnaniu, ale ma toto formę klepsydry. Ja tam nie rozdzierałbym szat. Proszę sobie jednak przypomnieć jakie były reakcje na podobną formę ogłaszania czyjejś politycznej śmierci przed paru lat. Ciężka artyleria, nazywane tego wzywaniem do nienawiści a nawet do linczu. Co: standardy się zmieniły? Czy raczej przykład moralności Kalego?

Za tydzień wybory. Pewnie za trzy tygodnie też, bo będzie druga tura. Prezydent – wiadomo – to tylko prezydent, uprawnień jakichś wielkich nie ma. To nie jest jednak tak, że to, na kogo zagłosuję, nie ma także znaczenia moralnego. Powinienem znać, przynajmniej mnie więcej, programy kandydatów. Powinienem zapytać samego siebie, co kandydaci, na których głosowanie rozważam, sobą prezentują; co mówią, ku czemu chcą Polskę prowadzić, i jak mówią. Jeśli działali w polityce, to  co dobrego zrobili, a do jakiego zła się przyczynili. Muszę po prostu wybierać odpowiedzialnie. Najlepszego z kandydatów albo – jeśli moim zdaniem nikt na takie miano nie zasługuje – tego, który w mojej ocenie narobi najmniej złego. To nie konkurs piękności albo plebiscyt na najlepszego sportowca. Od tego, na kogo oddam głos, zależy, w którym kierunku w najbliższych latach pójdzie Polska. Jeśli mój kandydat wygra, za pięć lat albo będę się mógł pochwalić, że dokonałem dobrego wyboru, albo będę musiał się uderzyć w piersi i przeprosić, że przyczyniłem się do katastrofy. Ja niewinny? Ja nie wiedziałem? To jak tłumaczenie klienta przybytku uciech, że przecież nie on zmusił dziewczynę do prostytucji.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama